Kim naprawdę jesteśmy? Gorzka refleksja na temat naszych codziennych relacji

film.interia.pl 5 dni temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Bernhard Wenger w swoim pełnometrażowym debiucie "Paw zwyczajny" stawia pytanie, które brzmi jak banał, ale w rzeczywistości jest wyrzutem sumienia współczesności: kim jesteśmy, gdy całe życie spędzamy, odgrywając cudze role? Prowokująca satyra na elity i dobrze wyreżyserowana czarna komedia.


Matthias (Albrecht Schuch), bohater filmu, to mężczyzna szarmancki, miły i cierpliwy. Słowem: ktoś, z kim każdy chciałby spędzać czas. Ale za towarzystwo trzeba mu zapłacić. Jako pracownik firmy "Człowiek do wynajęcia" Matthias wciela się w role na zamówienie: partnera na randkę, ojca-pilota na szkolnym dniu kariery, syna na spotkaniu urodzinowym. Dbałość o szczegóły i zaangażowanie sprawiają, iż relacje te wydają się autentyczne, często bardziej niż związki budowane w realnym życiu. Problem zaczyna się w chwili, gdy jego dziewczyna Sophia odchodzi, mówiąc: "nie jesteś już prawdziwy". To zdanie rozpoczyna spiralę egzystencjalnego kryzysu, który pociąga w dół i bohatera, i jego biznes.Reklama
Zobacz zwiastun filmu "Paw zwyczajny".


Gdy autentyczność staje się towarem deficytowym


Austriacki reżyser konstruuje film na granicy groteski i czarnej komedii, pokazując świat, w którym autentyczność staje się towarem deficytowym. Symboliczna scena, gdy system rozpoznawania głosu nie potrafi zidentyfikować Matthiasa, zamienia się w gorzką metaforę człowieka pozbawionego osobowości. Absurd miesza się tu z melancholią, od efektownych scen towarzyskich performensów po drobne gagi, jak telefon do firmy, od której bohater wynajmuje psa.
"Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają" - pisał William Szekspir.


Właśnie w tym kontekście znaczący staje się tytuł filmu "Paw zwyczajny". Paw to symbol popisu, próżności i efektowności, ale zestawiony ze słowem zwyczajny odsłania gorzką ironię. Przyjmujemy rozmaite maski, odpowiadając na oczekiwania widowni, jaką są inni ludzie. Raz utożsamiamy się ze swoją rolą szczerze, innym razem odgrywamy ją cynicznie, licząc na konkretne korzyści. W świecie, w którym wszyscy próbują błyszczeć, pokaz staje się normą, a maski tracą wyjątkowość.
Bohater filmu, niczym paw rozpościerający pióra, prezentuje przed innymi starannie dobrane role, atrakcyjne i przekonujące, ale pod fasadą kryje się zwyczajność, samotność i brak prawdziwego głosu. Tytuł staje się więc metaforą współczesności: efektowna fasada przykrywa krzykliwą, ale pustą treść.


Satyra na elity, kapitalizm i media społecznościowe


Nie sposób nie zestawić "Pawia zwyczajnego" z twórczością Rubena Östlunda ("The Square"), Yorgosa Lanthimosa ("Lobster") czy Urlicha Seidla ("Raj. Wiara"). I rzeczywiście film mieści się w modnej dziś estetyce "satyry na elity", kapitalizm i media społecznościowe. Posługuje się przy tym karykaturą, która obnaża mechanizmy pozorów, prowadząc do momentów balansujących na granicy groteski. To środki wyrazu dobrze rezonujące z widzem, bo pozwalają w krzywym zwierciadle zobaczyć własne lęki. Ten nurt, który rządzi festiwalami i streamingami, choć coraz częściej budzi pytania o własną wtórność.


Jednak film Wengera różni się od twórczości Östlunda, gdyż "Paw zwyczajny" jest cieplejszy, bardziej skupiony na jednostce. Matthias nie jest wyłącznie karykaturą ani obiektem drwin, ale tragicznym błaznem, w którym dostrzegamy obawy: przed samotnością, przed brakiem tożsamości. Jego losy to nie tylko satyra, ale i przypowieść o tym, jak łatwo zatracić siebie, gdy życie zamienia się w nieustanny pokaz przed innymi. To odróżnia film od hollywoodzkiej quasi-satyry, która zatrzymuje się na pokazywaniu paskudnych charakterów w pięknych miejscach, karmiąc widza aspiracyjnym apetytem, zamiast realnym gniewem wobec systemu.
Na tle tych zjawisk "Paw zwyczajny" wyróżnia się wyważeniem. Kluczem pozostaje rola Albrechta Schucha, który po nominowanej do BAFTA kreacji w "Na Zachodzie bez zmian" pokazuje tu zupełnie inne oblicze. Jego Matthias jest zabawny, irytujący, ale i przejmujący. To człowiek-wydmuszka, który w desperacji próbuje odzyskać własny głos.
Film sfilmowany przez Albina Wildnera zachwyca precyzyjnie skomponowanymi kadrami, chłodnymi, nieruchomymi, jakby rejestrowały muzealny eksponat, a nie żywego człowieka. Na tym tle absurdalne sytuacje wybrzmiewają jeszcze mocniej. Śmiech miesza się z niepokojem, a prosta historia zamienia się w refleksję nad naszymi czasami, gdzie autentyczność sprzedaje się na godziny.
"Paw zwyczajny" to obiecujący debiut, mieszczący się w modnej fali satyr na elity, ale nie daje się jej pochłonąć. Film prowokuje, równie często śmiech ustępuje miejsca gorzkiej refleksji. To kino, które nie tylko demaskuje fałsz naszych codziennych relacji, ale i zachęca do zadania sobie pytania: kim naprawdę jesteśmy.
7/10
"Paw zwyczajny" (Pfau), reż. Bernhard Wenger, Niemcy, Austria 2024, dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 22 sierpnia 2025 roku.
Idź do oryginalnego materiału