Kiedy los wzywa

polregion.pl 2 godzin temu

Jeśli już ma być

Hania, no co ty się tak grzebiesz? rzucił Kuba, gdy wreszcie wybiegła z domu. Chodzili do tej samej klasy. Spóźnimy się do szkoły.

Mama nalała gorącą herbatę, mało się nie poparzyłam odparła Hania, śmiejąc się lekko. Czekałam, aż ostygnie. Nie spóźnimy się, to przecież blisko.

Mieszkali obok siebie, tylko płot dzielił ich podwórka. Rodzice żyli w zgodzie, a czasem choćby żartowali, iż dzieci warto by kiedyś połączyć, skoro przyjaźnią się od małego.

Kuba był jedynakiem Elżbiety i Jacka. Matka duszą się za nim rozpływała. Dla niej zawsze był najzdolniejszy, najprzystojniejszy, najgrzeczniejszy i takim też wyrósł. Hania cicha, skromna, ale złota rączka: szyła, dziergała, jeszcze w liceum potrafiła ugotować obiad, gdy matka była w pracy. Wiele nauczyła się od niej.

Hanię to by naszemu Kubie wziąć za żonę mówiła Elżbieta mężowi stanowczo.

A no, jak się pobiorą, to i płot rozwalimy, jednym domem będziemy żyć żartował Jacek.

Cała wieś była pewna, iż tak właśnie się stanie. Zawsze razem, więc i ślub w końcu wezmą. Kubie Hania się podobała, ale bez szaleństwa za to przyjaźń była mocna. Hania patrzyła na sąsiada z nadzieją.

Gdy byli w drugiej klasie liceum, do szkoły przyszła nowa Kinga. Kuba zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ciemnowłosa, z dołeczkiem w brodzie, a w oczach miała smutek.

Kinga z matką Ireną przyjechały do wsi z miasta. Smutek w jej oczach został po ojcu. Ratował tonącego chłopca z sąsiedztwa wypchnął go, sam nie dał rady wyjść. Później mówili, iż serce wtedy go zawiodło.

Po jego pogrzebie Kinga nie mogła patrzeć na tamtego chłopca. Myśl o nim wbijała się w głowę jak drzazga.

Mamo, tak mi taty brakuje, iż czasem oddychać ciężko Nigdy nie nazwała tamtego chłopca po imieniu.

Irena też nie znosiła już miasta wszystko przypominało męża. Wynajęła mieszkanie, kupiła dom na wsi i uciekła z córką od wspomnień.

Hania zaprzyjaźniła się z Kingą, a gdy poznała jej historię, szczerze współczuła. Widziała, iż Kuba kocha Kingę, ale nie trzymała do nich urazy.

Czas mijał. Kuba chodził teraz z Kingą, ale jego uczucie do niej martwiło Elżbietę.

Synu, nieładnie oszukiwać Hanię. Od dziecka razem, a tu jakaś przyjezdna ci głowę zawróciła. Hania będzie dobrą żoną, a ta Kinga skąd w ogóle jest? Co potrafi? Hania już gospodyni jak trzeba.

Mamo, choćby jej nie znasz. I Hania wie, iż nic jej nie obiecywałem. To ty wymyśliłaś, iż mamy się pobrać.

Jacek milczał, ale gdy żona naciskała, stawał w obronie syna:

Ela, daj chłopakowi żyć. Sam wie, kogo chce poślubić.

Sam? Życie sobie zepsuje z tą obcą, a ty mówisz, jakby to nie twój syn! To twoja matka ci to wkłada do głowy!

Jacek miał dość waśni między matką a żoną. Od ślubu się nie znosili i żadna nie chciała ustąpić. Teściowa raz choćby rzuciła, iż wnuk niepodobny do jej syna. Więc nie mieszał się, by znów nie być winnym.

Po maturze Kuba i Kinga postanowili się pobrać. Ojciec radził, by się nie śpieszyli. Kuba wściekał się.

Tato, daj spokój. Kochamy się. Tylko z Kingą będę szczęśliwy.

Wiedział, iż przy matce nie warto dyskutować. Podali więc wniosek do urzędu, a miesiąc później cicho wzięli ślub. Wrócili jako małżeństwo, stawiając wszystkich przed faktem.

Elżbieta wpadła w szał:

Nie pozwolę, żeby ta obca przekroczyła próg mojego domu! i wiele innych rzeczy.

Kuba spakował rzeczy i wyprowadził się do Ireny. Z teściową dogadywał się dobrze. Z rodzicami zerwał kontakt, choćby do wojska odprowadzał go tylko Kinga.

Przyjadę na przysięgę obiecała żona, a on uśmiechał się, kochając ją całym sercem.

Dotrzymała słowa. Służył niedaleko, w sąsiednim województwie.

Kubo, jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko szepnęła wtedy.

Napisał do rodziców, ale nie odpowiedzieli. Gdy urodził się syn, Kinga była wściekła, iż teściowa jej nie uznaje.

Czas mijał. Kuba wrócił z wojska. W drodze do domu zajrzał najpierw do rodziców Irena mieszkała na drugim końcu wsi. Tęsknił, myślał, iż oni też.

Synku, wróciłeś! Elżbieta przywitała go czule. Siadaj, ojca nie ma w domu.

Nalała mu wódki, potem kolejną. Kuba, niepijący na co dzień, odmówić nie mógł. Gdy zauważyła, iż jest podchmielony, zaczęła:

Synu, to nie twoje dziecko. Kinga cię okłamała. Gdy wyjechałeś, jakiś chłopak u Ireny bywał. Mówią, iż to kuzyn, ale nie wierzę.

Mamo, co ty pleciesz? warknął.

Ludzie mówią, iż chłopak wcale do ciebie niepodobny. A do tamtego

Na trzeźwo nigdy by nie uwierzył. Ale matka była przebiegła.

Gości przyjmowała beze mnie? Wściekły, sięgnął po ojca broń i wybiegł.

Elżbieta dogoniła go dopiero przed domem Ireny. Kuba już wymierzał broń w Kingę i syna, a teściowa zasłaniała ich sobą.

Elżbieta poderwała go, strzał padł, ale broń była niezaładowana.

Synku, nie rób tego! krzyczała, zwisając mu na ręce.

Irena wypchnęła ich za drzwi i zatrzasnęła zamek. Kuba walił w nie pięściami. W końcu matka zabrała go do siebie.

Dlaczego ona tak? powtarzał, pijany i złamany.

Irena uspokajała córkę:

Nie płacz. Spakujemy się i wyjedziemy. Elżbieta nigdy cię nie zaakceptuje. Kuba dobry chłopak, ale matka jędza.

Nikt nie przyszedł na ich uroczystość. Kinga płakała, ale rozumiała, iż matka ma rację. Wyjechali tej samej nocy, nie mówiąc nikomu dokąd.

Elżbieta była zadowolona. Choć przestraszyła się, gdy syn chwycił za broń,Gdy w końcu odnalazł Kingę po latach, stała przed nim z synem, którego oczy były jak dwie krople wody z jego własnymi, i w pełni zrozumiał, jak bardzo dał się zwieść przez własną matkę.

Idź do oryginalnego materiału