Siedziałam w naszym salonie, a na duszy miałam tak ciężko, jak nigdy wcześniej.
Przyjaciółka opowiedziała mi prawdę, którą znała od dawna, ale nie miała odwagi mi powiedzieć. Teraz, gdy sama została porzucona przez męża dla innej kobiety, uznała, iż nie ma prawa dłużej milczeć.
Okazało się, iż mój mąż, Andrzej, pięć lat temu rozpoczął związek z inną kobietą. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, gdy znajoma z pracy wspomniała, iż słyszała, iż mój mąż kupił mieszkanie, o którym nie miałam pojęcia.
To mieszkanie, które Andrzej niedawno kupił, było dla niej – dla tej drugiej kobiety.
Słowa na kartce rozpływały się przed moimi oczami. Jak to mogło się stać? Jak ja, wierna żona, mogłam nie zauważyć, iż coś jest nie tak?
Cała nasza rodzina, nasze dzieci, nasze plany – wszystko było wspólne. Dbałam o dom, gotowałam, uczyłam dzieci, troszczyłam się o niego. Organizowałam przytulne wieczory, podczas których wspólnie śmialiśmy się i marzyliśmy.
A teraz dowiedziałam się, iż przez cały ten czas był z inną kobietą. Co więcej, nie tylko spędzał z nią czas, ale także wspierał ją finansowo, kupował prezenty, dawał pieniądze na codzienne potrzeby.
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, brzmiała: „Jak to się stało?”. Moja dusza nie mogła przyjąć tej rzeczywistości.
Andrzej nigdy nie dawał mi do zrozumienia, iż coś jest nie tak. Każdego dnia wracał do domu, witał mnie i dzieci, czasem późno, ale przyzwyczaiłam się do jego godzin pracy.
Nigdy, ani razu, nie miałam powodów do podejrzeń. Wszystko wydawało się być jedną wielką pomyłką, czymś niewiarygodnym, czemu nie mogłam dać wiary, gdyby nie te dokumenty.
Po przeczytaniu tych papierów zrozumiałam, iż to nie pomyłka. Andrzej był z nią przez lata. Podejmował zobowiązania, o których pewnie nigdy bym się nie dowiedziała, gdyby nie przypadek.
Dowiedziałam się o wszystkim za późno. Teraz moja dusza była całkowicie pusta. Andrzej powiedział mi, iż nie chce mnie zostawiać, bo jestem dobrą gospodynią, troskliwą matką, wzorową żoną.
Twierdził, iż robił to z obowiązku, bo nie chciał porzucić mnie i dzieci. Ale jak mógł to wszystko ukrywać przede mną przez tyle lat? Jak mogłam nie zauważyć, iż nie jestem jedyna w jego sercu?
Teraz zrozumiałam, iż wszystko, co mamy, jest zapisane na niego. Mieszkanie, samochód, działka – wszystko to jest jego własnością. Czy mam szansę cokolwiek uzyskać podczas rozwodu, czy zostanę z niczym?
Wielokrotnie myślałam o tej sytuacji i zastanawiałam się, co zrobić. Rozwód? Nie potrafiłam tak po prostu zniszczyć wszystkiego, co budowaliśmy przez lata. Mieliśmy dzieci, mieliśmy wspomnienia. Czy mogłam teraz odejść? Czy powinnam? Czy w ogóle miałam wybór?
Andrzej zawsze był dla mnie dobrym mężem. Był podporą, na której można polegać. Ale teraz zrozumiałam, iż to wszystko było jedynie fasadą. Wydawało mi się, iż go znam, ale teraz nie byłam tego pewna.
Każdego dnia wracałam do domu i starałam się żyć jak dawniej. Gotowałam kolację, zajmowałam się dziećmi, razem zasiadaliśmy do stołu, śmialiśmy się, ale wewnątrz czułam pustkę.
Nie wyobrażacie sobie, jak trudno patrzeć na niego i wiedzieć, iż był z inną, iż kupował jej prezenty, iż patrzył na nią tak, jak kiedyś na mnie.
Wiem, iż trudno mu przyznać się do tego, co się stało, ale to już nie ma znaczenia. Nie wiem, czy mogę mu wybaczyć. I najważniejsze – nie wiem, czy chcę to zrobić.
Andrzej próbował się tłumaczyć. Mówił, iż to był błąd, iż to nie miało dla niego znaczenia, iż jestem jego prawdziwą rodziną. Tłumaczył, iż wszystko wydarzyło się dlatego, iż było mu ciężko z nami, iż chciał mieć odskocznię, iż ja oddaliłam się od niego, a on nie wiedział, jak to naprawić.
Zapewniał mnie, iż to nie było poważne. Ale jak można nazwać niepoważnym coś, co trwało latami, co obejmowało kupno mieszkania, samochodu i finansowe wsparcie?
Byłam rozczarowana. Wszystko, na czym polegałam, w co wierzyłam, okazało się pustą skorupą.
Czułam, iż znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Nie wiedziałam, co robić. Rozwód? A co wtedy z dziećmi? Nie pracuję, bo zawsze zajmowałam się domem i rodziną.
Musiałam znaleźć wyjście z tej sytuacji, ale co mogłam zrobić? Jak powiedzieć dzieciom prawdę? Jak żyć dalej, gdy wszystko, co było dla mnie ważne, straciło sens?
Rodzina radzi mi, bym się nie spieszyła, bym była mądrzejsza i zachowała rodzinę. Ale czy będę w stanie wszystko naprawić?
Czy znajdę w sobie siłę, by odejść? A może powinnam go zatrzymać i pogodzić się z tym wszystkim? Co będzie dalej? Czy mamy jeszcze szansę na szczęśliwe małżeństwo?