JOHN WICK 4. Wysokiej jakości guma do żucia dla oczu

film.org.pl 1 tydzień temu

W drugiej części “Hot Shots!” była taka scena, w której Topper Harley (Charlie Sheen) strzelał z karabinu do dziesiątek przeciwników. W końcu ugrzązł po pas w łuskach po nabojach, a w rogu ekranu pojawiła się informacja, iż to najkrwawszy film w dziejach. Ten obrazek idealnie podsumowuje ostatnią (jak dotąd, bo zapowiedziano „piątkę”) odsłonę przygód Johna Wicka (Keanu Reeves), byłego zabójcy, zmuszonego uciekać przed swoimi dawnymi zwierzchnikami. Liczba trupów sięga tutaj trzycyfrowej, a główny bohater z wdziękiem pokonuje tabuny wrogów w coraz bardziej widowiskowych rozróbach.

Pierwsza część serii o Wicku szturmem zdobyła kina i stała się dość niespodziewanym sukcesem. Jako jedyna posiadała jeszcze namiastkę realizmu, choć oczywiście umownego. Kolejne sequele coraz dalej przesuwały granicę absurdu i widowiskowości. Nie inaczej sprawa ma się w przypadku czwartej odsłony. John Wick staje się w niej niemal nadczłowiekiem, wręcz superbohaterem w mrocznym świecie tajnych stowarzyszeń złożonych z zabójców wszelkiej maści. Nie należy doszukiwać się tutaj żadnego sensu, wszystko podporządkowane jest wyłącznie temu, by zaprezentować jak najbardziej spektakularną nawalankę. Scenariusz „Johna Wicka 4” przypomina bowiem schemat znany z gier wideo – bohater pokonuje kolejne poziomy, zwalczając dziesiątki antagonistów, by na końcu zmierzyć się z największym i najsilniejszym drabem. Nie brak tu również scen, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się w „Nagiej broni” z Leslie Nielsenem – na przykład, gdy Wick i jeden z bandziorów strzelają do siebie z odległości dwóch metrów, bez osłony i żaden nie potrafi drugiego zranić.

Reżyser jest byłym kaskaderem i świetnie wykorzystuje własne doświadczenie, serwując nam bijatyki i strzelaniny o doskonałej choreografii. Co ważne, niewielka liczba cięć montażowych sprawia, iż wszystko dokładnie widać, a całość ogląda się wyśmienicie. Szczególnie dwa fenomenalne, długie ujęcia, sfilmowane z góry i pokazujące Wicka przedzierającego się przez kolejne pomieszczenia opuszczonego budynku, likwidującego dziesiątki gangsterów. Twórcy choćby nie starają się ukrywać, iż chodzi o coś więcej niż o pokazanie efektownej jatki. Pomysły takie jak kuloodporne garnitury są tu na porządku dziennym, a o policji i innych służbach już dawno zapomniano.

Film trwa prawie trzy godziny, ale kompletnie tego nie czuć. Zwiedzamy kawał świata, a reżyser świetnie utrzymał tempo, które nigdy nie opadając, cały czas lekko wzrasta, by w ostatnim akcie, rozgrywającym się w moim ukochanym Paryżu, wybuchnąć w efektowną orgię umownej przemocy. Kule latają na prawo i lewo, a Wick dosłownie brnie po trupach do celu. W kilku momentach (zwłaszcza pod koniec dynamicznych ujęć) miałem wprawdzie wrażenie, iż Reeves (58 lat w momencie premiery) goni ostatkiem sił, ale nie wpływa to na ogólną euforia z filmu. Wiele kadrów budzi natomiast zachwyt, nadaje się wręcz do oprawienia i powieszenia na ścianie.

Świat „Johna Wicka” ze swoimi tajnymi stowarzyszeniami zabójców, starożytnych rytuałów i niepisanych reguł, przywodzących na myśl mistyczne sekty religijne, posiada całkiem duży potencjał na rozbudowę. Filmowcy to rozumieją i już zrealizowano serial o hotelu Continental prowadzonym przez Winstona (Ian McShane) oraz spin off z Aną de Armas w roli głównej (niedługo w kinach). Reeves zresztą pojawi się w tym drugim. Początkowo planowano też równolegle zrealizować czwartą i piątą część głównej serii, ale ostatecznie porzucono ten pomysł.

„John Wick 4” nie zawodzi, dostarczając wysokooktanową rozrywkę, pełną bardzo widowiskowych scen akcji, z lekką domieszką humoru. Pozbawioną choćby śladowych ilości logiki, ale jednocześnie niezwykle klimatyczną i dającą dużo frajdy. Jedynie sama końcówka, w świetle tego, co działo się na ekranie wcześniej, pasuje do reszty filmu jak kwiatek do kożucha. Fani poprzednich części (a szczególnie tych począwszy od drugiej), będą zachwyceni, choć to tylko wysokiej jakości guma do żucia dla oczu. Jednak zrealizowana z serduchem, co czuć w trakcie seansu.

Idź do oryginalnego materiału