Znałam Kingę dobrze, miałyśmy kiedyś dość bliski kontakt. Często narzekała na „poprzednie życie” Michała. Mówiła, iż jego była żona to okropna kobieta – iż ma nowego partnera, żyje wygodnie, a pieniędzy od Michała nie odrzuca.
Regularnie pokazywała mi jej zdjęcia z Instagrama:
– No spójrz, znowu gdzieś nad morzem! Niby te nasze grosze jej niepotrzebne, ale złośliwie i tak bierze!
A ja tylko powtarzałam Kindze, iż te pieniądze należą się dziecku, nie byłej żonie. Ale ona się wtedy tylko złościła i przestawała ze mną rozmawiać na ten temat. Michał płacił alimenty już od trzech lat.
Z byłą żoną rozstał się spokojnie, bez dramatów – podpisali porozumienie, nie było między nimi nienawiści. Ale gdy Kinga urodziła swoje dziecko, wszystko się zmieniło. Zaczęła mówić do Michała:
– Po co im jeszcze płacić? Oni i tak mają wszystko, a nasze dziecko żyje w niedostatku!
Tak długo go przekonywała, iż w końcu uległ. Zatrudnił się na czarno i przestał przelewać alimenty. Była żona w ogóle nie zareagowała. Nie dzwoniła, nie robiła awantur. Po prostu zniknęła z jego życia.
Próbowałam jeszcze tłumaczyć Kindze, iż to nie jest w porządku – to też jest dziecko Michała. Ale ona miała już swoją wizję:
– Nie chcę, żeby ta jego córka do nas przyjeżdżała. Będzie tylko podsłuchiwać, rozglądać się i potem raportować matce!
Po tych słowach relacja ojca z córką ostatecznie się rozpadła. Była żona po jakimś czasie całkowicie zerwała kontakt z Michałem – zmienili wszystkie numery telefonów, więcej się nie odzywali. Michał przyjął to z dziwnym spokojem. A Kinga była zadowolona.
Minęło już pięć lat odkąd wyjechałam z miasta. Nie widziałyśmy się ani razu. Aż dziś, przypadkiem, spotkałam wspólną znajomą, która zna aktualne życie Kingi.
Okazało się, iż Kinga rozwiodła się z Michałem trzy lata temu. I teraz sama próbuje wywalczyć alimenty dla swojego dziecka. Ale Michał znalazł sobie nową partnerkę i co chwilę zmienia pracę – więc trudno jej cokolwiek udowodnić czy wyegzekwować.
Nie wierzyłam w bumerangi – aż do dziś.
Kinga zapłaciła za swoje złe intencje. Szczęścia w tym małżeństwie nie znalazła. Może zrozumiała swój błąd. Mam taką nadzieję. Ale przyznam szczerze – nie mam już ochoty wchodzić z nią ponownie w żadne relacje.