Kim są ankietowani? Karol Strasburger ujawnił sekret „Familiady”

radiopogoda.pl 2 godzin temu

„Familiada” to program, bez którego wręcz nie można wyobrazić sobie ramówki TVP2. W końcu jest jej żelaznym punktem od równo 30 lat! Oparty na amerykańskim formacie „Family Feud” teleturniej od samego początku prowadzi słynący z suchych żartów Karol Strasburger. Pierwotnie gospodarzem miał być inny aktor, Paweł Warzecki. Jednak z obecnej perspektywy widzowie z pewnością niczego by w obsadzie nie zmieniali.

Rozwiąż quiz o tytułach przebojów z PRL. Jesteś mistrzem, jeżeli zgarniesz 100 proc. punktów! Dalszą część artykułu znajdziesz pod quizem…

Pytanie 1 z 20
Jakiego słowa brakuje w tytule: "Nie bądź taki szybki […]" Katarzyny Sobczyk?
Will
Bill
Kill
Następne pytanie

„Familiada”. Kim są ankietowani?

We wtorek 17 września przypadała 30. rocznica emisji pierwszego odcinka kultowego teleturnieju. Z tej okazji w rozmowie z Pomponikiem Karol Strasburger zdradził parę sekretów dotyczących programu „Familiada”. Wśród kwestii, które od dawna najbardziej nurtowały widzów i internautów, był z pewnością dobór ankietowanych.

Jak bowiem wiadomo, w teleturnieju chodzi o to, żeby na dane pytania udzielić odpowiedzi, które wcześniej były najczęściej wskazywane przez ankietowanych. Kim więc ci ankietowani są?

Ankietowany to taki zwykły, średni człowiek chodzący po ulicy – ale nie tylko – bo czasem są to ludzie z Internetu, którzy biorą udział w ankietach. Do nich wykonywane są telefony i wysyłane maile z zapytaniami – tłumaczył 77-latek.

Zaznaczył, iż wśród ankietowanych mogą pojawić się ponadto uczestnicy „Familiady”. Jak bowiem wyjaśnił: – To są też rodziny, które się zgłaszają, bo jest ich dość dużo – i przy okazji są pytani – zdradził.

Karol Strasburger o wpadkach w „Familiadzie”

„Familiada” przez trzy dekady dostarczyła wielu zaskakujących i zabawnych sytuacji, które pamiętamy do dziś. Uczestnicy swoimi odpowiedziami potrafili naprawdę zaskoczyć nie tylko widzów, ale też samego prowadzącego. Skąd mogą brać się takie wpadki?

One wynikają (…) z braku zrozumienia pytania, bowiem jak widać, wcale nie jest łatwo je zadać (…), to wynika też z nerwów (…). Ja rozumiem jego (uczestnika – przyp. red.) niewiedzę i jestem z nim, trzymam kciuki, ponieważ wiem, iż może się pogubić (…). Wcale się z niego nie śmieję – zaznaczał w wywiadzie dla Pomponika Karol Strasburger.

Idź do oryginalnego materiału