Jon Batiste – World Music Radio – recenzja płyty

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Jon Batiste, choć w muzycznym show-biznesie funkcjonuje od 2005 roku, to zawsze jednak pozostawał w cieniu. Artysta dotąd bardziej był znany ze swoich różnych kolaboracji z Edem Sheeranem, czy Princem niż z solowej kariery. Wszystko to zmienił film Co w duszy gra, za którego soundtrack odpowiadał m.in. właśnie Jon, a zwieńczeniem rozpoczętego wówczas pasma sukcesów był album We Are. Teraz, dzięki World Music Radio Jon Batiste powrócił do swojego kolaboracyjnego okresu.

Czekałem na ten album z wypiekami na twarzy. Kocham muzykę w Co duszy gra, a w szczególności utwór It’s All Right. Był on początkiem mojej fascynacji twórczością Jona Batiste. We Are, choć jest najlepszym i najbardziej uznanym albumem w karierze Jona, to nie został na dłużej na mojej playliście. Pomimo tego, zdarza mi się wracać do tej płyty, by rozkoszować się dźwiękami amerykańskiego muzyka. Nic więc dziwnego, iż informacja o tym nadejściu World Music Radio sprawiła, iż z miejsca album wskoczył na top mojej hype listy.

Niestety, po pierwszej informacji przyszły obawy. World Music Radio od zapowiadającego singla jawił się jako coś kompletnie innego od pokochanych przeze mnie batistowych melodii. Album jest utrzymany w radiowej konwencji. Jon, jako jego alter-ego Billy Bob, prowadzi nas w swojej audycji po światowych rytmach. Zaczniemy od Raindance z Native Soul, który utrzymany jest w klimatach amapiano prosto z RPA. Już przy drugim utworze – Be Who You Are – odbijemy w zupełnie innych kierunku – reagettonu. Track w swoich latino rytmach łączy kolumbijskiego artystę Camilo z k-popowymi NewJeans oraz raperem JID.

Jednakże to nie wszystko, bo usłyszymy też rytmy afrowave’owe w Drink Water z Fireboy DML. Zanurzymy się w instrumentalny Clair de Lune, w którym usłyszymy solówkę Kenny’ego G. Porwie nas brazylijski nurt jazzowy, bossa nova w moim ulubionym My Heart z Ritą Payes. Taka ekstremalna mieszanka powoduje, iż World Music Radio każdym kolejnym utworem zaskakuje, a wymieniłem raptem garstkę niespodziewanych rytmów i klimatów, które pojawiają się w tej albumowej audycji.

Niestety – tak, jak mieszanka gatunkowa może cieszyć, to może i być powodem do obaw. Taką bez wątpienia jest fakt, iż wszystkie cechy charakterystyczne Jona Batiste niemalże kompletnie zanikają. Słyszalna jest tu momentalnie zbytnia chęć dostosowania się do nowych brzmień. Wybrzmiewa to w szczególności przez lekko zanikający w tle wokal. Prócz tego, niektóre tracki na albumie tracą na próbie dostosowania gatunkowych melodii do charakterystyki Jona poprzez pakowane na siłę wstawki na pianinie.

Natomiast prezentowana na World Music Radio multigatunkowość ukazuje talent producencki artysty oraz jego umiejętność do pracowania z innymi. Prócz wspomnianych wcześniej gości, można tu usłyszeć takie tuzy muzyki popularnej jak Lana Del Rey w Life Lesson czy Lil Wayne w Uneasy. Każdy z zaproszonych tu artystów wnosi swoją charakterystykę w stu procentach. Niewątpliwie pomaga w tym fakt, iż głównodowodzący Batiste niejednokrotnie odsuwa się na bok, by dać swoim gościom w pełni wybrzmieć. Dodatkowo, muzyk dobrze wpasował się rytmami do wakacyjnej daty premiery, bo letni vibe spływa na uszy i duszę, a większość kawałków spokojnie zastąpiła inne wakacyjne „hity” prezentowane w radiu.

World Music Radio to album wyróżniający się na tle innych. Szalona, letnia mieszanka gatunkowa połączona ze światową reprezentacją artystyczną to obraz nieszablonowego umysłu Jona Batiste oraz jego umiejętności pracy z innymi. Szkoda jedynie, iż momentami sam Jon przesadnie próbuje dostosować samego siebie do nowych brzmień i odwrotnie.


Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę
Idź do oryginalnego materiału