Karol Strasburger ogromną popularność zyskał dzięki prowadzeniu "Familiady". To właśnie z tym programem jest teraz głównie kojarzony prezenter. 78-latek realizuje się także w aktorstwie. W 1971 roku ukończył warszawską PWST. Cztery lata później zagrał w produkcji, którą do dziś z sentymentem wspomina wielu Polaków, w "Nocach i dniach", gdzie wcielił się w Józefa Tolibowskiego. To właśnie dzięki jednej ze scen w tym filmie Strasburger zapisał się w historii polskiego kina. Wiele osób myślało, iż to prezenter wpadł na pomysł jej nakręcenia. Okazuje się, iż prawda jest zupełnie inna.
REKLAMA
Zobacz wideo Tak Strasburger komentował odejście Szczęsnego z reprezentacji. "Ktoś zarobił i nie musiał więcej"
Karol Strasburger nie wymyślił słynnej sceny w stawie. "Ja tę scenę po prostu zastałem"
Ci, którzy oglądali "Noce i dnie" doskonale pamiętają moment, w którym Karol Strasburger jako Józef Tolibowski wchodzi do stawu, by nazrywać pięknych wodnych kwiatów dla Barbary - nenufarów. Po latach prezenter przyznał, iż to nie on wpadł na ten pomysł. "Nie ja to wymyśliłem. jeżeli ktoś był autorem tej sceny, to Jerzy Antczak, twórca całego filmu. Ja tę scenę po prostu zastałem. Ale reżyser dał mi jedno bardzo trudne zadanie: mam to wszystko zrobić tak, jak nikt na świecie. Czy mi się udało? Nie wiem, ale chyba tak, skoro ta scena przeszła do historii" - tłumaczył w rozmowie z "Faktem". Oglądaliście "Noce i dnie"? Dajcie znać w naszej sondzie na końcu artykułu.
Karol Strasburger otwarcie o swojej emeryturze. "To nie wystarcza"
78-latek nie ukrywa, iż jak na razie nie ma zamiaru rezygnować ze swojej pracy. "Nie chcę, by ktoś mnie utrzymywał. Chcę być samodzielny, zarabiać samodzielnie, jak najdłużej pracować. Tak zostałem wychowany – iż muszę sam zapracować na swoje życie" - tłumaczył "Faktowi". "Kiedyś wspomniałem, iż emerytury w naszym zawodzie nie są wysokie i od tamtej pory pokutuje gdzieś obraz, iż narzekam. A to nieprawda. Nie narzekam!" - dodał. Prezenter przyznał jednak, iż świadczenie, które dostaje, nie pozwoliłoby mu żyć na takim poziomie, na jakim żyje obecnie. "Na świadczenia typu trzynastki czy czternastki nie zwracam większej uwagi. To nie wystarcza, by żyć w sposób, w jaki chcę, by mieć środki na pasje, edukację dziecka, wakacje czy rachunki. Więc pracuję" - tłumaczył.