Jerzy Mosoń: Maria Wollenberg-Kluza to potencjalny „hit eksportowy”

agencja-informacyjna.com 4 dni temu
Zdjęcie: Jerzy Mosoń Maria Wollenberg-Kluza


Agencja Informacyjna: „Camino ad infinitum” to najnowsza książka, której autorem jest Jerzy Mosoń. Publikacja jest poświęcona Marii Wollenberg-Kluzie – prekursorce malarstwa refleksyjnego, wywodzącego się z preromantyzmu, symbolizmu i koloryzmu. W rozmowie z Agencją Informacyjną dziennikarz dzieli się kulisami współpracy z artystką, której obrazy, na rynku inwestycyjnym, należą w tej chwili do najbardziej pożądanych, a jednocześnie trudno dostępnych.

Spis treści

„Camino ad infinitum”
Wywiad – Tomasz Zapert i Jerzy Mosoń
Kim jest Jerzy Mosoń?

„Camino ad infinitum”

Książka „Camino ad infinitum”, której autorem jest Jerzy Mosoń to 3. tom swego rodzaju trylogii o Marii Wollenberg-Kluzie. Wszystko zaczęło się ponad 40 lat temu od książki „Światło i cienia”, autorstwa poety Zbigniewa Jerzyny. Niedawno w 2024 roku ukazał się drugi tom: „Przyjaźnie i Inspiracje” napisanej przez Renę Marciniak-Kosmowską, a zaraz po nim właśnie „Camino ad infinitum” napisane w formie wywiadu – rzeki z artystką.

Wywiad – Tomasz Zapert i Jerzy Mosoń

Pańska książka „Camino ad infinitum” to wyjątkowo barwna opowieść o życiu słynnej polskiej malarki Marii Wollenberg-Kluzy, łączącej kilka pokoleń i nurtów sztuki. Skąd wziął się pomysł na to, by dziennikarz, zajmujący się ekonomią i sprawami międzynarodowymi, opisał historię współczesnej artystki, i to jeszcze w tak awangardowy sposób? Jak Pan nazwał ten gatunek, gdy umawialiśmy się na naszą rozmowę?

Jerzy Mosoń: Wywiad fabularyzowany – forma, która de facto nie istnieje. Aby być nieco bliżej adekwatnej terminologii, należałoby powiedzieć, iż to taka rozmowa z elementami literackimi. Chodziło mi o to, by zbudować pewien klimat pozwalający czytelnikowi lepiej wczuć się w barwny świat pani Marii i jednocześnie poznać ją nie tylko jako artystkę, ale też ciepłą i serdeczną osobę. Kogoś, czyj życiorys nadaje się także na film.

Tak właśnie odebrałem panią Marię, czytając „Camino…”. Ale wróćmy do pytania: skąd wziął się pomysł na książkę?

Jerzy Mosoń: Opowiem moją i tylko moją wersję wydarzeń, dotyczącą prapoczątku naszej współpracy. Wszystko zaczęło się od pewnej imprezy, w mekce polskich bogaczy, czyli warszawskim Vitkac-u, należącym do rodziny Likusów. Dla niezorientowanych powiem, iż to taki luksusowy dom towarowy w Warszawie, gdzie, od czasu do czasu, realizowane są prestiżowe imprezy, w których uczestniczy warszawska socjeta. Wtedy w 2017 roku miał tam miejsce wernisaż obrazów, pt. „Podróż do antyku”, autorstwa pani Marii Wollenberg-Kluzy, z którą już trochę się znaliśmy, a choćby lubiliśmy, choć nie była to jeszcze jakaś bardzo pogłębiona relacja.

Nie bardzo choćby pamiętam, skąd wzięło się to zaproszenie. Przypominam sobie jednak, iż byłem nim nieco zaskoczony, bo od ponad roku nie byłem już naczelnym miesięcznika „Gentleman”, a sprawowanie właśnie tej funkcji – jak sądziłem – było głównym powodem zapraszania mnie na tego typu imprezy. Przyznam też uczciwie, iż nigdy nie lubiłem chadzać na te wszystkie gale i bale, więc, gdy już nie musiałem ze względów służbowych uczestniczyć w wydarzeniach kulturalno-biznesowych, to najczęściej odmawiałem. Jednak wystawa sztuki to co innego niż impreza ze ścianką reklamową w roli głównej… Poza tym bardzo ceniłem malarstwo Marii Wollenberg-Kluzy. No i do tego doszły mnie słuchy, iż prekursorka refleksjonizmu zaplanowała wystawić w Likus Home Concept swe mocno komercyjne dzieła z podróży po Hiszpanii, a choćby sama je tak określała. Tym bardziej nie mogłem przepuścić takiej okazji.

Powoli zaczyna mi się to łączyć w jedną całość: dziennikarz ekonomiczny i komercyjne dzieła znanej artystki. Mam rację? I od razu nasuwa mi się też pytanie o to, czy tak zwane sprzedawalne obrazy Marii Wollenberg-Kluzy to rzadkość?

Jerzy Mosoń: Z tym łączeniem mojej profesji z bardziej komercyjnym charakterem obrazów wystawionych w Likus Concept Home, to nie do końca tak, bo w 2017 roku, co prawda, gdzieś pisywałem, ale w tamtym czasie ja także zajmowałem się sztuką, tyle iż filmową. Nagrywaliśmy wtedy pilota do dreszczowca w odcinkach „Powołany”, co było dla mnie wspaniałym detoksem od dziennikarstwa.

Co do Marii Wollenberg-Kluzy, to artystka od zawsze maluje to, co chce, a to oznacza, iż rzeczywiście nie wszystkie jej dzieła mają szansę zyskać uznanie w oczach przeciętnego zjadacza chleba. Poniekąd z takim właśnie podejściem Marii Wollenberg-Kluzy wiąże się jej największe osiągnięcie życiowe: jest spełniona jednocześnie jako kobieta – ma dużą, wspaniałą rodzinę; jako artystka, która nigdy nie malowała pod czyjś gust; ale też jako osoba, która pomimo wyboru sztuki, była w stanie osiągnąć pewien sukces materialny, choć ten temat wymaga pogłębienia.

Mówiąc, iż do obejrzenia wystawy w Vitkac-u zachęcił mnie komercyjny charakter , które namalowała pani Maria Wollenberg-Kluza, miałem na myśli to, iż wcześniej widywałem przeważnie jej obrazy sakralne, na przykład słynny wizerunek Matki Bożej w Sanktuarium na warszawskich Siekierkach lub te opowiadające o jej ukochanym warszawskim Ursynowie. Znałem też jej cykle „Obrazy z Norwida” oraz „Chopin w malarstwie i motywy muzyczne” – im oczywiście również nie można odmówić przymiotnika komercyjne, choć zdecydowanie należą do sztuki najwyższych lotów, a w takim wypadku z tą sprzedawalnością bywa przecież różnie.

„Obrazy z Norwida”, które namalowała Maria Wollenberg-Kluza zostały jednak sprzedane i to za sporą fortunę.

Jerzy Mosoń: Owszem, ale zakup cyklu „Obrazy z Norwida” był instytucjonalny, dokonany w innych czasach, no i przez znawców sztuki, a nie przysłowiowego Kowalskiego, który jak to teraz często bywa: zarobił trochę pieniędzy i chce powiesić sobie na ścianie drogi obraz, a za 10 lat, gdy mu się znudzi, będzie chciał sprzedać go z zyskiem. To zupełnie inny rodzaj klienta. Nawiasem mówiąc, historia cyklu, „Obrazy z Norwida” jest dość obszernie opisana w mojej książce „Camino ad infinitum”, więc pozwolę sobie nie zdradzać jej szczegółów.

Wróćmy zatem do wystawy w Vitkac-u.

Jerzy Mosoń: Przed wystawą obrazów pani Marii Wollenberg-Kluzy w Vitkac-u nie widziałem nic, co sama malarka określiłaby mianem komercyjnego, a dotyczyłoby jej obrazów. Artystka prawdopodobnie wyszła z założenia, iż skoro Vitkac to „świątynia” bogactwa, to tam powinno trafić coś, co poruszy serca milionerów. Tak też się stało i to oczywiście pociągnęło za sobą konsekwencje.

Milionerzy rzucili się na obrazy, które namalowała pani Maria Wollenberg-Kluza?

Jerzy Mosoń: Owszem, ale dla mnie oznaczało to niespodziewane kłopoty. Na otwarciu wystawy zjawiło się wielu przedstawicieli dużego biznesu, w tym sporo moich znajomych albo takich, z którymi po prostu przecięły się kiedyś moje losy zawodowe. Tymczasem wystawione obrazy pani Marii Wollenberg-Kluzy tak bardzo spodobały się „dużym graczom”, iż paru z nich uparło się, by zrobić zakupy malarskie w Vitkac-u albo jak to się mówi: „zdywersyfikować sztuką portfel inwestycyjny”, jeszcze podczas wernisażu. Po sali krążyła jednak legenda, iż pani Maria Wollenberg-Kluza obrazów nie sprzedaje i basta, bez względu na zaproponowaną cenę.

Jak powszechnie wiadomo, im człowiek bogatszy tym mniej rozumie odmowę, więc zaczęły się podchody. Na moje nieszczęście, ktoś zauważył, iż pani Marii Wollenberg-Kluza najdłużej dyskutuje właśnie ze mną i wysnuł z tego nieuprawnione wnioski, iż jestem osobą, do której warto się zgłosić w sprawie pośrednictwa w zakupie obrazu. Istotnie mogło być tak, iż nasza rozmowa wychodziła poza kurtuazyjne gratulacje. Sztuką interesowałem się bowiem od lat, a będąc na studiach choćby promowałem artystów młodego pokolenia, co jednak wypaliło się wraz z nowymi fascynacjami. Niemniej, dzięki przetrwaniu do dorosłości jakiejś szczątkowej wiedzy na temat malarstwa nie czuję się choćby teraz specjalnie zakłopotany, gdy ktoś pyta mnie o zastosowaną technikę czy o ulubionych malarzy. Do tego już wówczas w 2017 roku znałem osiągnięcia synów pani Marii Wollenberg-Kluzy – wybitnych ekonomistów; może wtedy nieco bardziej dr Stanisława Kluzy, który kilka lat wcześniej – gdy ja byłem szefem działów „Biznes Raport” oraz „Prawo i Biznes” czasopisma „Gazeta Finansowa” – tworzył pierwszą w historii Komisję Nadzoru Finansowego.

Chętni, by kupić obraz pani Marii Wollenberg-Kluzy zaczęli ustawiać się w kolejce?

Jerzy Mosoń: Wyglądało to bardzo zabawnie. Po tym, jak skończyłem rozmawiać z panią Marią Wollenberg-Kluzą, co chwilę ktoś do mnie podchodził, twierdząc, iż się znamy i prosił o wstawiennictwo u malarki, w sprawie możliwości zakupu jej obrazu. Pojawiały się pytania, padały liczby, i to naprawdę imponujące. Ja dementowałem, iż mogę coś wskurać, ale im bardziej zaprzeczałem, tym prośby były bardziej natarczywe. Chciałem rozwiązać ten problem u źródła, ale pani Maria Wollenberg-Kluza już wtedy była oblegana przez wianuszek gości, więc czym prędzej dotarłem do jej syna Stanisława. No i dowiedziałem się, iż rzeczywiście Pani Maria Wollenberg-Kluza obrazów nie sprzedaje. Dlaczego i czy rzeczywiście nie ma szans na zakup jej dzieła, o tym więcej w mojej książce „Camino ad infinitum”.

Ta sytuacja z Vitkac-a zainspirowała mnie do tego, by po pierwsze dowiedzieć się, co stoi za uporem pani Maria Wollenberg-Kluza, by nie sprzedawać obrazów, a po drugie postanowiłem przekonać ją, iż warto dzielić się swą twórczością nieco bardziej niż jedynie poprzez wystawy prac.

Udało się?

Jerzy Mosoń: Pomidor. Udało się napisać książkę, na którą pomysł wykluł się samoczynnie wraz z intensyfikacją moich spotkań i rozmów panią Maria Wollenberg-Kluzą, choć i to nie nastąpiło szybko. W 2018 roku trafiłem do anglojęzycznego czasopisma „Polish Market”, gdzie niedługo potem zostałem zastępcą redaktora naczelnego. Pomyślałem wtedy, iż obrazy malarki to potencjalnie świetny „hit eksportowy” z obszaru kultury, podobnie jak na przykład marka inPost z gospodarki. Miesięcznik wręczał wtedy nagrody, tak zwane Perły.

Zadaniem redakcji „Polish Market” było przedstawienie kapitule listy osób najbardziej godnych w danym roku tego, by otrzymać nagrodę „Perła”. Zaproponowałem by pani Maria Wollenberg-Kluza znalazła się wśród laureatów. Ku mojej euforii Perła Honorowa Polskiej Gospodarki w kategorii Kultura trafiła właśnie do niej. Pojawiły się kolejne okazje do spotkań, wywiadów, rozmów. Była wielka gala na Zamku Królewskim. A potem przyszła pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 i wszystko się zmieniło.

Przez jakiś czas nie miałem co robić, a w takich chwilach ludziom przychodzą do głowy rozmaite pomysły. Jednym z nich było napisanie trzeciego tomu dotyczącego okresu tak zwanej dojrzałej twórczości Marii Wollenberg-Kluzy, obejmującego lata: 2008-2023. Od Fundacji Paleta otrzymałem propozycję nie do odrzucenia i podjąłem się wyzwania będącego prawdziwym zaszczytem.

Dlaczego książka „Camino ad infinitum” jest dwujęzyczna?

Jerzy Mosoń: To decyzja wydawcy, którą uważam za słuszną, ponieważ twórczość Marii Wollenberg-Kluzy wykracza poza Polskę. Poza tym takie tłumaczenie, to także okazja do tego, by podszkolić język angielski, więc wszyscy są wygrani, choćby jeżeli ten zabieg znacznie podniósł koszt druku.

I przekłada się na wysoką cenę książki „Camino ad infinitum” sięgającą 100 zł. Czy znany jest już sposób dystrybucji książki lub choć terminy spotkań autorskich?

Jerzy Mosoń: Rzeczywiście książka „Camino ad infinitum” stosunkowo droga, ale też nigdy nie miała być produktem masowym. w tej chwili dostępna jest w przedsprzedaży realizowanej przez Fundację Paleta (e-mail: [email protected], nr tel.: 515-111-444) na zamówienie. jeżeli zaś chodzi o terminy spotkań autorskich, to ze względów osobistych musiałem nieco zmienić pierwotne plany, ale ten temat niebawem wróci.

Niedawno przestał Pan być członkiem zespołu Strefa Biznesu Polska Press. Co dalej? Czym teraz Pan się zajmuje?

Jerzy Mosoń: Otrzymałem propozycję napisania kolejnej książki – tym razem będzie to dreszczowiec oparty na faktach. Poświęcam temu projektowi każdą wolną chwilę. Mam też parę wyzwań biznesowych, które są dość absorbujące.

Nie tęskni Pan za mediami? Ostatnio trudno Pana spotkać, choćby w roli komentatora.

Jerzy Mosoń: Co jakiś czas trzeba odpocząć od prasy, w innym wypadku człowiek przekształca się w fabrykę tekstów. Oczywiście, jeżeli otrzymam ciekawą propozycję ze świata mediów, to poważnie ją rozważę, ale sam nie szukam aktywnie pracy dziennikarskiej. Jako dziennikarz jestem spełniony. Komentując przez ostatnie kilkanaście lat w radiu i w telewizji wydarzenia ze świata gospodarki i polityki przełamałem tremę, związaną z kontaktem na żywo z odbiorcami. Parę razy byłem już naczelnym, szefem działów, a w Strefie Biznesu nauczyłem się nowoczesnego dziennikarstwa internetowego, w tym przede wszystkim generowania dużych zasięgów. Nigdy też nie miałem parcia na szkło. Bardziej cenię sobie skuteczność w osiąganiu wyników.

Życzę zatem ciekawych wyzwań zawodowych i jak najlepszych wyników oraz mimo wszystko powrotu do mediów!

Rozmawiał Tomasz Zapert

„Camino ad infinitum”, autorstwa Jerzego Mosonia swym tytułem nawiązuje do szlaku pielgrzymkowego (tzw. droga św. Jakuba) do katedry w Santiago de Compostela oraz do nieskończoności (ad infinitum).

Kim jest Jerzy Mosoń?

Jerzy Mosoń – dziennikarz i analityk biznesowy. Był członkiem i uczestnikiem konferencji biznesowych takich jak European Journalism Centre, przy Komisji Europejskiej. W latach 2016-2023 kierował Zespołem ds. Geopolityki i Polityki Zagranicznej think tanku Forum Inicjatyw Bezpieczeństwo-Rozwój-Energia (FIBRE).

Jerzy Mosoń jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. W przeszłości był redaktorem naczelnym magazynu lifestylowego „Gentleman” (2010-2016) i zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „Polish Market” (2019-2020) – anglojęzycznego magazynu promującego polski biznes za granicą. Współpracował też z portalem Onet.pl i miesięcznikiem ekonomicznym „Forbes”, dziennikiem „Rzeczpospolita” i magazynem „Radca Prawny”. Kierował działami „Biznes Raport” i „Prawo i Biznes” tygodnika „Gazety Finansowej”. Ostatnio pracował serwisie internetowym „Strefa Biznesu”, prowadzonym przez Grupę Polska Press.

Jerzy Mosoń jest autorem książki „Camino ad infinitum” to najnowsza, której autorem jest Jerzy Mosoń. Publikacja jest poświęcona Marii Wollenberg-Kluzie – prekursorce malarstwa refleksyjnego, wywodzącego się z preromantyzmu, symbolizmu i koloryzmu.

Dziękujemy za przeczytanie tekstu do końca. Polecamy inne wiadomości opublikowane na stronie internetowej www.agencja-informacyjna.com. Życzymy ciekawej lektury. Agencja Informacyjna,

AI, wywiady, /DEC/ 15 czerwca 2025

Idź do oryginalnego materiału