Już w Mikołajki do kin trafi piękny familijny film „Kina i Yuk”. To inspirowana prawdziwymi wydarzeniami niezwykła opowieść, od reżysera „Młodego renifera Alexa”, o dwóch zakochanych i dzielnych polarnych liskach, które muszą stawić czoła nieoczekiwanej rozłące. Zwierzątka zostają rozdzielone na skutek topnienia lodu morskiego. Za wszelką cenę chcą się odnaleźć.
Zanim znów się spotkają, po drodze nawiążą nieoczekiwane przyjaźnie: z troskliwą suczką Ritą czy Kuną Rozrabiaką. Każde z nich przeżyje wielką, choć czasami niebezpieczną, ale pełną wzruszeń i akcji przygodę.
To niezwykle inspirujący film o miłości, bohaterstwie i oddaniu, a w podróż pełną arktycznych niespodzianek i cudów natury zabierze nas Michał Żebrowski.
Reżyser filmu, Guillaume Maidatchevsky, zaczerpnął pomysł na film z artykułu o polarnym lisie dryfującym na olbrzymiej krze, która odłamała się od pokrywy lodowej u wybrzeży Labradoru na północy Kanady. Uderzył go widok tego małego, przemokniętego zwierzęcia uwięzionego na przypadkowej tratwie. Wtedy od razu przyszedł mu do głowy pomysł na film. Reżyser postanowił cofnąć się w czasie i opowiedzieć o tym, jak lis znalazł się na krze.
Film „Kina i Yuk” jest oparty na prawdziwej historii tego małego lisa odciętego od świata:
W Kanadzie trzech poławiaczy krabów Mallory Harrigan, Cliff Russell i Allan Russell uratowało polarnego lisa, uwięzionego na górze lodowej, blisko wybrzeży Labradoru pod koniec czerwca 2018 roku.
Zwykle poławiacze krabów nie łowią polarnych lisów, ale pewna załoga z południowego Labradoru miała taki połów w zeszłym tygodniu. Alan Russell z St. Lewis powiedział, iż jego statek płynął około siedmiu kilometrów od brzegu, kiedy dostrzegli coś na pobliskiej górze lodowej.
„Zobaczyliśmy jakiś kształt na lodzie. Nie wiedzieliśmy, co to jest – opowiedział Russell. Postanowiliśmy podpłynąć i sprawdzić. To był polarny lis. Nie był zbyt duży, był cały przemoczony, a nad nim krążyły mewy”.
Załoga próbowała ściągnąć lisa z mającej kształt grzyba lodowej góry, ale wystraszone zwierzę nie pozwoliło im się zbliżyć. Użyli zatem łodzi, aby rozbić podstawę lodu i wyłowili lisa z wody przy użyciu sieci. „Był w bardzo złym stanie, ponieważ woda była przenikliwie zimna”, wspomina Russell.
Kiedy lis znalazł się na pokładzie statku (załoga umieściła go w plastikowym pojemniku), nie chciał jeść. Był zdenerwowany. Kiedy statek zatrzymał się w Pinsent Arm po zapasy, załoga wsypała do pojemnika trochę trocin, aby lis mógł się wysuszyć.
Co ważniejsze, udało im się nakłonić zwierzę do jedzenia… parówek. Załoga zabrała lisa do portu w William’s Harbour, skąd wypłynęli na połów, ale przez cały czas karmili go przez kilka dni, zanim go wypuścili. „W ogóle nie był agresywny”, opowiada Russell. „Po jakimś czasie, kiedy do nas podchodził, coraz bardziej nas lubił, ponieważ go karmiliśmy. Później już się nas nie obawiał”.
Russell podkreśla, iż jeszcze nigdy nie spotkał zwierzęcia tego gatunku tak daleko od brzegu. Podejrzewa, iż lis prawdopodobnie szukał jedzenia na pokrywie lodowej, kiedy lód pękł, a lis został uwięziony.
Russel opowiada, iż kiedy ostatni raz widział lisa, zwierzę z zadowoleniem zwiedzało stare psie budy w William’s Harbour – miasteczku, które zostało ponownie zaludnione w 2017 roku. „Teraz wygląda o wiele lepiej. Biega sobie wszędzie, więc chyba jest na tyle zdrowy, żeby wrócić do siebie”.