KNIGHTSUNE - Fearless (2024)

powermetal-warrior.blogspot.com 4 godzin temu

Skoro już mam na tapecie albumy z ciekawymi gośćmi, to najnowsze dzieło hiszpańskiego Knightsune też musi się tu znaleźć. "Fearless" ukaże się 11 października roku 2024 nakładem Art Gates Records. Band działa od 2017r i ma za sobą udany debiut w postaci "knightsune" i teraz idzie za ciosem i wydaje swój drugi krążek. Skład ten sam, styl ten sam, a jednak czuć różnicę. Zespół rozwija się, dopracowuje swój styl i idzie za tym jakość. Bez wątpienia jest to mocniejszy album aniżeli debiut. To już powinno zachęcić was do zapoznania się z "Fearless".

Siła Knightsune tkwi w zgranej sekcji rytmicznej, w duecie gitarowym Alastruey/Gairhald, który stawia na agresję, na pomysłowość i gitarowe natarcia. Całość spina charyzmatyczny i utalentowany wokalista Victor Alcala, który dodaje mocy kompozycjom. Słychać, iż band się rozwinął i brzmi bardziej dojrzale. Słychać to od pierwszych sekund. Klimatyczna okładka i ostre niczym brzytwa brzmienie też robią robotę i potwierdzają, iż band dołożył starań, aby nowy album był o klasę wyżej niż debiut.

Zawartość płyty to 59 minut muzyki i troszkę można było to skrócić, bo są momenty iż dłuży się. Otwierający "Fearless" to definicja tego co znajdziemy na płycie. Prosty, zadziorny heavy/power metal z mocnym riffem i złożonymi solówkami. Słychać echa Iron Fire, czy Mystic Prophecy i wiele innych wielkich graczy, ale przy tym Knightsune stara zachować własny charakter. Mamy też tajemniczy i bardziej energiczny "Twilight of the Heroes" i momentami czuje się jakbym słuchał wczesnego Bloodbound. Coś w klimatach Primal Fear uświadczymy w zadziornym "Under one Sound" i utwór kipi energią i wpada w ucho. Pisałem wcześniej, iż są tutaj goście. Prawda i jednym z nich jest Memphis Jimenez, który pojawia się w balladowym "The Pain i Leave" i jest to dobry kawałek. Jednak nie rozrywa na strzępy, nie powala na kolana. Zabrakło ciekawszego motywu przewodniego. Ach te czasy Elisa C Martin w Dark Moor i miło jest ją usłyszeć w "Forever". Niezwykle energiczny i melodyjny kawałek, który stanowi jeden z najważniejszych punktów na płycie. Herbie Langhans sieje zniszczenie w zadziornym "Not Over", który nieco przypomina twórczość Sinbreed. To kolejny killer na płycie. Warto też pochwalić, za agresywny "Purple & Green", czy klimatyczny "The island".

Knightsune zrobił swoje i nagrał wartościowy album, który pokazuje iż kapela się rozwija i stara się pracować nad swoim stylem i jakością. "Fearless" nie pozostało może idealny i nie rozwala konkurencji na łopatki, ale jest dopracowane brzmienie, solidna i w miarę równa zawartość. Mamy killery, tylko troszkę za mało hitów. Płyta na pewno godna uwagi, zwłaszcza jak się gustuje w heavy/power metalu.

Ocena: 8/10
Idź do oryginalnego materiału