„John Rambo” (2008). Niedoceniony i istotny film Stallone’a

panodkultury.com.pl 6 dni temu
Read Time:4 Minute, 54 Second

Ależ ten czas zap***! Film „John Rambo” ma już 17 lat. 24 stycznia 2008 Sylvester Stallone powrócił jako słynny weteran z Wietnamu. Niósł ważne przesłanie. Zostało jednak zagłuszone przez wystrzały z karabinów i biadolenie krytyków filmowych. Co naprawdę kryło się pod grubą warstwą krwi, flaków i złego aktorstwa?

„John Rambo” roku to czwarta odsłona kultowej serii. Sylvester Stallone długo odmawiał zaangażowania się w ten projekt. Żadna proponowana historia go nie satysfakcjonowała, a do był wówczas skupiony na filmie „Rocky Balboa„. Co ciekawe, „czwórka” początkowo miała rozgrywać się w Meksyku, gdzie Rambo miał ratować dziewczynkę porwaną przez kartel narkotykowy. Zdaniem Stallone’a „nie było w tym esencji Rambo”, ani motywu „włóczącego się po świecie żołnierza”. Producenci filmu wpadli na ostateczny pomysł, gdy odwiedzili obóz dla uchodźców z Birmy. Dopiero ta wizja przekonała Stallone’a. Zaangażował się w film do tego stopnia, iż go wyreżyserował i współtworzył scenariusz („To ma być taki film jakby nakręcił go sam Rambo”). Prawdopodobnie to jego najważniejszy film, którego wartość wykracza poza kinowy ekran i dane z box office.

Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i

Rambo walczył z żołnierzami, a Stallone z krytykami. Kto wygrał?

John Rambo skończył z wojną. Ukrywa się przed światem gdzieś w Tajlandii, na takim zadupiu, iż węże tyłkami syczą. Wykonuje drobne prace i nie ma ochoty znowu samodzielnie likwidować żadnej armii. Pewnego dnia zostaje wynajęty przez chrześcijańskich misjonarzy, by przewieźć ich do targanej wojną domową Birmy. Początkowo nasz twardziel nie chce się mieszać we wspieranie represjonowanej ludności kareńskiej. Gdy jednak misjonarze zostają porwani, serce mu mięknie. Z najemnikami wyrusza masakrować sadystycznych birmańskich żołnierzy.

John Rambo, Sylvester Stallone (2008)

Zdjęcia do „Johna Rambo” (początkowo Rambo: To Hell and Back ) kręcono w Tajlandii (Chiang Mai), Mjanmie (rzeka Saluin), Meksyku, Arizonie (Bowie) i Kalifornii (Palmdale). Gdy ekipa filmowa kręciła blisko birmańskiej granicy, kilka razy została ostrzelana. Film znalazł się też pod ostrzałem krytyków.

„John Rambo”, przy budżecie 50 milionów dolarów, zarobił 113 mln. To mało jak na taką franczyzę. Niestety, wiele kin nie wyświetlało go przez konflikt dystrybutora Odeon z Sony Pictures. Do tego recenzenci postawili film Stallone’a pod pręgieżem. Drewniane aktorstwo, krew jak z gier komputerowych, absurdalna przemoc, za dużo komentarza politycznego – nie mieli litości. A.O. Scott na łamach „The New York Times” napisał, iż „Stallone wygląda jak bryła granitu, i tyle też ma aktorskiej ekspresji, ale robi co trzeba”. Stallone tym filmem zrobił więcej, niż się wówczas krytykom zdawało.

John Rambo (2008)

To najbrutalniejszy film o Johnie Rambo. Sylvester Stallone dusi, rozpruwa, patroszy. Gdy w jego ręce wpada potężne działo, hurtowo przerabia birmańskich żołnierzy na tatara. Flaki i kończyny fruwają na lewo i prawo. Przegięcie? Sylvester Stallone przyznał, iż „film miał mały budżet, a sztuczna krew jest tania”, więc postanowił używać jej na planie ile wlezie.

Recenzencka szlachta cmokała z niesmakiem? Gdzie tu artyzm? Toż to tylko rzeź i masakra. I wiecie co? I bardzo dobrze, iż „John Rambo” właśnie taki był. Osiągnął poza box office sukces, którego największe blockbustery mogą mu pozazdrościć. Był filmem NAPRAWDĘ WAŻNYM. Tak naprawdę filmy o Rambo, tak jak książkowy pierwowzór Davida Morrella, pod warstwą rozrywki, zawsze poruszały problemy istotne społecznie. Owszem, może to o schematyczne, może drewniane i przewidywalne, ale Rambo w 2008 roku był najbliżej swoich literackich korzeni.

John Rambo, Sylvester Stallone (2008)

CZYTAJ WIĘCEJ: Kim naprawdę był Stanisław Anioł? Mroczna strona serialu „Alternatywy 4” i tragiczna historia Polski

Dzięki filmowi „John Rambo” wielu ludzi dowiedziało się, iż istnieje taki kraj jak Birma, jakich okrucieństw dopuszcza się tamtejszy reżim i czym była Szafranowa Rewolucja. Nie wyobrażam sobie, iż ten film byłby bezkrwawy i podany w wersji PG13. Birma to przecież kraj terroru, ludobójstw i skrajnej biedy, gdzie bezkarnie masakruje się mniejszości etniczne. Jak to określił Stallone: Birma to piekło i chciał to pokazać jak najdosadniej.

To mój ulubiony film akcji, który zrobiłem. Jestem z niego dumny, bo jest wiarygodny. Traktuje o Birmie, w której wojna domowa trwa od 67 lat. Krytykują go za przemoc. Początkowo sądziłem, iż takiego brutalnego filmu nie będą wyświetlać w kinach, Tak, jest brutalny, przerażający, ale przecież tam palą dzieci żywcem. Wojna domowa jest najgorsza, bo chce cię zabić twój sąsiad

Sylvester Stallone o filmie „John Rambo”

Oczywiście film został zakazany w Birmie. Do kraju dostały się jednak bootlegowe kopie. Prodemokratyczna grupa Generation Wave, ryzykując życie, rozprowadzała je nielegalnie. Film stał się częścią propagandy wymierzonej w krwawą juntę. Wojownicy z Karen National Liberation Army twierdzili nawet, iż „John Rambo” dodał im siły do walki i poprawił ich morale. Często powtarzali cytatu z filmu, a kultowy już tekst „Live for nothing, or die for something” stał się ich zawołaniem przed walką z oprawcami. Władze aresztowały choćby członków rodzin aktorów, którzy ośmielili się zagrać w filmie.

Rambo w filmie jest okrutny. Ale wojskowa junta w Birmie jest znacznie okrutniejsza – powiedział w Tajlandii student pochodzący z Birmy. (Reuters)

CZYTAJ WIĘCEJ: Film „Psy” – ciekawostki i informacje. Wycięte sceny i wpadki

John Rambo, Sylvester Stallone (2008)

Pisarz Tom Morell stwierdził, iż film mu się spodobał. Zwrócił uwagę, iż przemocy w nim jest od groma, ale ma w sobie ważne przesłanie. Jego zdaniem, to pierwszy film o Rambo, który naprawdę oddał w pełni ducha jego książki „First Blood”.

Właśnie tak wyobrażałem sobie Johna Rambo. Rozgniewany, wypalony. Brzydzi się sobą z powodu swojej przeszłości. Jednocześnie wie, iż to co robił, tak naprawdę robił najlepiej

Tom Morell o filmie „John Rambo”

Niestety, to ostatni dobry film o Johnie Rambo. Później komuś w głowie się poprzestawiało. Nagle stwierdzono, iż dość już wojennych klimatów, motywu traumy i politycznych komentarzy. Planowano, by John Rambo w piątej części zmierzył się z genetycznie zmodyfikowanym potworem, może choćby na Antarktydzie. Miał to być thriller podobny do „Predatora”. Finalnie, w „Rambo: Ostatnia krew” wykorzystano pomysł na scenariusz z porwaniem dziecka do Meksyku, który Stallone odrzucił przed „czwórką”.

Rambo nie odszedł z honorem.

Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i

Idź do oryginalnego materiału