In The Wake of Poseidon” oraz „Lizard” to, odpowiednio, drugi i trzeci album zespołu Kin Crimson.
Wydane w odstępie siedmiu miesięcy, bo 15 maja i 11 grudnia 1970 roku, zostały (ponownie) zremiksowane przez Stevena Wilsona z myślą o dźwięku przestrzennym Dolby Atmos i płytach Blu-ray. Niejako „przy okazji” otrzymaliśmy jednak i nowe miksy stereofoniczne. Płyty te są częścią kampanii „50th Anniversary”, w ramach której Robert Fripp odświeża, po raz kolejny i kolejny, brzmienie płyt zespołu.
Po raz pierwszy Wilson, przy udziale Roberta Frippa, remiksował te płyty z oryginalnych taśm wielościeżkowych w 2009 roku z okazji 40. rocznicy ich wydania. Przygotował wówczas nowe miksy stereo, wydane w Japonii na płytach Platinum SHM-CD, a także wielokanałowe miksy 5.1 surround, które ukazały się na początku 2010 roku.
To jednocześnie czwarta i piąta reedycja albumów King Crimson zawierająca dźwięk Dolby Atmos, po wydanym w 2020 roku boxie „The Complete 1969 Recordings”, czteropłytowej edycji deluxe „Larks Tongues In Aspic” z 2023 roku oraz wydaniu z okazji 50. rocznicy albumu „Red” w 2024 roku.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

KING CRIMSON „In The Wake of Poseidon” & „Lizard” • 50th Anniversary Edition
Wydawca:
Island Records/Discipline Global Mobile POCS-9224 & POCS-9225
Format: SHM-CD & Blu-ray (audio)
Premiera: 24 października 2025
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: 8-9/10
→ www.DGMLIVE.com
▌ Muzyka
PO WYDANIU debiutanckiego albumu In the Court of The Crimson King, pod koniec 1969 roku zespół King Crimson stanął przed ważnym wyborem. Chociaż debiut odniósł sukces komercyjny i zdobył uznanie krytyków, członkowie założyciele – Ian McDonald (instrumenty dęte drewniane) i Michael Giles (perkusja) – postanowili opuścić zespół po zakończeniu pierwszej trasy koncertowej w Ameryce. niedługo potem zespół opuścił również wokalista Greg Lake, który wraz z klawiszowcem Keithem Emersonem i perkusistą Carlem Palmerem założył nowy zespół.
Każdy inny zespół prawdopodobnie by się rozpadł – ale nie King Crimson. Żelazna wola Roberta Frippa okazała się mocniejsza niż siły odśrodkowe. Po prostu zaprosił do następnej płyty innych muzyków. Jak się okazało – nie po raz ostatni. Jednym z długofalowych skutków tej decyzji było ustalenie się tej metody, adekwatnie po dziś dzień. Jedyną stałą w działalności zespołu King Crimson jest bowiem zmiana i dobieranie muzyków do kolejnych płyt. Jonathan Cornell pisze o tym w ten sposób:
Rozpad pierwszego składu mógłby łatwo oznaczać koniec historii Crimson, ale założyciel i gitarzysta Robert Fripp postanowił kontynuować działalność – przekonując zarówno Gilesa, jak i Lake’a, aby wzięli udział w nagraniu kolejnego albumu jako muzycy sesyjni. Lake ostatecznie zaśpiewał we wszystkich nowych kompozycjach wokalnych z wyjątkiem jednej, Cadence and Cascade, w której główny wokal położył długoletni przyjaciel Frippa, Gordon Haskell.
⸜ JONATHAN CORNELL, King Crimson – In The Wake of Poseidon & Lizard – 5.1 Surround Sound & Dolby Atmos, → IMMERSIVEAUDIOALBUM.com , 23.10.2025, dostęp: 18.12.2025.
»«
˻ I ˺ In The Wake of Poseidon
˻ PERSONEL˺ Robert Fripp: gitara, mellotron, Greg Lake: wokal ‖ Michael Giles: perkusja ‖ Peter Giles: bas ‖ Peter Sinfield: teksty ‖ Keith Tippett: fortepiano ‖ Mel Collins: saksofony i flet ‖ Gordon Haskell: wokal
Wydany 15 maja 1970 roku album In The Wake of Poseidon osiągnął 4. miejsce na brytyjskiej liście przebojów i 31. miejsce w Stanach Zjednoczonych. Kiedy album został wydany, magazyn „Melody Maker” opublikował niezapomniany nagłówek: Gdyby Wagner żył, współpracowałby z King Crimson. Co jeszcze dziwniejsze, miało to miejsce zaledwie dwa miesiące po tym, jak King Crimson wydał singiel Cat Food i pojawił się w brytyjskim programie Top of the Pops, śpiewając – tak jak wszystkie zespoły w tamtych czasach w programach telewizyjnych – do wcześniej nagranego playbacku.
Jak zauważa Hugh O’Donnell, autor wpisu na oficjalnej stronie wydawnictwa Discipline Global Mobile (DGM), założonego przez Roberta Frippa (gitarzystę King Crimson) i Davida Singletona, najdziwniejsze było to, iż singiel i album mogły w ogóle zostać nagrane, skoro zespół rozpadł się w grudniu 1969 roku po swojej debiutanckiej trasie koncertowej po Stanach Zjednoczonych i wydaniu kilka tygodni wcześniej swojego uznanego albumu In The Court of the Crimson King.
Jak dalej pisze, „odpowiedź, nie po raz pierwszy ani ostatni w długiej karierze zespołu, brzmiała: determinacja Roberta Frippa, by utrzymać zespół przy życiu – bez względu na wszystko. I dalej:
W przypadku Poseidona oznaczało to zatrudnienie odchodzących członków KC, Michaela Gilesa i Grega Lake’a, oraz byłego członka Giles, Giles & Fripp, Petera Gilesa, jako muzyków gościnnych, a także sprowadzenie muzyków, którzy pojawią się na przyszłych albumach KC: Keitha Tippetta, Mela Collinsa i Gordona Haskella.
Powstał w ten sposób album, który osiągnął najwyższą pozycję zespołu w brytyjskiej liście przebojów (nr 4) i umocnił jego pozycję jako jednej z najbardziej oryginalnych i eksperymentalnych grup wywodzących się ze sceny undergroundowej.
Jak na album, który nie powinien był zostać nagrany przez zespół, który nie istniał, In The Wake of Poseidon przez cały czas intryguje i zachwyca fanów King Crimson.
⸜ HUGH O’DONNELL, New editions of Poseidon and Lizard, → www.DGMLIVE.com, 31 lipca 2025, dostęp: 18.12.2025.
Chociaż w tamtym czasie został dobrze przyjęty, z perspektywy czasu niektórzy krytycy zwrócili uwagę na jego stylistyczne podobieństwa do debiutanckiego albumu – zwłaszcza na pierwszej stronie. Utwór Pictures of a City przypomina 21st Century Schizoid Man, Cadence and Cascade przywodzi na myśl I Talk To The Wind, a nasycony brzmieniem mellotronu tytułowy utwór nawiązuje do Epitaph.
»«
˻ II ˺ Lizard
˻ PERSONEL˺ Robert Fripp: gitara, mellotron, instrumenty klawiszowe ‖ Mel Collins: flet i saksofony ‖ Gordon Haskell: gitara basowa i wokal ‖ Andy McCulloch: perkusja ‖ Peter Sinfield – słowa i zdjęcia ‖ Oraz: Robin Millere, Mark Charig, Nick Evans, Keith Tippet i Jon Anderson
Robert Fripp przez lata uważał album Lizard za chybiony. Przez lata publicznie go krytykował jako jeden z najmniej lubianych w katalogu. Mimo to płyta ta zawsze miała swoich zwolenników wśród fanów – być może najbardziej znanymi z nich są muzycy Steven Wilson i Jakko Jakszyk. W 2009 roku, kiedy Wilson miał okazję zremiksować album zarówno w stereo, jak i w formacie 5.1 surround sound na potrzeby reedycji z okazji 40-lecia, Fripp w niezwykły sposób zmienił swoją opinię. W przywołanym artykule Cornell cytuje Frippa, który w kwietniu 2009 roku mówił:
Nie wierzyłem, iż ktokolwiek jest w stanie dostrzec sedno Crimson w sposób, który mógłby mnie przekonać. (…) Steven dotarł do jego serca i wydobył jego centralną esencję. Wybory Stevena w 95–98% pokrywają się z wyborami, których sam bym dokonał. Po raz pierwszy usłyszałem muzykę w muzyce.
⸜ JONATHAN CORNELL, King Crimson…, tamże.
Nagrana we wrześniu 1970 roku w londyńskim studiu Wessex, była drugą z rzędu płytą King Crimson zarejestrowaną przy udziale przejściowego składu grupy, który nie występował na żywo. Jest to jednocześnie ostatni z dwóch albumów zespołu, na którym wystąpił Gordon Haskell (i jedyny, na którym był zarówno wokalistą, jak i gitarzystą basowym, ponieważ na poprzednim albumie zaśpiewał tylko jedną piosenkę) oraz jedyny album zespołu, na którym wystąpił perkusista Andy McCulloch. Z kolei Collins pozostał w King Crimson wraz z Frippem i Sinfieldem, aby nagrać kolejny album grupy, Islands.
Uwagę zwraca nietypowa okładka płyty Lizard. Jej autorką jest Gini Barris, która otrzymała zlecenie od Petera Sinfielda:
Okładka albumu składa się ze słów „King Crimson” napisanych ozdobną średniowieczną iluminowaną lub historyczną czcionką, słowa „King” na tylnej okładce i słowa „Crimson” na przedniej okładce, przy czym każda litera zawiera jeden lub dwa odrębne obrazy. Obrazy te z kolei przedstawiają teksty piosenek Sinfielda z albumu – obrazy w słowie „King” przedstawiają teksty różnych sekcji i podsekcji utworu 5, „Lizard”, natomiast obrazy w słowie „Crimson” przedstawiają teksty utworów 1–4.
⸜ Hasło ‘Lizard (album)’ w: Wikipedia, → en.WIKIPEDIA.org, dostęp: 18.12.2025.
W przeciwieństwie do poprzednich albumów, Lizard powstał w studiu, przy niewielkim udziale członków zespołu, którzy go nagrali, co doprowadziło do powstania złożonych aranżacji., ale i napięć. Nagranie zostało opisane właśnie jako „pełne napięcia” z powodu konfliktów między Robertem Frippem a nowymi członkami zespołu, Gordonem Haskellem i Andym McCullochiem.
Fripp miał silną, szczegółową wizję swojej muzyki, co sprawiało, iż sesje były wyzwaniem dla sekcji rytmicznej, która często grała „na ślepo”, nie znając ostatecznego miksu. Inżynier Robin Thompson wykorzystał możliwości nagrania wielościeżkowego na 16-śladowym magnetofonie, dodając warstwy saksofonu/fletu Mela Collinsa i innych instrumentów, dzięki czemu utwory stały się wielowarstwowe. W 2009 roku Steven Wilson mówił:
W jednym kanale nagraniowym przez minutę słychać było gitarę prowadzącą, a potem następowała ułamkowa sekunda ciszy, po której przechodziło się do saksofonu, następnie do partii kotłów, a potem do wokalu prowadzącego. Wyglądało to tak, jakby próbowali stworzyć album z 48 kanałami, ale mieli do dyspozycji tylko 16. Aby uzyskać dźwięk przestrzenny i nowy miks stereo, musiałem odsłuchać oryginalny miks stereo, a następnie wszystkie fragmenty i skrawki nagrań na taśmach i dopasować je do tego, co znamy.
▌ Wydania
ALBUM In the Wake of Poseidon oraz Lizard zostały wydane w Wielkiej Brytanii przez Island Records, Atlantic Records w Stanach Zjednoczonych, Philips Records w Australii i Vertigo Records w Nowej Zelandii.
Pierwsza wersja cyfrowa na krążku Compact Disc została wydana w 1986 roku w Stanach Zjednoczonych, z dyskiem wytłoczonym w Japonii przez Sanyo. W 1989 roku ukazuje się pierwszy japoński remaster Lizard, a rok później In the Wake… Na obi znajdziemy wówczas oświadczenie „The Definitive Edition”. W przypadku King Crimson tych „ostatecznych wydań” mamy jednak wiele… Za remaster odpowiedzialni byli Robert Fripp oraz Tony Arnold.
Dziesięć lat później, w roku 2000, ukazuje się kolejna wersja obydwu płyt, zakodowana w HDCD – zarówno w Europie, USA, jak i w Japonii – tam ukazała się na złotym podkładzie (Gold-CD). Była to pierwsza „okrągła” rocznica świętowana w ten sposób – płyty wydawano w ramach serii „30th Anniversary Edition”. Tym razem, pod 24-bitowym masteringiem, podpisani są Robert Fripp i Simon Heyworth. Powstał on w studiu Chop ‘Em Out w dniach od 6 do 10 września 1999 roku.
Kolejna „definitywna” wersja albumów to dzieło Steve’a Wilsona, który nie tyle je zremasterował, a zremisował. Kosrzystając z oryginalnych taśm-matek przygotował nowy miks. Płyty te ukazały się w 2009 (Lizard) oraz 2010 (In the Wake…) roku w ramach serii „40th Anniversary”. Po raz pierwszy do płyt CD dołączono krążek DVD-Audio z wielokanałowymi wersjami utworów. Wersja japońska zamiast zwykłego CD przynosiła płytę HQCD.
W roku 2016 wychodzi najładniejsza, ja najlepiej wydana wersja dziesięciu albumów King Crimson, w dwóch boxach. Okładki miały format 7” mini LP, były wiernymi kopiami pierwszych wydawnictw, często po dwie okładki na tytuł, a zamiast CD otrzymaliśmy krążki Platinum SHM-CD; materiał dźwiękowy był ten sam, co na wersji z 2010. Ciekawe, ale w tym samym roku obydwa tytuły ukazują się w Japonii na krążkach HQCD zakodowane w procesie K2HD.
Warto dodać, iż płyta Lizard jest dostępna również w wersji MQA-CD. W 2010 roku wydaje ją w ten sposób wydawnictwo Wowow Entertainment. Pod remasterem podpisany jest Joe Gilder, czuwający wcześniej nad taką samą wersją debiutu albumu, a ludziom takim, jak ja znany z tego, iż przygotował wersję surround albumu Depeche Mode Sounds Of The Universe (Dolby & DTS 5.1).
Recenzowane wersje obydwu tytułów przynoszą płytę SHM-CD (szkoda, iż nie UHQCD) oraz Blu-ray. Trzy pierwsze reedycje z serii „50th Anniversary” miały ładne boxy, Tym razem z nich zrezygnowano na rzecz zwykłych okładek mini LP typu gatefold (podwójnych).
Za nowy miks odpowiedzialny jest, ponownie, Steven Wilson, a David Singleton wnosi swój wkład w postaci miksów Elemental. Blu-ray zawiera wszystkie te materiały na jednej płycie, z materiałem 5.1 Surround w formacie DTS-HD-MA i utworami stereo w formacie Hi-Res Stereo. Do nowych miksów dołączono kompletne sesje nagraniowe stereo z całego albumu, wyprodukowane przez Alexa R. Mundy’ego, a płytę uzupełnia prezentacja Hi-Res Stereo z okazji 30. rocznicy wydania oryginalnego miksowania albumu, autorstwa Frippa i Simona Heywortha.
▌ Dźwięk
˻ I ˺ In The Wake of Poseidon
BRZMIENIE nowych wersji albumów King Crimson jest bardziej dynamiczne i „jednoznaczne” niż wszystkich wcześniejszych wydań. To rzecz, którą dostajemy dzięki powrotowi do oryginalnych ścieżek na taśmie wielośladowej i oczyszczeniu sygnału z wielu kolejnych manipulacji, głównie kompresji i limiterów.
Dlatego też tak czysto, ale i ciepło, słychać było głos Grega Lake’a we fragmencie rozpoczynającym utwór ˻ 1 ˺ Peace – A Beginning. Słyszany z prawej strony odbijał z lewej pogłos, co dawało bardzo dobry efekt. A kiedy wchodzi cały zespół, to było to mocne, prawdziwe uderzenie.
Zaskakuje w tym wszystkim moc basu. Jest on, wraz z aktywną stopą perkusji, jednym z większych zaskoczeń podczas odsłuchu wersji 50th Anniversary. Dają one świetną podstawę do budowania mocnego i gęstego dźwięku.
Mimo tej gęstości nie ma tu bałaganu, zamazywania konturów. To czyste, selektywne granie, w czym różni się w znacznej mierze od oryginału. Ten jest bardziej „surowy” i mniej czytelny. Ale jest to też granie ciepłe. To coś, co w nowych miksach Wilsona podoba mi się najbardziej. Wersja zmiksowana na 40-lecie powstania płyty również była selektywna, ale jakoś mniej wypełniona, mniej „obecna”. I choćby kiedy mamy delikatny głos i pod spodem instrumenty, jak w ˻ 3 ˺ Cadence and Cascade, to są one ładnie rozplanowane. Gitara akustyczna w lewym kanale miała nie tylko atak strun, ale i pudło, co wcześniej nie zawsze było czytelne.
Największe zaskoczenie przychodzi jednak wraz z pierwszymi dźwiękami Mellotronu otwierającymi tytułowy ˻ 4 ˺ In the Wake of Poseidon. Mamy tu, wspomnianą, mocną stopę, jest też bas, ale to gęstość środka pasma połączona z jego natarczywością (tak trzeba) dały w efekcie potęgę, o którą mogło Frippowi oryginalnie chodzić. To w tym utworze, miałem takie wrażenie, ilość basu była zbyt duża. Niewiele, ale jednak. W tym sensie, iż nie kończył się on natychmiast po uderzeniu, a wybrzmiewał jeszcze przez chwilę. Ale i w tym gęstym graniu wokal był czytelny, a podkład w postaci gitary w lewym i Mellotronu w prawym kanale były wspaniale zróżnicowane.
Podobnie, jak wcześniej, tak i tutaj instrumenty są przyporządkowane do kanałów lub ustawione centralnie. Ale teraz perkusja ma wyraźniejsze brzmienie, jest też czytelniejsza. Także i gitara w lewym kanale ma ładniejsze wypełnienie. To wciąż lekko zdystansowany dźwięk, a jednak w jakiejś mierze bardziej namacalny. Saksofon lidera nie jest szczególnie mocny i dopiero, kiedy w ˻ 4 ˺ Chin-san. Take 1 sięga on po instrument sopranowy, wydaje się to rozwijać brzmienie w głąb. Także i puzon jest tu wypuszczony mocniej do przodu.
Powraca on w głównej roli, co oczywiste, w ˻ 5 ˺ Chin-san. Take 2 – wersji, która wydaje mi się ciekawsza. Także brzmieniowo, bo po raz pierwszy tak ładnie słychać kontrabas, a gitara kładzie tło pod dźwięki instrumentów dętych.
‖ PORÓWNANIA • interesujące jak bardzo zmienił się smak Wilsona w przeciągu kilku lat dzielących wydania z 2016 i obecne, z 2025 roku. Poprzednia wersja pokazywała wszystko bliżej nas, mocniej i bardziej jednoznacznie. Scena dźwiękowa była wyraźnie wypchnięta w naszą stronę, a jej głębokość była mniejsza. To było bardziej płaskie granie.
Niskie dźwięki stopy perkusji, które tak zachwycają w wersji 50th Anniversary są w wersji z 2010 roku mniej jednoznaczne nie są tak namacalne. Bas brzmi mocno, ale raczej w średnim i wyższym zakresie, a nie w tłustym dole, jak w wersji z tego roku. To również jest dość ciepłe granie, ale też mniej czytelne. Za to czytelne są zmiany w systemie Wilsona, w jego studiu jak i postrzeganiu dźwięku. Starsza wersja ma mniej swobody, jest bardziej wymuszona – rzecz, której wcześniej nie słyszałem. Z drugiej strony to granie mocne i gęste, co też może się podobać. Ale też nowa wersja jest o wiele bardziej przyjemna we fragmentach, w których mamy zmasowany atak dźwięku, jak na początku ˻ 2 ˺ Pictures of a City czy ˻ 4 ˺ In the Wake of Poseidon.
Oryginalny mix, czy to w wersji na 30-lecie, na złocie, czy HDCD z 2004 roku, którą lubię najbardziej z wczesnych odczytań tej płyty na CD, jest znaczne bardziej zdystansowany niż wersja Platinum SHM-CD z 2016 roku. Poziom dźwięku na płycie HDCD z oryginalnym miksem jest sporo niższy niż w obydwu miksach Wilsona. I jest przez to trochę mniej klarowny. To rzecz, która udała się w nowych wydaniach znakomicie. Oryginalny miks grzebie wszystko w jakimś szumie, pyle czy czymś w tym rodzaju. To fajne granie, granie bardzo vintage’owe, ale jednak – ubogie dynamicznie i barwo, o detalach nie mówiąc. Nie ma mowy o mocnym basie i jego głębokim zejściu.
Co powiedziawszy trzeba też dodać, iż jest w tym jakaś prawda czasu, której w zmiksowanych na nowo wersjach nie ma. Dlatego warto mieć je obydwie. Wersja 50th Anniversary powtarza bowiem przestrzeń oryginalnego miksu, dodając do tego nieprawdopodobne wejrzenie w dźwięki. Ale nie dla nich samych, a po to, aby zbudować wiarygodny, wspaniały przekaz.
» Jakość dźwięku: 8-9/10
»«
˻ II ˺ Lizard
TAK SIĘ SKŁADA, iż obydwie recenzowane płyty, to jest In The Wake of Poseidon i Lizard mają podobną strukturę, melodykę, podobnie się też zaczynają. Nie będzie chyba przesady, jeżeli powiem, iż także ich miksy są skrojone w ten sam sposób.
Mocne, energetyczne wejście instrumentów w ˻ 1 ˺ Cirkus przypominało to, co słyszałem wcześniej w ˻ 4 ˺ In the Wake of Poseidon. Czyli była moc, było pieprznięcie, był niski, ścielący się bas. Nie rozlany, ale jednak, w jakimś sensie, miękki. Uderzenie stopy było nieco zbyt mocne, jak na mój gust, ale to taka właśnie wersja. W znacznie spokojniejszym ˻ 2 ˺ Indoor Games było to lepiej zrównoważone, ponieważ kornet w prawym i puzon w lewym kanale lekko to wyciągały do środka pasma.
Wokal Gordona Haskella był pokazany w tej samej odległości, co głos Lake’a na poprzedniej płycie, a jednak wydawał się mniej wyraźny. Być może już przy nagraniu potraktowano go inaczej, bo nie tylko dodano do niego więcej efektów, co jest szczególnie widoczne w Indoor Games i ˻ 3 ˺ Happy Family, ale też obniżono jego brzmienie.
Podobnie odczytuję brzmienie pozostałych instrumentów. Są one ciemniejsze niż na poprzedniej płycie. choćby dzwoneczki odzywające się w 0:37 i 1: 11 ˻ 4 ˺ Lady of the Dancing Water, grająca w lewym kanale gitara akustyczna i Hohner Pianet w prawym – wszystko to jest ciemniejsze, bardziej zamglone.
Ale wciąż czytelne. To rzecz, która w nowych wersjach Wilsona zaskakuje bardzo, choćby jeżeli znaliśmy wcześniejsze remastery. Cicho podgrywający w prawym kanale puzon, który przecież słychać na wszystkich poprzednich wydaniach, tutaj uzyskuje jakąś nową jakość.
A chodzi, tak mi się wydaje, o znacznie lepsze różnicowanie dźwięków w edycji 50th Anniversary. To jak niebo i ziemia, głównie w stosunku do oryginalnych miksów, ale i do miksu Wilsona z 2010 roku. I nie trzeba do tego dzwoneczków odzywających się w tytułowym ˻ 5 ˺ Lizard, bo słychać to w nagłych wejściach pianina, w delikatnym podgrywaniu w tle werbla.
‖ PORÓWNANIA • Podobnie jak w przypadku płyty In the Wake of Poseidon, tak i Lizard w wersji Platinum SHM-CD, a więc z miksem Wilsona z 2016 roku brzmi bardziej dobitnie, bliżej, mniej przestrzennie. To granie „tu i teraz”, wyciągnięte do przodu. To dobre granie, żeby była jasność. Czyste, znacznie czystsze niż oryginalne miksy. Ale też mniej zróżnicowane. Jakieś takie „dobite”.
Wersja z oryginalnym miksem, przygotowanym z okazji 30-lecia albumu w 2000 roku, wydana w Japonii na złotym podkładzie, jest znacznie bardziej „przyjazna”. Jest też cichsza, podobnie jak wersja HDCD z roku 2006. Mniej w niej detali, mniej dołu, ten jest na niej zlany i brzmi mało selektywnie. Ale to bardzo „miłe” granie. Szczególnie w wersji na „złocie”.
Nie można też nie zauważyć, iż w oryginale dźwięk jest mało czytelny. Wilson podszedł do tego dwa razy i to nowa wersja wydaje się bliższa duchowi oryginału. Przynajmniej jeżeli chodzi o przestrzeń i barwy. A jest przy tym o wiele ciekawsza. Tak, nowy miks jest ciekawy, na wielu poziomach.
Ciekawe jest to, iż wersja HDCD jest bliższa płycie Platinum SHM-CD, a „złota” na 30-lecie najnowszemu miksowi. Krążek zakodowany w HDCD też jest nieco zdystansowany, nie ma tej samej czytelności, co nowa wersja, ale jego dźwięk jest mocniejszy niż wcześniejszych remasterów, wszystko jest bardziej konturowe. Jak gdyby Frippowi chodziło o pokazanie większej ilości informacji. Co się udało, tyle iż kosztem plastyki, która wcześniej była lepsza.
Najbardziej interesowało mnie jednak porównanie płyty z 2025 roku i „The Definitive Version” z roku 1989. Ta nie jest zła. Ma nocno dobite brzmienie, znakomity atak dźwięku i dźwięczność. Jest też bardzo żywa, w tym sensie, iż starano się w niej podkreślić dynamikę przez kompresję i rozjaśnienie czoła ataku.
Ale to też dość mocno męczące granie, przynajmniej w porównaniu z tym, co dostajemy teraz. Obraz wersji z 1989 roku jest węższy bardziej suchy. To też ma zalety, ponieważ wszystko jest bardziej jednoznaczne. Ale to też o wiele bardziej suchy dźwięk – żywy, ale też „wąski”, jeżeli chodzi o szerokość barw. I to chyba w tym porównaniu najlepiej wychodzi to, co udało się Wilsonowi w nowym miksie. Jest po prostu wspaniały.
» Jakość dźwięku: 8/10
▌ Podsumowanie
Jest tak, iż każda kolejna wersja ukochanego albumu jawi się jako ta „lepsza”. Oczekujemy tego i samospełniająca się przepowiednia nam to daje. Otrzeźwienie przychodzi powoli. Nie zawsze na gorsze, często wręcz umacnia nas w początkowym entuzjazmie. Ale często jest tak, iż weryfikujemy swoje stanowisko. Tak miałem w przypadku remiksów katalogu Depeche Mode, które w wersji SACD z lat 2006-2007 są dość słabe, na LP niezłe i dopiero wersja Blu-spec CD2 (BSCD2) z 2014 oddała im sprawiedliwość. Ale i tak oryginalne, pierwsze tłoczenia na CD wydają mi się najciekawsze.
W przypadku albumów King Crimson zauważam następującą tendencję: pierwsze reedycje CD są dobre, ale mało rozdzielcze, trochę „zduszone”. Kolejne starają się otworzyć dźwięk, co brzmi nieźle. Ale jedynie wersja HDCD na złotym podkładzie zdaje się utrafiać w punkt. Jakby mialła dobry balans między nasyceniem, a selektywnością. Płyty Platinum SHM-CD przyniosły kolejne oczyszczenie dźwięku. To był remiks, który podał wszystko blisko nas w wyraźny sposób – w sposób, który pokazywał prawdziwą dynamikę zapisaną na oryginalnych taśmach. Dopiero jednak nowy remiks go dociążył i wypełnił. Tak więc, obok HDCD, to mój ulubiony transfer muzyki King Crimson do XXI wieku. Szkoda, iż bez boxów i bez wersji SACD lub chociażby UHQCD… Ale jest naprawdę bardzo dobrze. »WP
»«
» JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyty były odtwarzane na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Sygnał od niego przesyłany był do przedwzmacniacza przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris Evo interkonektem Crystal Cable Absolute Dream. W torze były również wzmacniacz mocy Soulution 710 oraz kolumny Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.
Odtwarzacz połączyłem ze sztuczną masą → NORDOST QRT QKORE6.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”
«●»














![Nielegalna fabryka amfetaminy. Narkotyki wozili taczką [WIDEO, ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/collage_26.jpg)
