Spór między Blake Lively a Justinem Baldonim zatacza coraz szersze kręgi w Hollywood. Sprowokowana tą sprawą Kate Beckinsale – znana m.in. z "Pearl Harbor" i serii "Underworld" – zabrała głos w mediach społecznościowych, opisując swoje doświadczenia z nadużyciami na planach filmowych i apelując o trzeźwość w rozstrzyganiu podobnych spraw.
W opublikowanym na Instagramie wideo Kate Beckinsale zdradza, iż była molestowana na planie filmowym, kiedy miała 18 lat, a dwie koleżanki zlekceważyły to. Narzeka też na promowanie nierealistycznych standardów urody i wspomina, iż została przymuszona przez osobę zajmującą się PR-em do udziału w sesji fotograficznej dzień po tym, jak poroniła. Aktorka zaznacza, iż nie zna osobiście Lively ani Baldoniego i nie wie, co zaszło między nimi na planie "It Ends with Us". Przyznała jednak, iż afera wokół ich filmu naświetla problemy, jakie pojawiają się, kiedy kobieta skarży się na niewłaściwe zachowanie.
Każda osoba w KAŻDEJ branży powinna być traktowana poważnie, a nie karana, kiedy coś strasznego przydarzy jej się w pracy. Specyfika naszego przemysłu polega na tym, iż taka sytuacja zostaje rozegrana na arenie publicznej. To może być trudne do wytrzymania. Co więcej, sprawa może zyskać skalę globalną i bardzo gwałtownie stać się clickbaitem, może zniszczyć czyjeś życie, zdrowie psychiczne i reputacje. To coś, z czego trudno się wykaraskać, napisała Beckinsale w komentarzu do swojego wideo.
Nie próbuję powiedzieć "buu, biedne aktorki, mamy tak ciężko", ale uważam, iż to problem, który dotyka każdą branżę, po prostu w naszej jest nieco bardziej widoczny. I nie chcę, żeby młode pokolenie aktorek musiało stawić czoła tym samym problemom, z którymi się borykałyśmy i wciąż się borykamy. One mają jeszcze gorzej: ze względu na media społecznościowe, które mogą zostać wykorzystane jako broń niemalże atomowa, stworzona do wyniszczenia. Bardzo łatwo jest nakręcać nienawiść wobec aktorek – jak widać z transkrypcji rozmów między publicystami i specjalistami od zarządzania kryzysem, którzy są zaangażowani w tę sprawę, kontynuuje aktorka.
Piętnowanie przemocy nie powinno prowokować dalszej przemocy, zwłaszcza w pracy, gdzie powinny istnieć procedury bezpieczeństwa. Nie powinniśmy oczekiwać od skrzywdzonych, obrażonych i upokorzonych kobiet (zwłaszcza tych, które mają ponad 100 świadków), żeby były "jednymi z chłopaków" i przyjmowały to na klatę albo spotykały się z karą za to, iż w ogóle doświadczyły nadużyć, dodała Beckinsale.
Nie chcę, by ktokolwiek, kto zgłasza słuszną skargę, nieważne: mężczyzna czy kobieta, w jakiejkolwiek branży, doświadczył tego, iż jest ona wykorzystana przeciwko niemu. Mówię o tym w kontekście Blake Lively i Justina Baldoniego, bo nasz przemysł czyni takie sprawy bardziej widocznymi, ze względu na prasę i zaangażowanie odbiorców, którym celowo sugeruje się opinie, a oni nie zdają sobie sprawy z tej celowości. Taki stan rzeczy generuje zbyt wiele ofiar. Wiele z nich znam osobiście. Przed mężczyznami i kobietami z naszej branży stoi wyzwanie, by stłumić to na dobre, podsumowuje aktorka.
Przypomnijmy, iż plotki na temat konfliktu pomiędzy Baldonim i Lively, którzy w filmie "It Ends with Us" grali zakochaną parę o skomplikowanej relacji emocjonalnej podszytej przemocą, pojawiły się na długo przed kinową premierą.
Obie strony w tych sensacyjnych doniesieniach były prezentowane w jak najgorszych barwach. Baldoni, który nie tylko zagrał w "It Ends with Us", ale też całość wyreżyserował, miał strasznie traktować aktorkę na planie. Często dochodziło między nimi do kłótni.
Lively z kolei miała ignorować reżyserskie zalecenia Baldoniego, stroić fochy i za plecami reżysera zmieniać fabułę filmu. Sama Lively przyznała, iż jedna z kluczowych scen została napisana przez jej męża Ryana Reynoldsa. Baldoni był zszokowany, kiedy się tego dowiedział. Uważał bowiem, iż scena została zaimprowizowana.
"It Ends with Us" mimo zakulisowych przepychanek i mocno niekomfortowego tournée promocyjnego okazało się jedną z większych box-office'owych niespodzianek mijającego roku. Od premiery filmu minęło też wystarczająco dużo czasu, by wszyscy zaczęli zapominać o konflikcie.
Kate Beckinsale o przemocy w Hollywood
W opublikowanym na Instagramie wideo Kate Beckinsale zdradza, iż była molestowana na planie filmowym, kiedy miała 18 lat, a dwie koleżanki zlekceważyły to. Narzeka też na promowanie nierealistycznych standardów urody i wspomina, iż została przymuszona przez osobę zajmującą się PR-em do udziału w sesji fotograficznej dzień po tym, jak poroniła. Aktorka zaznacza, iż nie zna osobiście Lively ani Baldoniego i nie wie, co zaszło między nimi na planie "It Ends with Us". Przyznała jednak, iż afera wokół ich filmu naświetla problemy, jakie pojawiają się, kiedy kobieta skarży się na niewłaściwe zachowanie.
Każda osoba w KAŻDEJ branży powinna być traktowana poważnie, a nie karana, kiedy coś strasznego przydarzy jej się w pracy. Specyfika naszego przemysłu polega na tym, iż taka sytuacja zostaje rozegrana na arenie publicznej. To może być trudne do wytrzymania. Co więcej, sprawa może zyskać skalę globalną i bardzo gwałtownie stać się clickbaitem, może zniszczyć czyjeś życie, zdrowie psychiczne i reputacje. To coś, z czego trudno się wykaraskać, napisała Beckinsale w komentarzu do swojego wideo.
Nie próbuję powiedzieć "buu, biedne aktorki, mamy tak ciężko", ale uważam, iż to problem, który dotyka każdą branżę, po prostu w naszej jest nieco bardziej widoczny. I nie chcę, żeby młode pokolenie aktorek musiało stawić czoła tym samym problemom, z którymi się borykałyśmy i wciąż się borykamy. One mają jeszcze gorzej: ze względu na media społecznościowe, które mogą zostać wykorzystane jako broń niemalże atomowa, stworzona do wyniszczenia. Bardzo łatwo jest nakręcać nienawiść wobec aktorek – jak widać z transkrypcji rozmów między publicystami i specjalistami od zarządzania kryzysem, którzy są zaangażowani w tę sprawę, kontynuuje aktorka.
Piętnowanie przemocy nie powinno prowokować dalszej przemocy, zwłaszcza w pracy, gdzie powinny istnieć procedury bezpieczeństwa. Nie powinniśmy oczekiwać od skrzywdzonych, obrażonych i upokorzonych kobiet (zwłaszcza tych, które mają ponad 100 świadków), żeby były "jednymi z chłopaków" i przyjmowały to na klatę albo spotykały się z karą za to, iż w ogóle doświadczyły nadużyć, dodała Beckinsale.
Nie chcę, by ktokolwiek, kto zgłasza słuszną skargę, nieważne: mężczyzna czy kobieta, w jakiejkolwiek branży, doświadczył tego, iż jest ona wykorzystana przeciwko niemu. Mówię o tym w kontekście Blake Lively i Justina Baldoniego, bo nasz przemysł czyni takie sprawy bardziej widocznymi, ze względu na prasę i zaangażowanie odbiorców, którym celowo sugeruje się opinie, a oni nie zdają sobie sprawy z tej celowości. Taki stan rzeczy generuje zbyt wiele ofiar. Wiele z nich znam osobiście. Przed mężczyznami i kobietami z naszej branży stoi wyzwanie, by stłumić to na dobre, podsumowuje aktorka.
"It Ends with Us" – zwiastun
Konflikt na planie "It Ends with Us"
Przypomnijmy, iż plotki na temat konfliktu pomiędzy Baldonim i Lively, którzy w filmie "It Ends with Us" grali zakochaną parę o skomplikowanej relacji emocjonalnej podszytej przemocą, pojawiły się na długo przed kinową premierą.
Obie strony w tych sensacyjnych doniesieniach były prezentowane w jak najgorszych barwach. Baldoni, który nie tylko zagrał w "It Ends with Us", ale też całość wyreżyserował, miał strasznie traktować aktorkę na planie. Często dochodziło między nimi do kłótni.
Lively z kolei miała ignorować reżyserskie zalecenia Baldoniego, stroić fochy i za plecami reżysera zmieniać fabułę filmu. Sama Lively przyznała, iż jedna z kluczowych scen została napisana przez jej męża Ryana Reynoldsa. Baldoni był zszokowany, kiedy się tego dowiedział. Uważał bowiem, iż scena została zaimprowizowana.
"It Ends with Us" mimo zakulisowych przepychanek i mocno niekomfortowego tournée promocyjnego okazało się jedną z większych box-office'owych niespodzianek mijającego roku. Od premiery filmu minęło też wystarczająco dużo czasu, by wszyscy zaczęli zapominać o konflikcie.