Kiedy moja córka wyszła za mąż, nie miała gdzie mieszkać, więc ja z mamą, jej babcią, sprzedałyśmy wszystko, co mogłyśmy, i kupiłyśmy im małe mieszkanie jednopokojowe. Ja z mamą byłyśmy szczęśliwe i zadowolone, ale ona z mężem już nie

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Córka jest zamężna już od 4 lat, proponowałam jej po ślubie, aby przeprowadziła się do nas, ale od razu odmówiła i z mężem poszli mieszkać na wynajem. Wynajęli tanie mieszkanie z ubogim wnętrzem, dziwnymi sąsiadami i nie do końca adekwatnymi właścicielami. Zdecydowali, iż na jakiś czas wystarczy. Zaczęli myśleć o przyszłości.

Zaczęli rozważać kredyt na mieszkanie. Przyszli do mnie po radę. Kiedy usłyszałam o kredycie, od razu powiedziałam, iż jestem przeciwna. Moja mama też mnie poparła. Przecież nie będą mogli wyjechać na wakacje, ani kupić sobie czegoś, nie mówiąc już o dzieciach.

A co jeżeli coś pójdzie nie tak? Choroba, zwolnienie, rozwód – co wtedy? Zabiorą mieszkanie, wyrzucą na ulicę i nie zwrócą pieniędzy.

Ogólnie rzecz biorąc, ja i mama też usiadłyśmy, pomyślałyśmy, zgromadziłyśmy oszczędności, sprzedałyśmy dacze i garaż, zwróciłyśmy się do krewnych, sprzedałyśmy jeszcze coś – i zebraliśmy sumę wystarczającą na zakup małego, ale własnego mieszkania dla młodych. I to bez żadnych kredytów. Oczywiście, córka i zięć byli szczęśliwi, dziękowali, szczerze rozumiejąc, iż bardzo im pomogliśmy.

Ale miłe, wydawałoby się, kłopoty z wyborem i zakupem mieszkania zamieniły się w nieporozumienie. Młodzi mieli swoje wyobrażenia o tym, co chcą kupić i gdzie mieszkać – oczywiście, w granicach dostępnej kwoty. Ale my też mieliśmy swoje zdanie. Ostatecznie znaleźliśmy wspaniały wariant i zdecydowaliśmy się na niego.

Ale wybranemu przez nas mieszkaniu córka od razu nie przypałała do gustu. Jednak wtedy wszyscy byli już tak zmęczeni wybieraniem i kłótniami, iż machnęli ręką i pomyśleli – kupimy teraz, potem się zobaczy.

Transakcja przeszła, dokumenty załatwione, wprowadzili się do mieszkania. Ja z mamą byłyśmy szczęśliwe i zadowolone, a młodzi jakoś nie bardzo. Wszystko im tutaj nie tak – i okolica, i układ, i budynek, i podwórko.

A ja uważam, iż córka z zięciem są po prostu niewdzięczni. Zięć, aby zarobić na takie mieszkanie, połowę życia by spędził. Powinien być wdzięczny.

Ale zamiast słów podziękowania, córka przyszła i powiedziała, iż chce natychmiast sprzedać to mieszkanie, inaczej jej mąż mówi, iż się z nią rozwiedzie. To mieszkanie mu w ogóle nie odpowiada.

I co teraz robić? Pozwolić dzieciom sprzedać mieszkanie, czy zabrać od nich klucze i niech kupują, jakie chcą – na kredyt.

Idź do oryginalnego materiału