Między snem a jawą.
Kiedy jest się obecnym na scenie muzycznej ponad 35 lat, trudno jest wymyślać siebie na nowo. Z drugiej strony nie można w kółko powtarzać tych samych pomysłów, chcąc pozostać twórczym artystą. Co więc z tym począć? Dylemat taki na pewno ma John Tejada, który zadebiutował jako producent melodyjnego techno na początku lat 90. Dziś ma w swym dorobku kilkanaście albumów, z których większość można zaliczyć wręcz do klasyki gatunku. Taki bagaż może być jednak obciążeniem – ale amerykański producent jak na razie całkiem dobrze sobie z nim radzi.
Drugi oddech złapał w 2011 roku, kiedy podpisał kontrakt z Kompaktem. Ceniona wytwórnia opublikowała mu aż pięć płyt, na których Tejada zaprezentował wyszlifowany na wysoki połysk eteryczny tech-house, który uwodził połączeniem klubowej energii z niemal popową melodyką i refleksyjnym klimatem. Po zakończeniu tej współpracy Amerykanin postawił na kooperację z innymi artystami w ramach duetów Wajatta i Optometry. Nie zrezygnował jednak z autorskiej twórczości – i efektem tego jest jego osiemnasty album firmowany własnym nazwiskiem.
Tym razem najpierw był koncept: Tejada postanowił pożenić z klubowymi bitami muzykę, która była soundtrackiem jego młodości – shoegaze spod znaku Cocteau Twins, Slowdive czy My Bloody Valentine. Stąd motywem przewodnim całej płyty są rozmyte dźwięki gitary o niemal ambientowym brzmieniu. Amerykański producent łączy te psychodeliczne dźwięki z typową dla siebie rytmiką rodem z tech-house’u („Northlight”), z rzadka sięgając po dynamiczny breakbeat („Until The Light Bends”) czy mechaniczne electro („Greywake”).
To monolityczne brzmienie sprawia, iż płyta tworzy sugestywny nastrój zawieszenia między snem a jawą, ale niestety momentami nuży. Całe szczęście Tejada potrafi co jakiś czas podkręcić dynamikę swej muzyki. Tak dzieje się w utworach ozdobionych mocnym basem o post-punkowym tonie („Vaporail”), ale też w nagraniach, w których słychać eteryczny śpiew March Adstrum z Optometry („Static Searching”). To wszystko oznacza, iż Amerykanin nie ustaje w muzycznych poszukiwaniach. Niby „The Watchline” jest połowicznym sukcesem, ale daje świadectwo, iż Tejada przez cały czas ma w sobie kreatywnego ducha.
Palette 2025
www.facebook.com/johntejadaofficial