Policja potwierdziła magazynowi Variety, iż 59-letni Jonathan Joss zmarł mimo prób reanimacji. Podejrzanym o oddanie śmiertelnych strzałów jest 56-letni Sigfredo Alvarez Ceja, który został już zatrzymany. Według portalu TMZ, do strzelaniny doszło po ostrej kłótni sąsiedzkiej.
Kim był Jonathan Joss?
Jonathan Joss był najbardziej znany z tego, iż użyczył głosu Johnowi Redcornowi w serialu King of the Hill, który współtworzyli Mike Judge i Greg Daniels. Produkcja zakończyła się po 13 sezonach, a jego rola była jedną z najważniejszych.
Prywatnie natomiast był również muzykiem. Występował z zespołem The Red Corn Band, a jego wcześniejsza kariera obejmowała m.in. występ w serialu Walker, Texas Ranger.
CZYTAJ TEŻ: Mietek Szcześniak świętuje jak za dawnych lat! Jego wiejskie urodziny to prawdziwa biesiada

Jonathan Joss nie żyje. Mroczne kulisy zbrodni
Tristan Kern de Gonzales, bliski przyjaciel aktora, napisał poruszające słowa: „Jonathan jest moim mężem. Dał mi więcej miłości w czasie, który spędziliśmy razem, niż większość ludzi kiedykolwiek otrzymuje… Byłem z nim, kiedy odszedł. Powiedziałem mu, jak bardzo był kochany”.
Choć emocje sięgają zenitu, Departament Policji San Antonio poinformował, iż nie znaleziono dowodów na to, by orientacja seksualna Jossa miała związek ze strzelaniną. Śledztwo wciąż trwa, a motywy zbrodni nie zostały jeszcze ustalone.
Przypomnijmy, iż początek roku był dla aktora tragiczny – w pożarze stracił dom oraz dwa ukochane psy. Dom został zbudowany przez jego ojca w latach 50. To była ogromna strata, z którą Joss dopiero zaczynał się mierzyć. Jonathan Joss pozostanie w pamięci fanów jako artysta z pasją i ogromnym sercem. Jego głos i muzyka przetrwają, choć on sam odszedł w dramatycznych okolicznościach.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Miłość, która nie przemija. Jolanta Kwaśniewska oczami swojej córki w niezwykłym ujęciu
