Kiedyś robił furorę w "Europa da się lubić". Dziś życie Conrado Moreno wygląda zupełnie inaczej

gazeta.pl 3 tygodni temu
Widzowie pamiętają go przede wszystkim z programu "Europa da się lubić". Od jego debiutu w telewizji minęły już 23 lata. Czym dziś zajmuje się Conrado Moreno?
Conrado Moreno zyskał ogromną popularność dzięki udziałowi w programie "Europa da się lubić". Hiszpan wystąpił później w kilku innych programach rozrywkowych, takich jak "Taniec z gwiazdami", "Gwiazdy tańczą na lodzie" czy "Fort Boyard". Od emisji ostatniego odcinka hitu TVP minęło już trochę czasu. Moreno, który podczas telewizyjnego debiutu miał 21 lat, 22 listopada obchodził 44 urodziny. Czym się dziś zajmuje?


REKLAMA


Zobacz wideo To dlatego Musiał nie pokazuje związku w mediach. Ceni jedną rzecz


Conrado Moreno nie narzeka na nudę. Na dobre zadomowił się w mediach
Po udziale w "Europa da się lubić" i kilku innych programach rozrywkowych Moreno na poważnie zajął się konferansjerką. Oprócz tego 44-latek ma także swój własny podcast i audycję "Życie jak w Madrycie" w radiu RDC. Moreno rozmawia tam z różnymi gośćmi o ich nietypowych pasjach i poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi.
W ciągu dwudziestu lat w jego życiu wiele się zmieniło. Jak zaznaczył w najnowszym wpisie, im jest starszy, tym mniej chce obnosić się ze swoją prywatnością, emocjami i doświadczeniami. "Odczuwam w swoim życiu spokój, nauczyłem się akceptować rzeczy, na które nie mam wpływu i cieszyć się chwilami, które są dla mnie ważne. (...) Dziękuję także za to wszystko, co przyczyniło się do tego, bym się wzmocnił, bym pamiętał, iż przez życie warto zawsze iść wyprostowany" - czytamy na jego profilu na Instagramie. Najnowsze zdjęcia Moreno znajdziecie w naszej galerii.
Conrado Moreno Otwórz galerię


Conrado Moreno o słynnej wpadce w "Europa da się lubić". "Nikt przez 20 lat nie zadzwonił"
Wiele osób z pewnością pamięta słynną wpadkę Moreno na skuterze, która wydarzyła się w jednym z odcinków "Europa da się lubić". W rozmowie z Plejadą prezenter wrócił wspomnieniami do tego niebezpiecznego incydentu. - Przez wiele lat moją obroną przed powszechnym utożsamianiem mnie z "wjazdem na skuterze" mógł być tylko dystans, otwarte nawiązywanie do incydentu, śmianie się z siebie samego. (...) Do mnie także nikt przez 20 lat nie zadzwonił, nie zapytał, jak sobie z tym radzę, jak znoszę fakt tego, iż jedna sytuacja, która nie była przecież moim wymysłem, stała się tak silnie wiązana z moją osobą - opowiadał.
Idź do oryginalnego materiału