Kariera pełna blasku, życie miłosne pełne zakrętów: Niezwykła historia polskiej piękności

swiatseriali.interia.pl 9 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Była ikoną polskiego kina lat 80., zmysłową blondynką, która zawracała w głowie w "07 zgłoś się" i "Och, Karol". Dziś, w dniu swoich 70. urodzin, Dorota Kamińska wciąż zachwyca urodą i talentem, ale jej życie prywatne to prawdziwa mozaika wzlotów i upadków. Poznajcie intrygującą historię aktorki, której kariera błyszczała, a miłość wielokrotnie wystawiała ją na próbę.


Dorota Kamińska była jedną z największych gwiazd polskiego kina lat 80. Na widok śmiałych scen z atrakcyjną aktorką w roli głównej wielu mężczyznom przyśpieszał puls i nic dziwnego, bo seksowna blondynka w "07 zgłoś się", "Karate po polsku" i "Och, Karol" zachwycała urodą. Trudno było od niej oderwać wzrok.
Dziś piękna i utalentowana artystka obchodzi 70. urodziny. Jak wyglądała kariera i życie prywatne zachwycającej gwiazdy? Reklama


Dorota Kamińska: zawróciła w głowie niejednemu


Dorota Kamińska jest polską aktorką i prezenterką telewizyjną. Urodziła się 7 czerwca 1955 roku w Warszawie, a jej bratem był uwielbiany aktor Emilian Kamiński. Pomiędzy rodzeństwem, które zdecydowało się na karierę w show-biznesie, były trzy lata różnicy. W przeszłości media rozpisywały się na temat ich nieporozumień, jednak ostatnie lata Dorota i Emilian Kamińscy utrzymywali dobre stosunki.
Brat aktorki nie był zachwycony, gdy dowiedział się, iż zamiast zostać inżynierem, Dorota planuje zdawać do szkoły teatralnej. Podobno mówił wówczas, iż aktorstwo to zawód, który przysparza mnóstwo stresu i jest stworzony dla twardych ludzi. gwałtownie jednak pogodził się z jej decyzją. Tym bardziej iż Dorota Kamińska uparła się i z łatwością zdała egzaminy wstępne.
Szczytem popularności Doroty Kamińskiej były lata 80. XX wieku. Zanim jednak piękna aktorka zaczęła rozkochiwać w sobie mężczyzn, występując w znanych produkcjach filmowych, dała się poznać fanom jako aktorka sceniczna.
W teatrze po raz pierwszy wystąpiła jako pensjonarka w spektaklu Ryszarda Marka Grońskiego "Podróż po Warszawie" (1977 rok) w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego. Na dużym ekranie zadebiutowała w filmie Krzysztofa Zanussiego "Barwy ochronne" w 1976 roku. Później Polacy mogli oglądać ją w niewielkich epizodach w serialach "Rodzina Połanieckich", "Ślad na ziemi", "Dom" czy "07 zgłoś się".
Prawdziwą popularność przyniósł jej jednak dopiero dramat Wojciecha Wójcika "Karate po polsku" z 1982 roku.
Po komedii erotycznej "Och, Karol" z 1985 roku artystka została natomiast okrzyknięta mianem prawdziwej seksbomby i w kolejnych latach zaczęła otrzymywać jeszcze więcej ról. Za dramat "Pręga" otrzymała nominację do Orłów za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą. Ale to nie wszystko! W latach 90. Dorota Kamińska była prowadzącą polsatowski magazyn "Oscar". Można ją było również usłyszeć w nocnej audycji radiowej Programu I Polskiego Radia na temat kina.
Dorota Kamińska w tej chwili pozostaje aktywna zawodowo. Młodsi widzowie mogą kojarzyć aktorkę przede wszystkim z roli Jadwigi "Wigi" Dębińskiej-Lubicz w "Klanie" oraz Eweliny Krawczyk w "Barwach szczęścia". Ponadto w ostatnich latach artystkę można było oglądać również w serialu "Lombard. Życie pod zastaw", gdzie zagrała matkę Macieja, Kornelię Grandasz. Występuje też w Teatrze Kamienica, który stworzył jej brat. Jego ostatnią wolą było, aby scena ciągle działała.


Dorota Kamińska: nie miała szczęścia w miłości


Pierwszego męża Dorota Kamińska poznała na studiach. Przed podjęciem decyzji o wspólnym życiu, widzieli się raptem kilka razy na prywatce i w kawiarni. Dopiero po ślubie artystka zrozumiała słowa brata, który wcześniej ostrzegał ją, iż to nie jest odpowiedni człowiek dla niej.
Po rozwodzie Dorota Kamińska związała się z warszawskim ginekologiem oraz właścicielem kliniki, Zbigniewem Chacińskim. Potrafili rozmawiać godzinami, jednak mężczyzna wpadł w nałóg alkoholowy. Dodatkowo stał się chorobliwie zazdrosny o aktorkę, a w końcu całkiem przestał jej ufać. Małżonkowie kilkukrotnie się rozstawali i wracali do siebie. Po podjęciu decyzji o rozstaniu wciąż utrzymywali kontakt. Przyjaźnili się aż do jego tragicznej śmierci w lipcu 2001 roku, kiedy to Zbigniew Chaciński zginął w wypadku samochodowym.
Gdy jeszcze trwał związek z Chacińśkim, aktorce zawrócił w głowie dyrektor Teatru Studio, Witold Dąbrowski. O ich relacji było głośno, jednak romans nie trwał długo, ponieważ Witold Dąbrowski zdecydował się wrócić do żony.
Piękna aktorka nie narzekała jednak długo na samotność. Niedługo później poznała aktora Jacka Borkowskiego, z którym połączył ją płomienny romans. Artysta wyprowadził się dla niej od żony, Katarzyny Borkowskiej. Niestety nie na długo... I tu Kamińską spotkał zawód miłosny.
Po latach poszukiwań prawdziwej miłości Dorota Kamińska odnalazła w końcu spokój u boku byłego dziennikarza telewizyjnego, Piotra Pajdowskiego. Para nigdy jednak nie zdecydowała się zalegalizować związku, który okazał się trwalszy, niż jej dwa małżeństwa.
"Ślub nie jest potrzebny do zbudowania dobrego związku. jeżeli ludzie chcą być razem, to będą" - powiedziała aktorka w rozmowie z "Na żywo".


To wydarzenie złamało jej serce


Dorota Kamińska była bardzo zżyta ze swym starszym o trzy lata bratem.
"Od zawsze się kumplowaliśmy (...). Dzieliliśmy razem pokój, w którym po nocach opowiadaliśmy sobie bajki i wymyślaliśmy różne opowieści. Trochę żałował, iż nie jestem chłopakiem, bo zawsze chciał mieć brata" - tak w rozmowie z autorką "Reżysera marzeń" gwiazda "Klanu" zaczęła swoją opowieść o zmarłym 26 grudnia 2022 roku bracie.
O tym, iż jej brat jest chory, Dorota Kamińska dowiedziała się przypadkiem.
"Od kogoś postronnego, bo Emilian bał mi się przyznać. W samochodzie przed teatrem powiedziałam mu, iż wiem, a on, początkowo zaskoczony, opowiedział o wszystkim" - wspomina.
"Przyznał, iż lekarze dają mu od miesiąca do pół roku życia" - dodaje.
Choć — jak się miało okazać — los podarował aktorowi znacznie więcej czasu, po tamtej rozmowie Dorota zaczęła się poważnie bać o Emiliana. Starała się spędzać z bratem każdą wolną chwilę, była z nim do końca. Ciągle wierzyła o w cud, podobnie jak jej brat. Niestety wszystko zostało im odebrane przez nieczułą lekarkę.
"Stanęła przy łóżku, on zagaił, iż płuco już ponoć słabo pracuje, a ona z totalną arogancją wobec niego, bez żadnego wyczucia, odpowiedziała: 'No tak, to płuco to już panu wysiadło, to drugie zresztą też zaraz wysiądzie'. Zamarłam. Dostrzegłam minę brata, który starał się uśmiechać, wyjąkał jeszcze, iż może nie będzie tak źle, ale widziałam, iż strzeliło to w niego z nieprawdopodobną mocą" - opowiadała aktorka.
"Teraz nie pozostało mi nic innego, jak wierzyć, iż są gdzieś razem z mamą i trzymają nade mną opiekuńczą rękę. Miluś to nie był zwykły brat, i choć fizycznie go nie ma, to i tak będzie ze mną zawsze" - mówiła.
Idź do oryginalnego materiału