Joker: Folie à Deux – recenzja filmu. Niepotrzebny film

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Gdy w 2019 do kin wszedł Joker, momentalnie zdobył uznanie krytyków i widzów. Dlatego też, gdy ogłoszono prace nad drugą częścią wszyscy czekaliśmy na nią jak na szpilkach. Poprzeczka została postawiona naprawdę wysoko. Czy Joker: Folie à Deux spełniło oczekiwania? No właśnie nie do końca.

Joker: Folie à Deux opowiada o tym, co działo się z Arthurem Fleckiem, czyli Jokerem, dwa lata po wydarzeniach z pierwszej części. Mężczyzna znajduje się w zakładzie zamkniętym – w oddziale o zaostrzonym rygorze dla osadzonych z problemami psychicznymi. Z kolei na innym oddziale znajduje się Harleen “Lee” Quinzel, która twierdzi, iż wysłała ją tam matka. Kobieta jest zafascynowana znanym Jokerem i gwałtownie wybucha między nimi romans.

Zobacz również: Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy – recenzja 2. sezonu. “Here I stand, in the light of day“

Źródło: kadr z filmu

Arthur po morderstwie na wizji stał się gwiazdą – każdy zna jego nazwisko, ma grono wiernych wyznawców. Był uosobieniem kogoś, kto zemścił się za doznawane przez lata krzywdy. Jego życie w więzieniu też nie jest najgorsze – uznawany jest za dobrego więźnia, za żarty dostaje papierosy, może choćby uczęszczać na zajęcia śpiewu. Zbliża się jednak jego proces, w którym prokuratura walczy o karę śmierci.

No dobrze, tyle z fabuły. Sama w sobie nie była jakaś niesamowicie wciągająca, ale jeżeli traktować ją jako oddzielny byt, była okej. Daleko jej jednak do pierwszej części, nie ma w sobie takiego napięcia. Są to zwyczajne flaki z olejem.

Tym, co miało ten film wyróżnić, a stało się jego przekleństwem, jest zrobienie z niego musicalu. Piosenki ciągnęły się w nieskończoność, były śpiewane po kilka razy. Gaga i Phoenix robili co mogli, jednak nie dało się tego obronić. Rzadko mi się zdarza sprawdzać w kinie godzinę, żeby oszacować ile jeszcze trzeba siedzieć i do tego nie zasnąć. Tu jednak tak było (była 19:20, szczęśliwie zbliżaliśmy się ku końcowi). Gdy słyszałam pierwsze takty kolejnego wykonania w pewnym momencie już cierpła mi skóra i z trudem powstrzymywałam jęk.

Źródło: kadr z filmu

To nie tak, iż wykonanie było złe. Po prostu było monotonne i w takiej skali nie wprowadzające nic do i tak już ubogiej fabuły. Miałam wrażenie, iż twórcy chcą tym na siłę wydłużyć film i zamaskować brak pomysłu.

Plusem była oczywiście gra aktorska. Zarówno pierwszy, jak i drugi plan były prawdziwą ucztą dla oczu. Aktorzy dawali z siebie wszystko i było to widać. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie szaleństwo w oczach Arthura i Lee oraz świetny Brendan Gleeson.

Film ponownie podejmuje interesujący temat i zastanawia się: kim naprawdę jest Joker? Czy Arthur ma w sobie dwie osobowości? Która z nich jest prawdziwa? Można było zauważyć, iż jego szaleństwo szczególnie objawia się w momentach, gdy śpiewa. Nie jest do końca powiedziane, czy wszystko dzieje się w jego głowie (część na pewno), czy też rzeczywiście razem z Harley Quinn biegają sobie radośnie podśpiewując.

Źródło: kadr z filmu

Tak naprawdę największym plusem filmu Joker: Folie à Deux było zakończenie, a dokładniej to, co działo się w tle. Tu zawrę spoiler, dlatego ciekawym zakończenia proponuję przejść do kolejnego akapitu, jednocześnie sugerując, żeby w finałowej scenie nie patrzyli na głównego bohatera, a na to co dzieje się za nim. Zakończenie pokazuje narodziny Jokera, którego znamy z Batmana. To nie jest skrzywdzony, zagubiony człowiek, a psychopata z krwi i kości. Ten z bliznami tworzącymi szalony uśmiech, a nie tylko jego malunkiem.

Po seansie słyszałam dookoła wiele negatywnych opinii. Kobieta siedząca obok mnie wprost powiedziała, iż gdyby wiedziała, iż to musical, odpuściłaby sobie. I nie jest w tym odosobniona. Ja wprawdzie i tak wybrałabym się do kina, w końcu wychowywałam się przy High School Musical, ale miałam dokładnie to samo odczucie – zmarnowanego czasu.

Źródło: kadr z filmu

Być może gdyby to była produkcja oderwana od poprzedniego Jokera, zawód nie byłby tak wielki. Wtedy jednak film przeszedłby bez najmniejszego echa i został uznany w najlepszym wypadku za przeciętny. Jednak jest on zwyczajnie niepotrzebny. Joker z 2019 roku był historią zamkniętą, która nie potrzebowała kontynuacji. W szczególności musicalowej.

Joker: Folie à Deux stara się obronić aktorami i ujęciami. Trzeba przyznać: kamerzyści zrobili świetną robotę. Aktorzy robili, co w ich mocy. Jednak nie udało im się nadrobić braków w fabule i akcji, przez co film był dla mnie zmarnowanymi dwiema godzinami.


Źródło obrazka wyróżniającego: materiały promocyjne
Idź do oryginalnego materiału