Jakub Wojtaszczyk: Rok 2023 w Stanach upłynął pod znakiem strajku aktorów i scenarzystów. Jak wpłynęła ta sytuacja na kinematografię?
Daria Sienkiewicz: Imponujący jest fakt, iż był to największy i najbardziej solidarny od 63 lat strajk w branży filmowej. Oprócz tego, iż wpłynął pozytywnie na sytuację finansową scenarzystów oraz aktorów, myślę, iż w makroskali odegrał też znaczącą rolę społeczną. Uświadomił widzom i ludziom spoza branży, iż Hollywood to nie tylko wielkie gwiazdy otrzymujące horrendalnie duże gaże, ale także drugoplanowi i epizodyczni aktorzy, których wynagrodzenia nie zawsze były godne czy sprawiedliwe. Doceniono również scenarzystów będących przecież trzonem sukcesu tak wielu nagradzanych amerykańskich filmów.
Trzeba jednak pamiętać, iż strajk przyniósł Hollywoodowi i Kalifornii wielomilionowe straty, zamrażając na kilka miesięcy rozwój oraz promocję dziesiątek filmowych i serialowych produkcji.
Daria Sienkiewicz, fot. Krystian Daszkowski
Zresztą echo strajku wybrzmiewało również w Europie. Dla mnie najbardziej emblematycznym przejawem protestu był brak większości wielkich filmowych nazwisk na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Dziennikarze i koczujący na swoich ulubieńców fani nie kryli wówczas rozczarowania. Jednak gdyby nie solidarna i wytrwała postawa artystów, strajk nie osiągnąłby takiego rozgłosu. To była cenna i potrzebna lekcja dla „fabryki snów”.
JW: Niedawna pandemia też nie była dla kina łaskawa. Myślisz, iż strajki będą miały podobny wpływ?
Daria Sienkiewicz, fot. Krystian Daszkowski
DS: Z pewnością kina odczują jeszcze konsekwencje strajku, a wiele produkcji być może już nigdy nie ujrzy światła dziennego. Pocieszające jest jednak to, iż dzięki marketingowej sile „Barbie” i „Oppenheimera” ludzie wpadli w filmowy szał, celebrując wyjścia do kina, tak jak robili to jeszcze przed pandemią i boomem na streamingi. Mam nadzieję, iż to dobry znak i ludzie z wytęsknieniem będą wracać do kin, by zobaczyć tytuły, na które cierpliwie czekali od kilkunastu miesięcy.
JW: Na który przełożony tytuł najbardziej czekałaś?
DS: Zdecydowanie na „Challengers” z Zendayą w roli głównej, bo Luca Guadagnino to jeden z moich ulubionych twórców. Ze smutkiem przyjęłam też wieść o tymczasowym wstrzymaniu zdjęć do serialu „Daredevil: Born Again”, którego w streamingu uświadczymy dopiero na początku 2025 roku. Na szczęście udało mi się już zobaczyć najbardziej wyczekiwany przeze mnie film tego roku, czyli „Biedne istoty” Yorgosa Lanthimosa, które początkowo miały mieć premierę we wrześniu. Opóźnienie nie jest duże, bo dzieło Greka będzie można obejrzeć w polskich kinach już 8 grudnia.
JW: Które filmy w 2023 były wg ciebie najlepsze?
DS: W mojej czołówce znajdują się feministyczne i fantasmagoryczne „Biedne istoty”; wzruszająca „Pamięć” w reż. Michela Franco z godną Oscara Jessicą Chastain oraz czułe i słodko-gorzkie „Poprzednie życie” Celine Song. Z dokumentów nie mogłabym pominąć egipskiego kandydata do Oscara: „Cztery córki” Kaouther Ben Hani oraz reprezentanta Estoni, czyli „Siostrzeństwo świętej sauny” Anny Hints. W tym roku na międzynarodowych festiwalach moje serce skradły również „La Chimera”, „Anatomia upadku”, „Totem”, czy „Strefa interesów”, ale te filmy zobaczymy w Polsce dopiero w pierwszej połowie przyszłego roku. Zdradzę tylko, iż naprawdę warto na nie czekać.
JW: Jak wyglądała sytuacja polskiej kinematografii?
Daria Sienkiewicz, fot. Krystian Daszkowski
DS: Uważam, iż był to naprawdę dobry rok dla polskiego kina. Twórcy coraz częściej bawią się gatunkami i otwierają na odważniejsze pomysły. Na początku 2023 r. w kinie brylowali osadzeni w konwencji kryminalnej „Niebezpieczni dżentelmeni”, a niedawno Złote Lwy w Gdyni zgarnął „Kos”, który jako przykład historycznego kina akcji okazał się dla krytyków i widzów festiwalu wielką frajdą, a przede wszystkim powiewem świeżości.
Możemy być również dumni z obecności „Zielonej granicy” i „Kobiety z” na Festiwalu Filmowym w Wenecji, a także „Chłopów” w Toronto.
Kto wie, być może nasz polski kandydat do Oscara faktycznie znajdzie się wśród pięciu tytułów walczących o miano najlepszego filmu międzynarodowego. Za tegoroczne dokumentalne perełki uważam: wrażliwe i empatyczne wojenne kino drogi „Skąd dokąd” oraz trzymające w napięciu i wciągające „Pianoforte”, które zwyciężyło festiwal Millenium Docs Against Gravity.
JW: Największe rozczarowanie?
DS: „Bo się boi” Ariego Astera, który okazał się dla mnie freudowskim, przekombinowanym bełkotem i niezbyt udaną imitacją „Może pora z tym skończyć” Charliego Kaufmana. Szkoda, bo cenię Astera a „Midsommar” znajduje się w mojej ścisłej topce filmów ostatniej dekady. Ale pamiętajmy, iż to jego trzeci film, nic nie pozostało stracone.
JW: Na które filmy najbardziej czekasz w 2024 roku?
Daria Sienkiewicz, fot. Krystian Daszkowski
DS: Z tych tytułów, których nie przyszło mi zobaczyć w obiegu festiwalowym, to z pewnością: animacja „Chłopiec i czapla” Miyazakiego; druga część „Diuny”; wspomniane wcześniej „Challengers”, „Beetlejuice 2” oraz „Madame Web” z Sydney Sweeney, która po „Reality” udowodniła, iż jest niezwykle różnorodną i utalentowaną aktorką, co mam nadzieję, pokaże nam po raz kolejny.
Daria Sienkiewicz – krytyczka filmowa, absolwentka dziennikarstwa oraz studentka Filmoznawstwa i Produkcji audiowizualnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Współpracuje m.in. z portalem Filmweb, Miesięcznikiem KINO, Kwartalnikiem Ekrany, portalem Pełna Sala czy magazynem Wysokie Obcasy, gdzie pisze teksty przekrojowe, recenzje oraz relacje z festiwali filmowych, takich jak: Berlinale, Wenecja czy Cannes. Współredaguje i pełni funkcję redaktorki działu kultury w poznańskiej gazecie studenckiej Fenestra. Wyróżniona w Konkursie Krytyk Pisze podczas 14. edycji Festiwalu Kamera Akcja.