Kim były kobiety z najsłynniejszych obrazów?

supernowosci24.pl 10 miesięcy temu
„Dama z gronostajem” Leonardo da Vinci znajduje się w zbiorach Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, a „Mona Lisa” w 1797 r. trafiła do stałej ekspozycji w paryskim Luwrze. (Fot. Domena publiczna)

Ile dzieci miała Mona Lisa? Czyją kochanką była „Dama z gronostajem”? Czy „Dziewczyna z perłą” istniała naprawdę? Jaką rolę w sztuce odegrała żona starosty z Hoczwi? Tajemnice kobiet z najsłynniejszych obrazów zdradza dr JAROSŁAW SERAFIN, historyk, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku.

– Przez wieki kobietom różnie się wiodło. Jednak u artystów zawsze miały wzięcie…

– Kobiety obsadzano w malarstwie europejskim w najrozmaitszych rolach. W zależności od ducha epoki oraz wyobrażeń artysty wypełniały ideał świętych lub kusicielek, symbolizowały stałość i czystość, lub uosabiały przewrotność i świat zmysłowy. Kobieta u Delacroix staje się metaforą wolności, podczas gdy u Malczewskiego wyobraża śmierć. Niezależnie jednak od symboliki, owa odwieczna fascynacja kobietą znajduje odzwierciedlenie w największych arcydziełach malarstwa.

– Weźmy więc pod lupę na początek „Damę z gronostajem” Leonarda da Vinci.

– Najcenniejszy obraz w krajowych zbiorach przedstawia Cecylię Gallerani, którą – dla jej przymiotów umysłu – moglibyśmy nazwać „kobietą renesansu”. Znakomicie wykształcona, władająca greką i łaciną, prowadziła głębokie dysputy filozoficzne i parała się wysoką poezją. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, iż właśnie rzadkim walorom intelektu zawdzięcza „Dama” ów piękny portret.

– Czym zatem sobie zasłużyła?

– Leonardo uwiecznił ją na niewielkiej desce orzechowej z bardziej prozaicznego powodu. Otóż, poruszająca się w dworskim środowisku Mediolanu, Cecylia była kochanką księcia Lodovica Sforzy, ówczesnego patrona malarza. Właśnie w nawiązaniu do tej relacji, bo Lodovico nosił przydomek Gronostaj, Leonardo włożył w ramiona Cecylii uroczego futrzaka, który dodatkowo zasłonił jej brzemienny stan.

– To było dziecko księcia?

– Tak. Ze związku z Lodovico miała ona niebawem urodzić syna Cesare, jednak wobec dokonanych już zaręczyn księcia z Beatrice d’Este, genialny malarz w tak zmyślny sposób „ocenzurował” ciążę naszej damy.

Zwykłe życie Giocondy

– Czy równie intrygująca jest prawdziwa historia tajemniczej Mony Lisy?

– W przeciwieństwie do poprzedniczki, bohaterka portretu – Lisa Gherardini del Giocondo – nie była postacią ani znaną, ani wybitną, a jednak przeszła do historii z opinią najbardziej fascynującej i tajemniczej modelki wszechczasów. Źródło niezwykłej kariery – poza wyjątkowymi walorami malarskimi, mistrzowską demonstracją stosowanej przez Leonardo techniki „sfumato” – tkwi przede wszystkim w niepowtarzalnym, subtelnym uśmiechu Giocondy.

– Co za nim stoi?

– Takie właśnie pytanie nurtuje od co najmniej dwustu lat kolejne pokolenia badaczy i historyków sztuki, którzy imputują modelce kokieterię, zawoalowaną drwinę, a choćby – o zgrozo – chorobę tarczycy. Naturalnie nigdy nie uzyskamy jednoznacznej odpowiedzi, i być może dlatego na Mona Lisę patrzymy z niegasnącą fascynacją.

– A co wiadomo o jej życiu?

– Lisa Gherardini del Giocondo trochę na przekór naszym fantastycznym wyobrażeniom, w świetle źródeł historycznych miała dość pospolity, wolny od sensacyjnych wątków, żywot. Wydana za florenckiego bławatnika, urodziła i wychowała mu sześcioro dzieci, a po jego śmierci w 1539 roku, trafiła do klasztoru św. Urszuli, gdzie zakończyła swoje na wskroś zwyczajne życie.

– To może chociaż biografia „Mony Lisy Północy”, czyli „Dziewczyny z perłą” Johannesa Vermeera dostarczy więcej wrażeń?

– Niestety nie. Ta niewielka kompozycja stanowi przykład tzw. tronie, charakterystycznego dla epoki studium fizjonomii, nie przedstawiającego żadnej konkretnej osoby. Stąd też dociekanie tożsamości modelki wydaje się bezcelowe.

„Dziewczyna z perłą” Johannesa Vermeera znajduje się w muzeum Mauritshuis w Hadze. (Fot. Domena publiczna)

– Trudno w to uwierzyć. Tym bardziej, iż bohaterka obrazu trafiła zarówno na karty powieści, jak i na ekrany kin…

– Obecność tego dzieła w popkulturze jest najlepszą miarą jego popularności. Ten wybitny wizerunek stanowi jedno ze szczytowych osiągnięć malarstwa niderlandzkiego złotej ery. Tytułowa perła, zdobiąca kolczyk, symbolizuje czystość oraz niewinność, lub – według innej interpretacji – kobiecą próżność…

Kobiety Picassa

– Idąc tropem próżności, pójdźmy w kierunku złota i słynnego dzieła Gustawa Klimta „Pocałunek”. Tu już kobieta nie jest sama…

– Tak, bo obok samodzielnych przedstawień, w światowym malarstwie odnajdujemy również niezwykle zmysłowe ujęcia kobiety w miłosnych objęciach kochanka. W najwybitniejszym dziele secesji wiedeńskiej Gustaw Klimt wprowadza nas w intymną atmosferę momentu, w którym para kochanków, stojąc na skarpie kwietnej łąki, łączy się w chwili pocałunku. Poza klęczącej kobiety wyraża uległość i delikatność, podkreśloną dodatkowo silnym objęciem amanta.

„Pocałunek” Gustava Klimta znajduje się w kolekcji Österreichische Galerie Belvedere we Wiedniu. (Fot. Domena publiczna)

-Kim jednak jest owa niewiasta?

– I w tym wypadku nie potrafimy jednoznacznie wskazać personaliów modelki, a – biorąc pod uwagę zamiłowanie Klimta do kobiet – wybór jest doprawdy szeroki.

– „Pocałunek” od razu doceniono – gwałtownie trafił do Galerii Austriackiej Belvedere we Wiedniu, gdzie znajduje się do dziś. Takiego szczęścia ze swoimi „Pannami z Avinionu” nie miał Pablo Picasso…

– Hiszpański geniusz, przełamując konwencje stylistyczne oraz obyczajowe tabu, zaprezentował pięć nagich postaci niewieścich w silnie zgeometryzowanej, zdeformowanej formie. Panny z obrazu epatują dzikością i wyuzdaniem, a w miejsce tradycyjnej apologii piękna kobiecego ciała, na pierwszy plan wysuwa się wyzywająca drapieżność, a choćby brzydota. Jego dzieło przyjęto pierwotnie z dezaprobatą. Ostatecznie jednak, nie tylko wytyczyło nowe tory w sztuce, ale zostało też po wielu dekadach uznane za „opus magnum” w dorobku Picassa i najważniejsze malowidło dwudziestego wieku. Zarówno świat sztuki, jak i artystyczna wizja kobiety uległy gigantycznemu przewartościowaniu za sprawą tytułowych panien.

– A były one…

– … prostytutkami z ulicy d’Avinyo w Barcelonie.

Muza Malczewskiego

– To może teraz przykład jednej z polskich muz?

– Kobietę, jako źródło inspiracji malarskiej – najsłynniejszą bodaj muzę w dziejach polskiego malarstwa, wzmiankuje się często w związku z biografią wybitnego symbolisty, Jacka Malczewskiego. Trudno powiedzieć, jak rozwinęła by się jego sztuka, gdyby nie postać Marii z Brunickich Balowej.

„Autoportret z muzą trzymającą berło i serce” Jacek Malczewski.

– Co ich łączyło?

– Malczewski przez lata – i z wzajemnością – kochał tę piękną kobietę, której urok – jak sam twierdził – przemienia rzemieślnika w artystę. Uczuciu nie przeszkadzał fakt, iż oboje pozostawali w związkach małżeńskich, ani choćby przyjaźń i podziw, jakie żywił dla malarza mąż Marii, Stanisław Jakub Bal z Hoczwi. Głośny i wieloletni romans miał potężne przełożenie na malarstwo Malczewskiego, a Maria była dlań nie tylko źródłem natchnienia oraz modelką, ale także najważniejszym recenzentem, a choćby odważnym moderatorem jego sztuki. To pod jej wpływem artysta wprowadził do swojej sztuki wątki mityczne, w tym słynne harpie. Jej też oblicze uzyskały postaci z największych dzieł mistrza, w tym piękność ze słynnego „Autoportretu z Muzą, trzymającą berło i serce”. Tytuł dzieła jest tak wymowny, iż nie wymaga komentarza. Oddaje też istotę relacji, która jednak nie przerwała próby czasu i – ku rozpaczy artysty – została zakończona w 1914 roku.

Dama z sanockiego muzeum

Dr Jarosław Serafin i „Dama z wachlarzem” Gijsberta Sibilli. (Fot. Paweł Dubiel)

– A czy w sanockim Muzeum Historycznym, którego jest Pan dyrektorem poleciłby Pan jakieś dzieło z kobietą w roli głównej?

– Oczywiście. Tu, pośród najrozmaitszych dzieł sztuki, dyskretnie i nienachalnie swoje uroki prezentuje „Dama z wachlarzem”. Autorem portretu jest artysta akurat dość nieznany, ale jednocześnie bardzo ciekawy, bo parający się tworzeniem tylko hobbystycznie. Nazywał się Gijsbert Sibilla i był… burmistrzem. Jego dzieło jest jednym z najcenniejszych dzieł malarskich w naszym muzeum.

– Czy znana jest tożsamość jego modelki?

– Nie, ponieważ podobnie jak w przypadku „Dziewczyny z perłą” jest to tzw. tronie. Niemniej jednak zachwycający wizerunek, nawiązujący godnie do największych dzieł niderlandzkich mistrzów, wart jest chwili kontemplacji i stanowi nieostatni powód, by ująć w planach turystycznych również nasze Muzeum.

Rozmawiała Aneta Jamroży

Idź do oryginalnego materiału