Nie ma jednej prawdy – każda z nich jest osobista, utkane z doświadczeń, przekonań i historii, które nosimy w sobie. W książce „Ból. Kalejdoskopy” Joanna Brodzik i Marika Krajniewska oddają głos bohaterom, by pokazać, jak różne perspektywy zmieniają nasze spojrzenie na świat i na siebie samych. W rozmowie z Agnieszką Grün-Kierzkowską dla Ohme.pl opowiadają o walce ze stereotypami, o literaturze, która wymyka się gatunkowym ramom, i o tym, jak w najmroczniejszych historiach zawsze można odnaleźć światło człowieczeństwa.
Agnieszka Grün-Kierzkowska: Ukazała się wasza wspólna książka „Ból. Kalejdoskopy”, skąd pomysł na tę książkę i jaki był podział pracy nad nią?
Marika Krajewska: Z pomysłem przyszła do mnie Joasia, czym pokazała, jak może być z siostrzeństwem i zaufaniem. Podczas wywiadu, który przeprowadzałam z Joanną o jej spektaklu „Wstydź się”, wręczyłam jej moją książkę „Prezydentka” – historia o sile kobiet, strajki kobiet w tle, wątek kryminalny. Kilka dni później, gdy Joasia była już po lekturze, odezwała się do mnie i zaproponowała współpracę przy projekcie, w którym również miały wybrzmieć tematy praw kobiet i ich sytuacji w społeczeństwie. Tak zaczął ewoluować pomysł, który finalnie – na tym etapie – zmaterializował się jako pierwszy tom serii Kalejdoskopy. Mogę uchylić rąbka tajemnicy i już teraz dodać, iż sprawy kobiet również wybrzmią w kolejnych tomach. Myślę, iż udało nam się stworzyć duet doskonały poprzez akceptację wzajemnych niedoskonałości. Jest to możliwe dlatego, iż stawiając fundamenty z celów i marzeń, przesuwamy na bok oczekiwania zarówno wobec samych siebie jak i projektu. To wbrew pozorom powoduje, iż płyniemy w zgodzie do brzegu. Mam też wrażenie, iż mamy niepisaną zasadę, zaczerpniętą z improwizacji teatralnej, polegającej na tym, iż gdy ktoś powie kwestię, to druga osoba jej nie kwestionuje, tylko dodaje „tak i” i dopiero potem formułuje myśl. Ta myśl oczywiście może być odmienna od tej, którą podaje nam poprzednik, ale „tak i” pozwala zrozumieć punkt widzenia rozmówcy i dopiero podzielenie się własnym zdaniem. Mam też wrażenie, iż nasz podział pracy polega na tym, iż nie ma podziałów.
Joanna Brodzik: Osiem lat temu znalazłam się w miejscu, o którym jedni ludzie mówią „kryzys wieku średniego”, zaś mądrzy ludzie mówią- SPRAWDZAM! Przebudowując świat dookoła siebie zorientowałam się, iż funkcjonuje we mnie dużo nieuświadamianych stereotypów i skryptów. Zła-dobra matka lub młoda=naiwna, namiętna=niemoralna, stara=wiedźmowata itd. Zaczęłam tropić te skrypty, bardzo krzywdzące i zawstydzające. Dotarło do mnie, iż zasysamy je wszyscy jako dzieci z baśni, iż są one obecne w naszej zbiorowej świadomości. Dyktują nam postawy pożądane i niepożądane w społeczeństwie, jednocześnie odbierając prawo do wolności wyboru.
Wróciłam do bajek Andersena, Braci Grimm i niezwykle dla mnie ważnej książki Clarissa Pinkola Estes „Biegnąca z wilkami”. Pomyślałam, iż to dobry materiał na serial o kobietach…
I tak zaczęła się moją podróż do „Kalejdoskopów”. Marikę spotkałam 4 lata później. Nasza wspólna droga twórcza jest jednym z najważniejszych skarbów, jakimi obdarował mnie los. A uwierz mi, jestem i w tym względzie totalną szczęściarą! (śmiech)

Wielu czytelników może być zaskoczonych, gdy dotrze do końca powieści. Narratorem w pierwszej części jest chłopak a w drugiej dojrzały mężczyzna, kandydujący na prezydenta? Chciałyście zagrać konwencjami literackimi, pokazać świat z dwóch perspektyw?
MK: Fundamentem serii jest pokazanie perspektyw. Fascynują mnie punkty widzenia i prawdy. Uważam, iż nie ma tylko jednej prawdy, każdy ma własną, którą sobie sam tworzy na podstawie wielu czynników. Nabywanie wiedzy, kto jak formułuje własną prawdę, jest niezwykle cennym narzędziem. Trzeba tylko wiedzieć, iż tak można i chcieć po to narzędzie sięgnąć. Dlatego pokazujemy perspektywy. Finalnie w czterech tomach czytelnik prześledzi osiem perspektyw na te same zdarzenia globalne i przemierzy z ósemką bohaterów ich własne dramaty lokalne. Pamiętam, jak Joasia zapytała mnie, co myślę o macosze z Kopciuszka. Zdałam wówczas sobie sprawę z tego, iż nic nie myślę oprócz tego wszystkiego, co mi narzucono o niej myśleć, iż jest wredną, chciwą jędzą. A gdyby tak dać jej głos i posłuchać z jakiej ona jest bajki, przecież przyszła do rodziny Kopciuszka z zewnątrz! I wtedy odpalił mi się mój życiowy temat, który mnie jako pisarkę czy w ogóle twórczynię, bardzo interesuje, temat matki. Matki, która potrafi znieść ogromną wyrwę własnej tożsamości, przy tym bezgranicznie kochać nie tylko swoje własne dzieci.
JB: Fundując sobie samej prywatne studia ze stereotypów i emocji wstydu, jako narzędzia kontroli, odkryłam, iż nie tylko kobiety są zakładniczkami baśniowych skryptów. Grając spektakl „Wstydź się”, po każdym przedstawieniu wraz z Beatą Kawką, spotykałyśmy się z publicznością i rozmawiałyśmy o niszczącej sile wstydu. Ze zdumieniem i wzruszeniem odkryłam, jak bardzo cierpią mężczyźni, zamykani w męskich stereotypach: przebiegły Wilk, obrzydliwa Bestia, Głupi Jasio, Książę i Król, Żebrak i Sinobrody.
Wtedy postanowiłyśmy z Mariką, iż w naszym projekcie pierwszy głos damy mężczyznom właśnie.
Jak zdefiniować tę powieść gatunkowo, jako psychologiczny thriller, kryminał z górnej półki z politycznymi odcieniami i egzystencjalnym podłożem?…Moim zdaniem wymyka się łatwym etykietom gatunkowym, jest w niej -książce-sensacja, psychologizm i … aspekty z literatury baśniowej, podkreślam baśniowej a nie dziecięcej… Opowiecie o waszych założeniach?
MK: Powiedziałyśmy sobie, iż ma to być literatura piękna z morderstwem w tle. Joasia doda zapewne, iż jest to literatura piękna i mądra. Jesteśmy zgodne co do tego, iż Kalejdoskopy wymykają się przyjętym podziałom gatunkowym i to nas bardzo cieszy, ponieważ jest to też tekst, który jest międzypokoleniowy. I Tak będzie w kolejnych tomach. Nie jest też tak, iż chciałyśmy wziąć sobie trochę z tego, a trochę z tamtego. Tu powstawała historia, skrupulatnie zaplanowane losy bohaterów i ich droga do pewnych wydarzeń, wokół których lawirując czy wplątując się w nie, tłumaczą sobie własną rzeczywistość. To bohater dojrzewa do swoich wglądów, decyzji, pragnień. A my razem z nim.
JB: Naszym początkowym założeniem było stworzenie projektu serialu premium. Powstawały kolejne wersje scenariusza, nikt jednak nie potrafił wyobrazić sobie tego świata, choćby dlatego, iż wiele dzieje się w głowach, sercach i duszach bohaterów. Marika, mająca ogromne doświadczenie zawodowe i wydawnicze, zachęciła mnie do tego, abyśmy zapisały nasze historie w formie powieści. By stworzyć narzędzie, za pomocą którego będziemy mogły budować przestrzeń do dialogu społecznego, dzięki kolejnych aktywności, takich jak podcasty, warsztaty, audiobook, serial, a może również gra komputerowa?
Dla mnie „Kalejdoskopy” to projekt wachlarzowy, gdzie pierwszym elementem jest 4 tomowy cykl powieści psychologiczno-obyczajowej z elementami realizmu magicznego. A najpełniej, moim zdaniem, oddaje to, czym w moim pojęciu gatunkowo są „Kalejdoskopy” sformułowanie, o którym marzę by stało napisane pięknymi literami koło egzemplarzy na półce: literatura piękna i bardzo mądra (śmiech).

Książka przepełniona jest bólem egzystencjalnym, choć nie brakuje też bólu fizycznego, młody bohater mierzy się z nim codziennie a otoczenie często jest wrogie…Napotykamy na kartach smutek i przerażenie, Andersen i Bracia Grimm, jeżeli mamy nawiązywać do baśni. Jaką intencją kierowałyście się przy wyborze tematu książki?
MK: Joasia zauważyła, iż w zbiorowej świadomości wciąż funkcjonują stare zasady, które zostały stworzone dawno temu i narzucane nam poprzez baśnie właśnie. Umówmy się, te zasady nie są wspierające ani kobiety, ani mężczyzn. Przyjrzałyśmy się im i postanowiłyśmy wziąć za punkt wyjścia baśniowe archetypy, które powielamy nieświadomie. Mamy już na to potwierdzenie w postaci wypowiedzi naszych czytelników, z którymi spotykamy się na spotkaniach autorskich i warsztatach, w których nasza książka staje się punktem wyjścia do poszukiwań odpowiedzi na pytanie „A ty, z jakiej jesteś bajki?”. Każda z ośmiu perspektyw – dwie pierwsze już czytelnicy mogą poznać w pierwszym tomie „Ból” – stanowi właśnie jeden z baśniowych archetypów. W Bólu mamy Bestię, to jej oddajemy głos. Wnikliwy czytelnik w jej narracji odnajdzie też Piękną, która mu zaczyna towarzyszyć od pewnego momentu. Mamy też Wilka, który ma swojego Czerwonego Kapturka i swoją Babcię. Myślę, iż udały nam się dwie rzeczy: pokazanie bajek w totalnie niebajkowej rzeczywistości i sprawienie, iż czytelnik może polubić zarówno Bestię jak i Wilka, choć mają swoje za uszami.
JB: Przyjęłyśmy dla naszej opowieści klucz subiektywny. Ośmioro głównych bohaterów przeżywa te same zdarzenia, każdy na swój sposób, pozwalając czytelnikowi podróżować pomiędzy perspektywami i odkrywać relatywność rzeczywistości. Różne intencje i spojrzenia na te same okoliczności, zmieniają się jak w kalejdoskopie, porywając i wciągając w wir zdarzeń i wewnętrzne światy.
Czytelnicy „Kalejdoskopów”, którzy już obdarowali nas swoim feedbackiem po lekturze, twierdzą, iż to niezwykle wciągająca i głęboko poruszająca podróż. Jestem z tego powodu ogromnie szczęśliwa!
Dla mnie to czarna wizja rzeczywistości, cynizmu władzy, ludzkich zapętleń, dziwnych relacji, ale gdzieś przebija jasny promyk…Dostrzegam człowieczeństwo mimo wszystko. Chciałyście dać nadzieję czytelnikom?
MK: I to pytanie jest potwierdzeniem mojej tezy, iż nam się udało wyłuskać człowieczeństwo i nadzieję. Dziękuję! Chciałyśmy pokazać, iż każdy z nas, niezależnie od wyborów, decyzji i własnych prawd, nosi w sobie pierwotną intencję dobra. Ta myśl jest dla mnie kluczowa. Staram się ją nieść przez całą moją twórczość.
JB: Lejesz miód z mlekiem na moje twórcze ja!!!(śmiech) Od wielu lat szukam dla siebie sposobów rozwoju, również w postaci kolejnych projektów zawodowych, dzięki którym mogę wymieniać z innymi dobrą energię i pomnażać ją. Szukam przestrzeni do doskonalenia się w działaniach empatycznych, by poprzez aktywność zawodową wzmacniać i wzrastać w poczuciu wartości, świadomości i by dostarczać treści istotnych dla innych.
„Kalejdoskopy” to przede wszystkim literatura, beletrystyka, niemniej w warstwie głębokiej, to zaproszenie do empatycznego uwrażliwienia na to, jak pięknie się od siebie różnimy. Istnieje więcej niż jedna prawda a otwartość na innych redukuje strach. Zmniejsza ryzyko konfliktu i pozwala na odczuwanie przynależności do większej całości. To fundamentalna potrzeba naszego człowieczeństwa i źródło naszego dobrostanu.

Książka jest o wyobcowaniu, ale też poszukiwaniu własnej tożsamości wbrew obiegowym stereotypom. To trudna materia, ale przyznam, iż czyta ją się gwałtownie i chce się więcej. Trudno oderwać się od zdań w niej zawartych, wartkiej akcji ze zmiennymi i zaskakującym zwrotami. A jak wam się pisało „Ból. Kalejdoskopy”?
MK: Joasia opowie w tym miejscu o mnie jako Bobie Budowniczym. I będzie to fascynująca opowieść. Nie będę jej i państwu zabierać tej przyjemności.
Zaznaczę tylko, iż nie tylko decyzje pisarskie i fabularne podejmowałyśmy wspólnie, ale również wszystkie pozostałe, począwszy od pracy nad okładką, redakcją, wyborem czcionek, ale również działań promocyjnych i marketingu, który zamieniłyśmy na wolniejszą drogę, ale z większą wartością dla czytelników: dialog, przestrzeń do dzielenia się refleksjami, pracą z archetypami. Wszystkie kwestie dotyczące wydania książek i ich dalszej drogi, dystrybucji, produkcji formatów cyfrowych i tak dalej, są podejmowane wspólnie. Jesteśmy we dwie, wspieramy się w tym, ale przez cały czas jesteśmy we dwie. Zdumiewające jest to, iż spotykamy na swojej drodze wspaniałych pomocników, którzy dmuchają w nasze skrzydła.
JB: Och, dziękuje za to pytanie!
Kiedy, podczas pierwszego po premierze spotkania autorskiego, opowiadałam na nim obrazową anegdotę, którą zaraz i tobie przytoczę – spojrzałam na Marikę i w jej oczyskach zobaczyłam tak dziką frajdę, totalnie się wzruszyłam. A oczyska ma jak najgłębsze zapadliny (śmiech) Nasze wspólne pisanie wygląda tak:
Siedzę sobie wygodnie i mówię do Mariki:
Trzymaj się za gacie! To będzie okrągłe, ale podłużne i prostokątne. Rano będzie miało widok na góry a wieczorem na morze! Ha!
Marika odpowiada: dobra, widzę to!
Potem dwoma rękami, bo jestem oburęczna, maluję flamastrami dziko kolorowy mindmap na wielkiej kartce, a ona zabiera go pod pachę i znika.
I zmienia się w Boba Budowniczego!!!
Zakłada kask, kalosze i stawia fundamenty, ściany, sufity.
Użera się z literami, jak nie przychodzą do pracy, siedzi w pyle niedoskonałych zdań, wysłuchuje marudzenia namolnie gnębiących ją pytaniami bohaterów itd.
Któregoś dnia zadowolona ociera ręce o drelich i mówi:
Dobra! Teraz ty!
I ja wlatuję na tę chatę w trzepoczącym jedwabnym kimonie i wywalam ściany, burzę schody, wywalam okna, a ona biega za mną i pilnuje, żeby nic się nie zawaliło. Potem projektuję, gdzie będzie złoto, gdzie marmur, a gdzie zawiśnie Picasso.
I wieszam go do góry nogami.
A potem zapraszam Marikę, chodzimy sobie po całej hacjendzie i sprawdzamy czy wszystko ok. I nie możemy same uwierzyć, iż toto zbudowałyśmy! (śmiech)

Myślicie o zekranizowaniu tej książki, moim zdaniem świetnie nadawałaby się na scenariusz do filmu, może bardziej serialu?
MK: Tak, oczywiście. Tak naprawdę to na początku był pomysł serialu, rozpisałyśmy choćby kilka wersji pilotów, ale cały czas szukałyśmy współpracy producenckiej, która byłaby w zgodzie z naszymi wartościami. W końcu stwierdziłam, iż może póki szukamy, napiszmy książki. No i tak sobie piszemy i rozmawiamy o dalszych losach naszych bohaterów.
JB: Ten projekt bazuje na autentyczności. Kieruje się intuicją i kluczem serca.
Wokół „Kalejdoskopów” gromadzą się ludzie i to jest dla mnie spełnieniem twórczego marzenia. Dokąd nas z Mariką ta przygoda i podróż zaprowadzą? Jestem ogromnie ciekawa. Niemniej, wiesz co jest dla mnie najważniejsze? To, iż w tej podróży nie jestem sama! To największe szczęście…
Pozostaje mi pogratulować tej książki, dawno nie czytałam w polskiej literaturze czegoś tak ekscytującego, trzymającego w napięciu a przy tym będącego tak głęboką wiwisekcją psychologiczną obu bohaterów. Jesteście zadowolone z efektów?
MK: Bardzo ci dziękuję, to niezwykle cenne słowa, dla wszystkich twórcy. Jesteśmy zadowolone z efektów, najbardziej wtedy, kiedy na spotkaniach dajemy publiczności pusty egzemplarz, czyli wydrukowany specjalnie dla nas przez drukarnię prezent książka w okładce Kalejdoskopów, ale z niezapisanymi stronami. I do tej książki wpisują nam się czytelniczki i czytelnicy, pisząc, iż trafiamy naszą literaturą w ich niezaopiekowane potrzeby i otwieramy nowe perspektywy.
JB: To piękna recenzja. Bardzo się cieszę, iż dla ciebie ta literacka wyprawa, okazała się tak mocnym i głębokim przeżyciem.
Na koniec, kiedy zapowiadana kolejna część książki z perspektywy innych bohaterów?
MK: Drugi tom będzie nosić tytuł „Żądza”. Poznamy perspektywę Królowej Śniegu i Czerwonych Trzewiczków. Tym razem na wydarzenia, które miały miejsce w pierwszym tomie, odpowiedzą kobiety. Nie znaczy to, iż nie będzie w nich mężczyzn, będą. I nie znaczy, iż będzie się działo wszystko dokładnie tak samo, jak w „Bólu”, co to, to nie! Królową śniegu połączy z Wilkiem tajemnica, rywalizacja o urząd prezydenta, a podzieli – cóż, tego nie zdradzę. Zadam natomiast pytanie, skąd się biorą w nas żądze?
JB: „Kalejdoskopy” to cykl 4 tomów powieści. Tom pierwszy pt. „Ból” to perspektywa na męskie cierpienie i wstyd dwóch bohaterów Bastiana i Wilka. Chcemy podczas kolejnych miesięcy zagospodarować tę przestrzeń w dialogu z czytelnikami. W marcu 2025 ukaże się tom drugi pt. „Żądza”, dedykowany tabu kobiecych uzależnień. Czytelnicy poznają kolejne dwie bohaterki, obecne w 1 tomie – Królową Śniegu i Czerwone Trzewiczki.
Zapowiada się ciekawie. Dziękuję za fantastyczną rozmowę