Dwa lata temu deweloperzy z CyberConnect2 wyściubili nosy z bezpiecznej, licencyjnej przestrzeni i wypuścili na rynek swoją pierwszą, samodzielnie wydaną grę. "Fuga: Melodies of Steel" nie zaznaczyło co prawda zbyt wyraźnie swojej obecności na rynku, jednak krytycy, którzy zdecydowali się pochylić nad tym nietypowym tytułem, wypowiadali się o nim nad wyraz ciepło. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, iż Japończycy pracują nad sequelem. Ba, marzy im się przekucie tej opowieści w pełnoprawną trylogię.
"Fuga: Melodies of Steel 2" jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z jedynki, więc wypadałoby poczynić tu delikatne wprowadzenie dla tych, którzy nie mieli z nią do czynienia. Niech nie zwiodą Was urocze grafiki z pieskami i kotkami. Produkcja japońskiego studia to trudna i emocjonalnie angażująca opowieść o wojnie. I to takiej totalnej, nieoszczędzającej nikogo niezależnie od pochodzenia. Przypominające do złudzenia faszystowskie Niemcy, Imperium Bergman wyniszcza wzorowaną na Francji krainę zamieszkaną przez antropomorficzne psy i koty. Splot okoliczności prowadzi do tego, iż jedenastka osieroconych dzieci siada za sterami potężnego, posiadającego własną świadomość czołgu Taranis. Maszyna staje się tu nie tylko ich największym sprzymierzeńcem, ale i przyczyną niewyobrażalnego cierpienia. Sequel kontynuuje tę historię, dorzucając jeszcze większą ilość krojonej cebuli i emocjonalnej karuzeli.
Trudno jednoznacznie przypisać ten tytuł do jednego, konkretnego gatunku. Rozgrywka toczy się tu ściśle wytyczoną ścieżką, niepozwalającą na drastyczne odstępstwa. Brak tu możliwości grindowania, a główny akcent położono na rozważne i długoterminowe zarządzanie zasobami oraz dostępnym personelem. Każdy rozdział prowadzi nas od punktu A do B, możemy jedynie od czasu do czasu korygować kurs, decydując się na wybranie bardziej ryzykownej drogi. Ta, choć obrodzi okrutnymi i wymagającymi przeciwnikami, da nam w zamian cenne znaleziska, dzięki którym ulepszymy komponenty prowadzonego czołgu.
Nie będę zdradzać dlaczego, ale w sequelu zasiądziemy za sterami czołgu podobnego do Taranisa. Tarascus, pomimo swojej potęgi, nie jest jednak niezniszczalny. Gra nie posiada trybu easy, a staje się zauważalnie trudniejsza z każdym pokonywanym rozdziałem. Oznacza to, iż brak instynktu samozachowawczego i rozsądnego planowania może zapędzić nas w kozi róg, który zamknie nas w pętli śmierci. Twórcy przygotowali pewien wytrych pozwalający uniknąć kanonady zgonów. Jest on moralnie wątpliwy i prawdopodobnie nie będzie odpowiadał każdemu graczowi. Otóż w momencie kryzysu, prowadzony przez dzieci czołg wchodzi w tryb pozwalający na odpalenie Soul Cannon, potężnej wyrzutni bez problemu anihilującej każdego przeciwnika. Jaki jest haczyk? Otóż działo napędzane jest losowo wybranym dzieckiem. Użycie broni powoduje bezpowrotną śmierć naszego podopiecznego. Podjęcie takiej decyzji nie tylko osłabi siłę naszej drużyny na przyszłe potyczki, ale pozostawi też nieprzyjemną wyrwę w serduszku, gdyż nietrudno nie przywiązać się do tej ekipy małych wrażliwych stworzonek.
Zmianą względem jedynki jest wprowadzenie dodatkowego wentyla bezpieczeństwa w postaci Managarm. Atak ten również zadaje ogromne obrażenia, ale w konsekwencji pozbawia drużynę doświadczenia. No cóż, zawsze to lepsza alternatywa niż posłanie na śmierć bezbronnego szczeniaczka.
Caninu i Felineko, czyli pieski i kotki świata "Fugi" nie mają łatwego życia. Ekipa osieroconych zwierzaków próbuje trzymać się razem i przetrwać w świecie, który tak naprawdę wali się na ich oczach. W określonych momentach będziemy mogli poznać uczucia każdego z dzieci oraz pogłębić relację między nimi. To przełoży się bezpośrednio na ich potencjał bojowy. Im silniejsza więź między dziećmi, tym poważniejszymi atakami dysponują, bonusy do statystyk odpalają się częściej. Nie spodziewajcie się tu jednak jakichś wyjątkowych, filozoficznych rozkmin. To wciąż tylko dzieci, których umysły nie do końca radzą sobie z otaczającą rzeczywistością, a ich myśli ukierunkowane są przede wszystkim na przeżycie. Przerywniki między walkami to nie tylko okazja do rozmów i ulepszenia czołgu. Dostępne punkty akcji wykorzystamy na gotowanie, oporządzanie kurek i owieczek, czy też tak prozaiczne czynności, jak pranie i drzemeczki. Wszystko po to, by podbić poziom doświadczenia niesfornych podopiecznych.
Każde z nich przypisane jest do jednej z trzech broni – wyrzutni granatów, maszynówki albo armaty. Z przeciwnikami rozprawimy się turowo na zasadzie "papier-kamień-nożyce". Rozbijanie wrogów odpowiednimi kombinacjami, opóźnianie ich ataków i nakładanie efektów niwelujących pancerz będzie tu kluczowe, zwłaszcza w kontekście tego, co napisałam wyżej o poziomie trudności.
"Fuga: Melodies of Steel 2" nie wprowadza spektakularnych zmian względem swojego poprzednika. Zresztą, po co poprawiać coś, co działało zaskakująco dobrze? Sequel, podobnie jak pierwowzór, wyzwolił we mnie wiele emocji, skłonił do refleksji i zaangażował w historię bardziej, niż mogłam się tego spodziewać. Produkcja CyberConnect2 to trudny, ale dający jednocześnie wiele satysfakcji tytuł, po który powinien sięgnąć każdy zaintrygowany nietypowym podejściem do prowadzenia historii oraz poszukujący wyzwań wymagających strategicznego myślenia.
"Fuga: Melodies of Steel 2" jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z jedynki, więc wypadałoby poczynić tu delikatne wprowadzenie dla tych, którzy nie mieli z nią do czynienia. Niech nie zwiodą Was urocze grafiki z pieskami i kotkami. Produkcja japońskiego studia to trudna i emocjonalnie angażująca opowieść o wojnie. I to takiej totalnej, nieoszczędzającej nikogo niezależnie od pochodzenia. Przypominające do złudzenia faszystowskie Niemcy, Imperium Bergman wyniszcza wzorowaną na Francji krainę zamieszkaną przez antropomorficzne psy i koty. Splot okoliczności prowadzi do tego, iż jedenastka osieroconych dzieci siada za sterami potężnego, posiadającego własną świadomość czołgu Taranis. Maszyna staje się tu nie tylko ich największym sprzymierzeńcem, ale i przyczyną niewyobrażalnego cierpienia. Sequel kontynuuje tę historię, dorzucając jeszcze większą ilość krojonej cebuli i emocjonalnej karuzeli.
Trudno jednoznacznie przypisać ten tytuł do jednego, konkretnego gatunku. Rozgrywka toczy się tu ściśle wytyczoną ścieżką, niepozwalającą na drastyczne odstępstwa. Brak tu możliwości grindowania, a główny akcent położono na rozważne i długoterminowe zarządzanie zasobami oraz dostępnym personelem. Każdy rozdział prowadzi nas od punktu A do B, możemy jedynie od czasu do czasu korygować kurs, decydując się na wybranie bardziej ryzykownej drogi. Ta, choć obrodzi okrutnymi i wymagającymi przeciwnikami, da nam w zamian cenne znaleziska, dzięki którym ulepszymy komponenty prowadzonego czołgu.
Nie będę zdradzać dlaczego, ale w sequelu zasiądziemy za sterami czołgu podobnego do Taranisa. Tarascus, pomimo swojej potęgi, nie jest jednak niezniszczalny. Gra nie posiada trybu easy, a staje się zauważalnie trudniejsza z każdym pokonywanym rozdziałem. Oznacza to, iż brak instynktu samozachowawczego i rozsądnego planowania może zapędzić nas w kozi róg, który zamknie nas w pętli śmierci. Twórcy przygotowali pewien wytrych pozwalający uniknąć kanonady zgonów. Jest on moralnie wątpliwy i prawdopodobnie nie będzie odpowiadał każdemu graczowi. Otóż w momencie kryzysu, prowadzony przez dzieci czołg wchodzi w tryb pozwalający na odpalenie Soul Cannon, potężnej wyrzutni bez problemu anihilującej każdego przeciwnika. Jaki jest haczyk? Otóż działo napędzane jest losowo wybranym dzieckiem. Użycie broni powoduje bezpowrotną śmierć naszego podopiecznego. Podjęcie takiej decyzji nie tylko osłabi siłę naszej drużyny na przyszłe potyczki, ale pozostawi też nieprzyjemną wyrwę w serduszku, gdyż nietrudno nie przywiązać się do tej ekipy małych wrażliwych stworzonek.
Zmianą względem jedynki jest wprowadzenie dodatkowego wentyla bezpieczeństwa w postaci Managarm. Atak ten również zadaje ogromne obrażenia, ale w konsekwencji pozbawia drużynę doświadczenia. No cóż, zawsze to lepsza alternatywa niż posłanie na śmierć bezbronnego szczeniaczka.
Caninu i Felineko, czyli pieski i kotki świata "Fugi" nie mają łatwego życia. Ekipa osieroconych zwierzaków próbuje trzymać się razem i przetrwać w świecie, który tak naprawdę wali się na ich oczach. W określonych momentach będziemy mogli poznać uczucia każdego z dzieci oraz pogłębić relację między nimi. To przełoży się bezpośrednio na ich potencjał bojowy. Im silniejsza więź między dziećmi, tym poważniejszymi atakami dysponują, bonusy do statystyk odpalają się częściej. Nie spodziewajcie się tu jednak jakichś wyjątkowych, filozoficznych rozkmin. To wciąż tylko dzieci, których umysły nie do końca radzą sobie z otaczającą rzeczywistością, a ich myśli ukierunkowane są przede wszystkim na przeżycie. Przerywniki między walkami to nie tylko okazja do rozmów i ulepszenia czołgu. Dostępne punkty akcji wykorzystamy na gotowanie, oporządzanie kurek i owieczek, czy też tak prozaiczne czynności, jak pranie i drzemeczki. Wszystko po to, by podbić poziom doświadczenia niesfornych podopiecznych.
Każde z nich przypisane jest do jednej z trzech broni – wyrzutni granatów, maszynówki albo armaty. Z przeciwnikami rozprawimy się turowo na zasadzie "papier-kamień-nożyce". Rozbijanie wrogów odpowiednimi kombinacjami, opóźnianie ich ataków i nakładanie efektów niwelujących pancerz będzie tu kluczowe, zwłaszcza w kontekście tego, co napisałam wyżej o poziomie trudności.
"Fuga: Melodies of Steel 2" nie wprowadza spektakularnych zmian względem swojego poprzednika. Zresztą, po co poprawiać coś, co działało zaskakująco dobrze? Sequel, podobnie jak pierwowzór, wyzwolił we mnie wiele emocji, skłonił do refleksji i zaangażował w historię bardziej, niż mogłam się tego spodziewać. Produkcja CyberConnect2 to trudny, ale dający jednocześnie wiele satysfakcji tytuł, po który powinien sięgnąć każdy zaintrygowany nietypowym podejściem do prowadzenia historii oraz poszukujący wyzwań wymagających strategicznego myślenia.