K-Pop Demon Hunters – recenzja. Szalona mieszanka, która działa!

pograne.eu 1 tydzień temu

Zwykle nie mam wygórowanych oczekiwań co do mediów, które konsumuję. Oznacza to jednocześnie, iż często wystawiam się w ten sposób na zaskoczenie, zwykle w stronę rozczarowania. Siadając z żoną do K-Pop Demon Hunters właśnie tego się spodziewałem. Film animowany o łowczyniach demonów, które jednocześnie są gwiazdami k-popu brzmi absurdalnie choćby na papierze. W praktyce okazało się to jednym z najlepszych filmów, jakie oglądałem w ostatnich miesiącach!

Spis Treści

  • Fabuła
  • Humor i akcja
  • Styl graficzny
  • Muzyka
  • Dubbing
  • Podsumowanie

Łowczynie przeciwko demonom


>>>>>W świecie filmu w każdym pokoleniu trafiają się trzy wyjątkowe kobiety, których przeznaczeniem jest bronić ludzi przed demonami, czyhającymi na ich dusze. Są one doskonałymi wojowniczkami, zwinnymi, szybkimi i silnymi, ale cechuje je jeszcze coś. Ich śpiew je wzmacnia, a śpiewając razem tworzą Honmoon, swoistą tarczę, która broni istotom nieczystym wstępu do naszego świata. w tej chwili tę zaszczytną, choć niebezpieczną rolę, pełnią Rumi, Mira i Zoey – członkinie światowej sławy zespołu k-popowego Huntr/x. Gdy je poznajemy w tej historii, są już o krok od osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa. Wtedy też demony wpadają na szalony pomysł: zamierzają stworzyć k-popowy boysband, który odbierze im fanów, tym samym odbierając także ich moc.

Nie da się fabuły tego filmu streścić tak, by nie brzmiała ona niedorzecznie i absurdalnie. To dlatego, iż cóż, jest ona niedorzeczna i absurdalna. To jednak doskonale pasuje do reszty K-Pop Demon Hunters, gdyż to w dużej mierze komedia. Żartów jest tutaj pełno a przy niektórych z nich – jak chociażby tym z kukurydzą – historia zdawałaby się wręcz poważna. Choć w całym tym absurdzie i zalewie gagów znajdzie się i miejsce na tematy cięższe, jak radzenie sobie ze wstydem i ukrywanie swoich wad, by przypodobać się światu i przyjaciołom. Całość tworzy niesamowitą mieszankę, która bawi, ale potrafi wywołać teżtakże i łzy. jeżeli jednak mam być szczery, w moim przypadku nie jest je specjalnie trudno wywołać.

Śmiechom nie było końca


Pomimo nieco sarkastycznego podtytułu, K-Pop Demon Hunters to autentycznie zabawna komedia, która wielokrotnie wywoływała u mnie wybuchy śmiechu. I mam tutaj na myśli prawdziwy śmiech, a nie szybsze wypuszczenie powietrza nosem. W filmie znajdziemy mnóstwo żartów, zabawnych sytuacji i kontrastów, których ze świecą szukać w innych produkcjach. Duży wpływ ma na to styl graficzny produkcji, która nadaje się do przekazania poważniejszych scen, ale i przesadnie karykaturalne wyrazy twarzy rodem z anime nie są tutaj bynajmniej nie na miejscu. Dużą zasługę dla komedii ma tutaj też główne trio, którego dynamika i chemia są wprost niesamowite. Fakt, film skupia się głównie na jednej z bohaterek, Rumi, ale cała trójka współpracuje doskonale, tworząc liczne zapadające w pamięć sceny.

To jednak także tytuł akcji, w końcu ciężko byłoby łowić demony bez niej. Sceny walk robią duże wrażenie. Nie dość, iż są wizualnie bardzo atrakcyjne, to często są też niejako choreografią do piosenek, a to tylko potęguje doznania. Wiele filmów mogłoby się od tej produkcji uczyć, jak tworzyć angażujące i świetnie wyglądające potyczki, które jednocześnie nie są przesadzone, ale wykorzystują także magiczno-demoniczne tło historii, by je nieco wzbogacić. K-Pop Demon Hunters moim zdaniem to świetny przykład na to, jak łączyć różne, często pozornie niepasujące do siebie elementy, by wywrzeć silne wrażenie na odbiorcach.

Przeczytaj także

Wiedźmin: Zmora Wilka – recenzja. Historia Kaer Morhen

Pięknie i stylowo


W dobie filmów animowanych, które boją się eksperymentować z wizualiami, ten twór to miły powiew świeżości. Jasne, nie każdemu może się podobać styl graficzny K-Pop Demon Hunters, ale ciężko mu zarzucić nijakość. Może to zasługa tego, iż wydawcą i producentem jest tutaj Sony, które ma na koncie olśniewające filmy o Spider-Manie? Słyszałem gdzieniegdzie docinki, iż ten tytuł to takie K/DA z Aliexpress, ale nie mogę się z tym zgodzić. Tak, w obu przypadkach znajdziemy pewne cechy wspólne, uważam jednak, iż takie komentarze są wyolbrzymione w taki sam sposób, jak określanie każdej gry ze stylizowanym, nierealistycznym motywem graficznym mianem Fortnite’a.

K-Pop Demon Hunters jest prześliczne. W design większości postaci włożono sporo wysiłku, a otoczenia, w których rozgrywa się akcja, także potrafią zachwycić, niezależnie czy mówimy o panoramie miasta, arenie koncertowej czy wnętrzu apartamentowca. Dodatkowo elastyczny styl pozwala na wzbogacenie wspomnianych wcześniej scen komedii czy akcji o charakterystyczne efekty, tworząc coś naprawdę atrakcyjnego i jednocześnie spójnego. Prywatnie przyczepię się tylko do tego, iż jak na film o piosenkarkach to dość mało zadbano o pokazanie samego śpiewu – niezależnie od tego, jak bardzo wymagające są fragmenty piosenki, postacie przez większość czasu nie wyglądają, jakby je to kosztowało wiele wysiłku.

K-pop jest na topie – i słusznie


W końcu gatunek muzyczny występuje w tytule filmu, oczywistym było więc, iż odegra on ogromną rolę w całości produkcji. Dla laika jak ja, który takiej muzyki słucha tylko sporadycznie, odtworzenie klimatów gatunku wydaje się tu na medal. Owszem, piosenki są w zdecydowanej większości po angielsku, zawierając tylko krótkie fragmenty po koreańsku, ale nie da się nie poznać ducha k-popu. Jednocześnie produkcja nie boi się miejscami szydzić z niektórych motywów charakterystycznych dla całej otoczki tego gatunku. Przede wszystkim jednak, za co twórcom należą się niesamowite pochwały, każda piosenka występująca w filmie to niezaprzeczalny hit. Znajdziemy tu siedem utworów, które są integralną częścią historii, ale choćby oderwane od niej sprawiają, iż nogi same się ruszają, a ramiona podrygują do rytmu.

Trzeci dzień słucham tych utworów niemal non-stop i nie potrafię wybrać, który z nich jest moim ulubionym. Każdy jest świetny, każdy wywołuje silne emocje, żaden z nich mi się nie nudzi. W filmie opartym o k-pop było bardzo łatwo pogrzebać go nieodpowiednim doborem muzyki. Tutaj na szczęście uniknięto tego błędu. Ogromnym plusem jest też, iż K-Pop Demon Hunters wykorzystuje w większości oryginalne piosenki, napisane specjalnie dla filmu. Natomiast warto zauważyć, iż jeżeli wykazujecie alergię na ten rodzaj muzyki, oglądanie tego filmu może nie być tak przyjemnym doświadczeniem, jakim było dla mnie.

Wersja polska


Wprawdzie od lat polskie studia pokazują, iż dubbing animacji wychodzi w tym kraju znakomicie, zawsze jednak pozostaje pewna obawa. Śpieszę poinformować, iż jest ona niczym nieuzasadniona. Obsada filmu jest rewelacyjna, każda aktorka i aktor doskonale pasuje do swojej roli, a te zagrane są niemal bezbłędnie. Tłumaczenie także nie pozostawia niczego do życzenia. Warto jednak zaznaczyć, iż piosenki nie zostały przełożone na język polski i pozostawione są w oryginale, jedynie z napisami. jeżeli zamierzacie obejrzeć tę animację z pociechami, może to stanowić pewien problem.

K-Pop Demon Hunters – tak jest!

Nie jest to film pozbawiony wad, jestem też przekonany, iż za kilkanaście miesięcy niewielu będzie o nim pamiętało. Szkoda, bo osobiście uważam go za wybitną produkcję, której szkoda byłoby nie dać szansy. Jest tutaj pełno absurdu, sporo naiwności i motywów, które mogą wydawać się nieco dziwne. Jednocześnie dawno nie dałem się tak porwać emocjom przy oglądaniu animacji i w tym przypadku wpadłem w małą obsesję. Jest tutaj wszystko, co lubię – dużo akcji i humoru, nieco cięższych, poważniejszych wątków, także odrobina romansu i przede wszystkim mnóstwo dobrej muzyki. Zdaję sobie sprawę, iż prawdopodobnie grupą docelową filmu są nastolatki będące fankami BTS, Ateez czy Blackpink, ale jak widać, facet przed czterdziestką także może zachwycić się filmem dla nastolatek, gdy ten zrobiony jest tak dobrze.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału