"Co tak naprawdę wiemy o wszystkich tych postaciach, które reflektory widowiska konsekwentnie omijają, skupiając się wyłącznie na gwiazdach? Niewiele, a może wręcz nic" - zdaje się pytać włoski reżyser tureckiego pochodzenia Ferzan Özpetek, świadomie przesuwając spojrzenie z pierwszego planu na zaplecze. To właśnie tam, poza czerwonymi dywanami, rodzi się prawdziwa magia kina, w pracy tych, którzy tworzą kostiumy, nadając postaciom wiarygodności. Reżyser przenosi nas do lat 70. XX wieku, do rzymskiej pracowni krawieckiej. W jej wnętrzu, pełnym gwaru rozmów i stukotu maszyn do szycia, powstają stroje filmowe.Reklama
Zobacz zwiastun filmu "Diamenty".
Kobieta-szefowa wciąż musi udowadniać więcej
"Diamenty" rozpoczynają się współczesnymi scenami przy suto zastawionym stole, gdzie sam reżyser po raz pierwszy pojawia się w roli... samego siebie. Ten autotematyczny gest otwiera przejście między teraźniejszością a przeszłością, a zarazem kieruje uwagę widza na same mechanizmy przedstawiania. Özpetek zestawia biografie swoich ulubionych aktorek z losami ich ekranowych bohaterek, tworząc przestrzeń, w której rywalizacja i siostrzeństwo nieustannie się przenikają.
Relacja sióstr Alberty i Gabrielli Canovy (w tych rolach Luisa Ranieri i Jasmine Trinca) stanowi emocjonalny kręgosłup opowieści. Jedna uosabia siłę i despotyzm, druga kruchość i udręczenie. Wokół nich rozpościera się cała galeria postaci: osiemnaście kobiet, z których każda wnosi do historii własny dramat. Kluczowa scena, która dotyczy postaci Bianki Vegi (Vanessa Scalera) - wybitnej kostiumografki, imponuje intensywnością, zwłaszcza w scenie, gdy Stefano Accorsi, grający wymagającego reżysera, podważa jej autorytet. To moment, który boleśnie odsłania podwójne standardy, kobieta-szefowa wciąż musi udowadniać więcej niż jej męscy odpowiednicy.
"Wydaje się, iż nic nie znaczymy, ale wszystkie razem mamy siłę"
Film nie unika trudnych tematów, m.in. przemocy domowej, wykluczenia, depresji. Nina (Paola Minaccioni) stwierdza wprost: "Jesteśmy jak mrówki - wydaje się, iż nic nie znaczymy, ale wszystkie razem mamy siłę". To zdanie staje się kluczem do całej narracji. Nie jednostka, ale wspólnota, siostrzeństwo i solidarność nadają sens pracy i życiu. Özpetek opowiada o traumach z przewrotną lekkością, czasem choćby w duchu czarnego humoru braci Coen, łagodząc tragizm groteską.
Na pierwszy plan wysuwają się kostiumy autorstwa Stefano Ciammittiego. Nie są traktowane jak zwykła dekoracja, ale jak żywe nośniki pamięci i napięć społecznych. Każdy z nich zdaje się opowiadać własną historię, stając się równorzędnym bohaterem opowieści, obok kobiet, które je noszą. Estetyka Özpetka, od lat balansująca między kiczem a elegancją, tym razem przybiera tonację subtelniejszą, bardziej wyważoną. Miejsce barokowego przepychu zajmuje intensywność spojrzenia, nie tyle zachwyt nad powierzchownością, ile wnikliwe, intymne zagłębienie się w emocje. To spojrzenie, które nie epatuje nadmiarem, ale wyostrza wrażliwość na detale.
Nie jest to jednak dzieło pozbawione rys: narracja chwilami traci rytm, zdarzają się dłużyzny, a gra niektórych aktorek, zwłaszcza w rolach sióstr, ociera się o manierę. Paradoksalnie to właśnie te niedoskonałości dodają filmowi charakteru. Özpetek zdaje się świadomie zostawiać w "Diamentach" naturalne inkluzje, jakby chciał podkreślić, iż prawdziwe piękno nigdy nie tkwi w gładkiej powierzchni, ale w niejednoznaczności. Interesują go nie skandale, ale emocje, pasje i codzienne dramaty tych, które zwykle pozostają poza kadrem.
"Diamenty": niezwykła wrażliwość na kobiece historie
Ferzan Özpetek od lat splata w swoim kinie osobiste doświadczenia z niezwykłą wrażliwością na kobiece historie. W "Diamentach" ponownie oddaje głos swoim muzom, czyli aktorkom, które towarzyszą mu od lat (jak polskiego pochodzenia, pracująca we Włoszech Kasia Smutniak), oraz tym, których talent od dawna podziwiał i wreszcie zaprosił do współpracy.
Pod tym względem Özpetek zbliża się do Pedra Almodóvara, który w "Volver" stworzył jeden z najpiękniejszych portretów kobiecych w kinie współczesnym. U hiszpańskiego reżysera bohaterki, pozbawione męskiego oparcia lub naznaczone doświadczeniem przemocy, budują własny świat, oparty na trosce, solidarności i wspólnym przeżywaniu straty. W "Diamentach" ten duch siostrzeństwa wybrzmiewa równie silnie, choć ubrany w bardziej subtelną estetykę. Almodóvar maluje swoje filmy soczystymi barwami i kontrastem gatunków, Özpetek wybiera paletę stonowaną. Obu jednak łączy jedno, głęboka miłość do kobiecej siły i przekonanie, iż to właśnie kobiety, nie mężczyźni, są prawdziwymi bohaterkami życia i sztuki.
Efekt to film pełen czułości i humoru, przypominający, iż każda opowieść o sztuce jest w gruncie rzeczy opowieścią o ludziach, którzy ją tworzą. Nic dziwnego, iż film stał się we Włoszech wydarzeniem, bo obejrzało go już ponad dwa miliony widzów. "Diamenty" celebrują wspólnotę, w równym stopniu zachwycają wizualnie, co poruszają emocjonalnie.
7/10
"Diamenty" (Diamanti), reż. Ferzan Ozpetek, Włochy 2024, dystrybucja: Best Film, premiera kinowa: 22 sierpnia 2025 roku.