Kajko i Kokosz. Szkoła latania. Wydanie urodzinowe! – recenzja komiksu

popkulturowcy.pl 4 miesięcy temu

Z okazji 90. rocznicy urodzin Janusza Christy Egmont opublikował specjalne, urodzinowe wydanie Kajko i Kokosza. Szkoły latania, w którym każdą stronę rysował inny artysta. Czy warto po nie sięgnąć, choćby o ile znamy już materiał źródłowy?

Janusz Wincenty Christa (ur. 19 lipca 1934 w Wilnie, zm. 15 listopada 2008 w Sopocie) to autor jednej z najpopularniejszych polskich serii komiksów – Kajko i Kokosza. Można śmiało powiedzieć, iż Christa jest już legendą polskiego komiksu. Jego dzieła są w niemal każdej bibliotece, a Kajko i Kokosz. Szkoła latania w 2017 roku dołączyło do listy lektur obowiązkowych w klasach IV-VI szkoły podstawowej. choćby Netflix zdecydował się stworzyć serialową adaptację przygód przyjaciół z Mirmiłowa. Z okazji 90. rocznicy urodzin Egmont przygotowało specjalne wydanie Szkoły latania, w którym każda strona została narysowana przez innego artystę w jego unikalnym stylu. Z premedytacją w tej recenzji nie zamieszczę żadnego kadru z komiksu. Samo wydawnictwo nie udostępnia ich w social mediach, więc ja również podtrzymam aurę tajemnicy wokół albumu.

Zobacz także: Kajko i Kokosz – Złota Kolekcja, tom 6 – recenzja komiksu

Nie będę się zbytnio pochylał nad aspektem fabularnym komiksu, ponieważ prawdopodobnie większość z was już miała z nim do czynienia na którymś etapie życia. Ja swoją przygodę z komiksami Christy rozpocząłem już podczas wczesnych lat szkolnych, wypożyczając je w pobliskiej bibliotece. Jeszcze jako kilkuletni dzieciak z wypiekami na twarzy czytałem o przygodach naszych rodzimych Asterixa i Obelixa. Jak zatem wyglądał powrót do tej historii po latach? przez cały czas podtrzymuję, iż Kajko i Kokosz. Szkoła latania jest ponadczasowa. Niezmiernie miło było mi powrócić do czasów dzieciństwa, odświeżając sobie nieco przygody wojaków pod wodzą kasztelana Mirmiła.

Dosłownie jest to ten sam cukierek, którego już kiedyś próbowaliśmy, ale w nieco innym opakowaniu. To, czego się obawiałem, na całe szczęście nie miało wpływu na lekturę. Bałem się, iż każda strona rysowana przez innego autora zaburzy mi odbiór i nie pozwoli zanurzyć się w pełni w tym świecie. Okazało się nawet, iż było wprost przeciwnie. Łapałem się na tym, iż tak wsiąknąłem w historię, iż musiałem wracać do poprzednich stron, aby przypomnieć sobie, jak wyglądały tam rysunki. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to przytyk, iż niektóre strony były tak nijakie, iż nie skupiałem na nich większej uwagi. Dowodzi to tylko tego, iż ta opowieść wciąż działa na mnie tak jak w dzieciństwie.

Zobacz także: Kopciuszek – recenzja komiksu. Kultowa baśń w komiksowym wydaniu

Pora co nieco wspomnieć o tych rysunkach i jak to z nimi ostatecznie jest. Przyznam się, iż niektóre strony trafiły bardziej w mój gust, a od niektórych nieco się odbiłem. Nic też dziwnego, bo znalazły się w nim prace ponad 40 autorów! Nie będę wymieniał tych, z którymi nie było mi po drodze, bo nie o to tutaj chodzi. Chodzi za to o oddanie hołdu Januszowi Chriście i ten tom właśnie tym jest. Widać ogromne serce, które zostało włożone w jego przygotowanie. Cieszę się, iż część autorów dodała coś od siebie i ciekawie było wyłapywać różnice względem rysunków Christy. Fragmentami przypominały często styl twórcy, tylko po to, żeby na następnej stronie wyglądały jak trip po grzybkach. Spodziewałem się nieco większej różnorodności ilustracji, jednak ostatecznie mi to aż tak nie przeszkadzało.

Okładka komiksu, Egmont

Co do wydania to po prostu jest cudowne. Egmont choćby zdążył zadeklarować, iż nie będzie dodruków (nawet na okładce komiksu). Warto wspomnieć, iż wydanie zostało wzbogacone o biogramy autorów oraz strony poświęcone na autografy, co jest genialnym pomysłem. Jedynie mam minimalny żal do Egmontu, iż zdecydowano się biogramy autorów uporządkować alfabetycznie zamiast chronologicznie stronami, które rysowali. Można by wtedy nieco swobodniej poruszać się między tą strefą, kartkując po kolei album. Ten tom nie zastąpi kultowego już wydania Szkoły latania, ale nigdy do tego nie aspirował (o czym również napisał na okładce sam Tomasz Kołodziejczak). Jest pięknym dodatkiem do kolekcji fana Kajka i Kokosza. Sprawia wrażenie czegoś ekskluzywnego i cieszy mnie jako kolekcjonera, iż mam ten tom w swojej kolekcji.

Zobacz także: Hikari 2024 – relacja z wydarzenia. Z miłości do Azji

Wydanie urodzinowe Szkoły latania zaimponowało mi rozmachem, a przede wszystkim zaskoczyło. Spodziewałem się pewnego odrywania kuponu od tego ponadczasowego dzieła, jednak Egmont zaoferował mi powrót do dzieciństwa w nieco innym opakowaniu. Może i nie każdy styl graficzny trafił w moje gusta, ale od albumu bije uznanie w kierunku Christy. o ile wciąż zastanawiacie się, czy sięgnąć po ten specjalny komiks, to nie ma na co czekać. Egmont zadeklarował, iż nie będzie dodruków, a abstrahując od aspektów fabularnych i walorów estetycznych wewnątrz komiksu, to świetnie prezentuje się on, stojąc na regale.

Źródło grafiki głównej: okładka komiksu. Egmont

Idź do oryginalnego materiału