Nigdy nie lubiłam szufladkować wszystkich mężczyzn, ale jakoś tak się stało. Szczerze mówiąc, nie chciałam tego. Ale samo życie wszystko zweryfikowało. To smutne, kiedy mąż okazuje się zdrajcą, ale nie jestem pierwsza i pewnie nie ostatnia. Życie w małym miasteczku wydaje się takie proste i piękne, ale tylko jeżeli jest się poetą, pisarzem czy artystą.
Dla zwykłych ludzi to raczej kilka możliwości. Z wyjątkiem tanich mieszkań. I nie zawsze tak jest. Mój syn, podobnie jak ja, zawsze chciał wyrwać się z rodzinnego miasta gdzieś daleko. Ale mój mąż tylko się z nas śmiał i powtarzał, iż takie życie nie jest dla wszystkich. Mimo wszystko w naszej rodzinie zawsze podejmowałam najbardziej impulsywne decyzje.
I co dziwne, często miały one pozytywne skutki. Myśląc ostrożnie i trzeźwo oceniając sytuację, doszłam do wniosku, iż mój mąż i ja jesteśmy jeszcze dość młodzi i wciąż możemy próbować znaleźć szczęście. Jesteśmy po czterdziestce, a nasz syn kończy szkołę.
Dlaczego nie wyjechać za granicę i nie zarobić trochę pieniędzy? Popracujemy trochę i wrócimy z dużą szansą na zmianę czegoś w naszym życiu. Mój syn mnie wspierał. Ale mąż tylko pokręcił głową na mój kolejny „głupi” pomysł. Stwierdził, iż nie jest już w tym wieku, żeby harować dla obcych ludzi, w obcym kraju. No tak, lepiej pracować w fabryce za grosze.
Cóż, jestem w gorącej wodzie kąpana. Wzięłam kilka lekcji języka obcego, kupiłam słownik i wyjechałam. Mąż mnie puścił, ale nie był zbyt zadowolony. Zgodziłam się popracować od sześciu miesięcy do roku. A potem zdecydować, co dalej. Ale w praktyce okazało się, iż aby nie przegapić chwili i okazji, musiałam poświęcić całe cztery lata życia. choćby jeżeli było to w szczytnym celu.
Oczywiście przez cały ten czas miałam kontakt z rodziną przez internet. Dużo rozmawialiśmy, dzieliliśmy się wiadomościami. Mój syn choćby przedstawił mnie w ten sposób swojej narzeczonej. Dobrze, iż w naszych czasach można utrzymywać kontakt, będąc wiele kilometrów od siebie. Kiedyś to było marzenie.
Ustaliliśmy, iż wrócę do domu w samą porę na ślub mojego syna. Lista gości i miejsce były już ustalone. Zapłaciłam za wszystko z własnych pieniędzy. A w prezencie chciałam dać synowi pieniądze. W gotówce.
Żeby jako dorosły mężczyzna poczuł ich wagę i zdecydował, na co je wydać. Według moich obliczeń ta kwota wystarczyła na przeciętne jednopokojowe mieszkanie. A przecież jeszcze rodzice z drugiej strony im pomogą.
Ten dzień na długo zapadnie mi w pamięć, ale niestety nie z dobrych powodów. Wtedy dowiedziałam się, iż mój mąż mnie zdradza. Mieszkał z inną kobietą w jej domu.I nie ukrywał tego ani przed moim synem, ani przed ludźmi. Nasza sąsiadka potwierdziła moje podejrzenia i zdradziła mi wszystkie szczegóły. To była niespodzianka.
Tego dnia postanowiłam nie rozpaczać i nie myśleć o tym. Powiedziałam tylko mężowi, iż chciałabym z nim porozmawiać o tej sytuacji, ale trochę później. Nie miał nic przeciwko. Poza tym nie rozumiałam zachowania mojego dorosłego syna.
Nie powiedział mi nawet, iż od kilku miesięcy mieszka w domu ze swoją przyszłą żoną. I choćby słowem mi o tym nie wspomniał. Co, nie było czasu, żeby przekazać jakieś wieści o dziewczynie tatusia?! W każdym razie następnego ranka mąż spokojnie mi wszystko opowiedział.
Okazało się, iż rzeczywiście mieszka z inną kobietą. Ale powodem tego jest mój wyjazd i brak kobiecego ciepła w jego życiu. Teraz, gdy jestem w domu, wróci bez problemu. Prosta sprawa. Kiedy rozwiązałam problem z mężem, miałam wielką ochotę przewrócić wszystkie meble w mieszkaniu, ale się powstrzymałam. I wtedy zadzwonił do mnie syn.
Rzecz w tym, iż nie byłam w nastroju do dawania mu prezentu i po prostu postanowiłam zrobić to później. A teraz oto rodzone dziecko dzwoni, by dowiedzieć się, o co adekwatnie chodzi. Potem odbyłam z nim rozmowę.
I tak, okazało się, iż wiedział o wszystkim. Po prostu nie chciał mnie denerwować, ale rozumiał tatę po męsku. Przecież od początku był przeciwny mojemu wyjazdowi. Po prostu nie chciał, żebym się kłóciła z jego ojcem.
2 miesiące później mieszkanie było kupione. Tylko, iż dla mnie. Umeblowałam je, ale nie zamierzam w nim mieszkać, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Będzie można je łatwo wynająć. Rozstaliśmy się z mężem, choć dla nikogo nie był to ciężki rozwód. Po prostu byliśmy sobą zmęczeni. Mój syn i jego żona mieszkają teraz w moim dawnym domu. Wszyscy są szczęśliwi i zadowoleni.
A ja pakuję walizki, żeby znów jechać do pracy. Ale nie tak jak wcześniej, kiedy pracowałam bez wytchnienia choćby w weekendy. Nie, teraz mogę się zrelaksować. Chcę się cieszyć życiem i pracować jednocześnie.
Mam pasywny dochód z mojego mieszkania. Mam też, gdzie wrócić. Zobaczymy, nie jestem jeszcze za stara na drugie małżeństwo. Może moje przeznaczenie czeka na mnie w innym kraju. Czas pokaże!