Kiedy mąż wraca od swojej matki i żąda testu na ojcostwo dla naszej dwuletniej córki: Nie dla mnie, tylko dla mamy

newskey24.com 1 dzień temu

Pewnego dnia mąż wrócił od swojej matki, westchnął ciężko i zaproponował, by zrobić test ojcostwa ich dwuletniej córce: Nie dla mnie, dla mamy

Przez sześć miesięcy przed naszym ślubem powtarzała synowi: »Nie żenić się z nią, to nie ta kobieta dla ciebie!« opowiada trzydziestoletnia Marzena, głos drżący ze złości. »Zbyt ładna, na pewno cię zdradzi!« Śmialiśmy się z tego, żartowaliśmy, iż Tomek powinien był wybrać krokodyla, by uniknąć podstępów. Ale teraz już nam do śmiechu nie jest. Ani trochę.

Marzena nie uważa się za olśniewającą piękność. Zwyczajna młoda kobieta z podwarszawskiego blokowiska, zadbana jak większość. Szczupła, starannie uczesana, ubrana skromnie, zawsze wymagająca w miłości i szanująca siebie. Dlaczego jej teściowa, Bronisława, uznała, iż Marzena jest lekkomyślna i niewierna, pozostaje zagadką. Ale ta kobieta zmieniła życie synowej w piekło.

Są małżeństwem od czterech lat i mają córkę. Marzena jest na urlopie macierzyńskim, jej dni wypełnia gotowanie, sprzątanie i zmiana pieluch. Jedynymi osobami, które widuje? Inne mamy na placu zabaw. ale Bronisława nie odpuszcza. Podejrzewa Marzenę o zdradę i śledzi ją jak tani detektyw z kiepskiego serialu.

Zawsze mnie pilnowała! wzdycha Marzena, oczy błyszczące od łez. Dzwoniła, by sprawdzić, zjawiała się bez zapowiedzi, próbowała kontrolować każdy mój krok. Na początku starałam się śmiać z tego. Mówiłam Tomkowi, śmialiśmy się. Ale to wyczerpujące! Kilka razy wybuchłam, kłóciliśmy się. Na chwilę się uspokajała by potem wrócić ze zdwojoną siłą.

Pierwszy skandal wybuchł kilka miesięcy po ślubie. Bronisława pojawiła się bez zapowiedzi w biurze Marzeny. Żadnego telefonu, żadnego powodu. Tylko po to, by sprawdzić: Czy ona naprawdę tu pracuje? Czy może kłamie mężowi, by biegać do kochanków?

Nawet nie wiem, jak udało jej się wejść! oburza się Marzena. Mamy ochronę, goście muszą się meldować. Omal nie zemdlałam, gdy sekretarka mi ją przyprowadziła: »Ktoś do pani.« Pytałam: »Bronisławo, co pani tu robi?« A ona na to: »Chciałam zobaczyć, gdzie pracujesz.« I wpatrywała się w pokój! Nasze biuro jest otwarte, wszyscy przed ekranami. Boję się myśleć, co by było, gdybym miała osobny gabinet

Sekretarka, Bogusia, powiedziała potem Marzenie, iż ta dziwna kobieta zasypała ją setką pytań. Od kiedy tu pracuje? Czy przychodzi na czas? Z kim rozmawia? Czy ma tu kogoś? Powiedziałam, iż jest mężatką! dodała Bogusia, zdezorientowana. Marzena wściekła się. Wróciwszy do domu, wybuchnęła przed Tomkiem: Twoja matka przekroczyła granice! Porozmawiaj z nią, to już kompletny absurd! Prawie zajrzała pod biurko, by znaleźć kochanka. Chociaż, kto wie

Tomek zdawał się odbyć poważną rozmowę z matką. Zapanował względny spokój. Bronisława dzwoniła wieczorami, pytała o nowiny, przysyłała ciasta. Marzena miała nadzieję, iż burza minęła. Błąd.

Następny incydent zdarzył się w czasie ciąży. Na zwolnieniu lekarskim, spała w domu, z wyłączonym telefonem, gdy obudził ją hałas: walenie w drzwi i ciągłe dzwonienie. Zerwałam się, myśląc o pożarze! opowiada. Spojrzałam przez wizjer Bronisława! Z twarzą wykrzywioną, tłukąca w drzwi i dzwoniąca jak opętana. Bałam się otworzyć. Zadzwoniłam do Tomka: »Przyjeżdżaj szybko, nie rozumiem!« Dotarł w dwadzieścia minut. Przez ten czas czekała pod drzwiami

Nakrzyczeli na Bronisławę. Marzena zagroziła wezwaniem policji lub szpitala psychiatrycznego, gdyby się to powtórzyło. Trzymaj ją z dala ode mnie! zażądała. Spokój wrócił na jakiś czas.

Marzena urodziła córkę, ale teściowa choćby nie chciała jej zobaczyć. Powód? W rodzinie Tomka rodziły się tylko chłopcy. Dziewczynka, według Bronisławy, była dowodem zdrady. choćby nie słuchałam tych bzdur mówi Marzena. Nie rozmawiam z nią. Tomek widuje ją raz w miesiącu, bez nas. I dobrze. Nigdy nie powierzyłabym jej córki.

Najgorsze przyszło później. Pewnego wieczoru Tomek wrócił od matki, pochmurny, i zaproponował test ojcostwa. Nie dla mnie, Marzeno, no przecież! wyjąkał. To dla mamy. Niech w końcu da spokój! Zaczyna wariować, a ja to wszystko znoszę

Marzena wybuchnęła gorzkim śmiechem. Dla twojej matki? głos drżał jej z wściekłości. Lepiej powiedz, iż wierzysz w jej urojenia! Ona nigdy nie przestanie. choćby z trzema testami powie, iż sfałszowaliśmy wyniki! Nie gram w jej grę, koniec kropka.

To tylko test nalegał Tomek.

Po co? Marzena wpatrywała się w niego, powstrzymując łzy. Ja wiem, kto jest ojcem mojej córki. A ty? jeżeli tego potrzebujesz, dobrze. Ale najpierw się rozwiedziemy. Nie zostanę z mężczyzną, który mi nie ufa!

Jej słowa spadły jak grom. Zaufanie między nimi pękało, zatrute przez jego matkę. Marzena czuła, iż stoi nad przepaścią, nie wiedząc, jak uratować małżeństwo przed tym szaleństwem.

Idź do oryginalnego materiału