W najnowszym wywiadzie dla The Sunday Times Johnny Depp nazwał siebie „manekinem testowym dla #MeToo”, odnosząc się do oskarżeń o przemoc domową, jakie wysunęła wobec niego była żona Amber Heard. Sprawa Heard i Deppa była szeroko komentowana na całym świecie i doczekała się dwóch głośnych procesów sądowych.
Przypomnijmy, iż w 2018 roku Depp pozwał brytyjski tabloid The Sun za zniesławienie – gazeta nazwała go wówczas „damskim bokserem”. Proces rozpoczął się latem 2020 roku i zakończył się niekorzystnym dla aktora wyrokiem – sąd uznał, iż określenie było „w dużej mierze prawdziwe”. niedługo po tym Depp został zmuszony do rezygnacji z roli w serii Fantastyczne zwierzęta, gdzie grał rolę Grindelwalda.
Jeszcze głośniejszy, transmitowany dla milionów widzów proces odbył się w USA w 2022 roku. Depp pozwał Heard za zniesławienie po tym, jak w 2018 roku opublikowała felieton w The Washington Post, gdzie nazwała siebie „osobą reprezentującą ofiary przemocy domowej”. Ten proces wygrał Depp. W rozmowie z The Sunday Times, aktor tak wspomina tamten czas:
To zaszło za daleko. Wiedziałem, iż będę musiał się z tym szarpać. Wszyscy mówili: „To samo minie!”, ale nie mogłem w to uwierzyć. Co niby ma minąć? Ta fikcja rozprzestrzeniana po całym pieprzonym świecie? Nie, ona nie zniknie. jeżeli nie spróbuję przedstawić prawdy, to będzie tak, jakbym naprawdę zrobił to, o co mnie oskarżają. A moje dzieci będą musiały z tym żyć. Ich dzieci. Dzieci, które spotkałem w szpitalach. Więc noc przed procesem w Wirginii nie byłem zdenerwowany. Nie musiałem uczyć się kwestii, mówiłem prawdę. Przetrwałem. Wiedziałem, iż to nie będzie łatwe, ale miałem to gdzieś. Pomyślałem: będę walczył do gorzkiego, pieprzonego końca.
Depp uznaje, iż na ten moment nie żałuje niczego. Aktor niedawno wyreżyserował film, a w 2026 roku zobaczymy go w produkcji Day Drinker u boku Penélope Cruz.