Jeleniom choćby do głowy nie przyszło, żeby zaproponować Szymonowi wspólne mieszkanie. Randkować to jedno, a żyć razem – to zupełnie co innego.

polregion.pl 3 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Nigdy choćby przez myśl mi nie przeszło, żeby zaproponować Sergiuszowi, żeby się do mnie wprowadził. Spotykać się to jedno, ale żyć razem to zupełnie co innego. W sobotę czekałam na Sergiusza na kolejny spacer. Otworzyłam drzwi i oniemiałam stał tam z dwiema ogromnymi walizkami.

Siedziałam w fotelu i przeglądałam zdjęcia w telefonie. Oto my z Sergiuszem w parku, karmimy kaczki, spacerujemy, a tu nasza wspólna wyprawa na grzyby. Pół roku znajomości minęło jak z bicza strzelił.

Poznaliśmy się na portalu randkowym. Ja mam sześćdziesiąt jeden lat, on sześćdziesiąt trzy. Oboje po rozwodach, dzieci dorosłe, mieszkają osobno.

Sergiusz od razu mi się spodobał inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru. Nie szukał matki dla swoich dzieci ani gospodyni do domu. Po prostu chciał rozmawiać z ciekawą osobą.

Widywaliśmy się dwa, trzy razy w tygodniu. Czasem do teatru, czasem na wystawę. Kawiarnie, spacery po Warszawie, wyjazdy na działkę do mojej przyjaciółki. Podobało mi się takie towarzystwo bez zobowiązań, ale z bliskością.

Halino, opowiedz, jak żyjesz spytał Sergiusz na początku znajomości, po jednym ze spotkań.

Dobrze, spokojnie. Mieszkam sama od pięciu lat, przywykłam.

A nie jest ci smutno?

Czasem. Ale mam przyjaciółki, córki mnie odwiedzają. A teraz pozostało ty.

Miło to słyszeć.

Sergiusz po rozwodzie wynajmował kawalerkę w starym budynku. Narzekał, iż właścicielka kapryśna, remontu nie robi, a czynsz podnosi regularnie.

Ale cóż zrobić mówił. Swojego mieszkania nie mam. Po rozwodzie wszystko zostało przy byłej żonie. Jej rodzice kupili jej mieszkanie, a iż ja tam remonty za własne pieniądze robiłem kto to teraz udowodni?

A nie myślałeś, żeby coś sobie kupić?

Skąd wziąć tyle pieniędzy na mieszkanie?

Rozumiałam. Ja miałam trzypokojowe w dobrej dzielnicy na nie pracowałam całe życie. Córki dawno wyprowadziły się, więc miejsca było pod dostatkiem.

Ale choćby nie przyszło mi do głowy, żeby zaprosić Sergiusza do siebie. Spotykać się to jedno, ale żyć razem to zupełnie co innego.

W sobotę czekałam na niego na spacer. Otworzyłam drzwi i oniemiałam stał z dwiema walizkami.

Sergiuszu, co się stało? zapytałam.

Halino, mogę wejść? Zaraz wszystko wyjaśnię.

Przeszliśmy do pokoju. Zostawił walizki w przedpokoju i usiadł na kanapie.

Rozumiesz, właścicielka postanowiła sprzedać mieszkanie. Kazała mi się wyprowadzić w ciągu tygodnia.

I co teraz?

A teraz nie mam gdzie mieszkać. Nowego od razu nie znajdę, a i pieniędzy na to nie mam.

Zaczęłam rozumieć, do czego zmierza.

Halino, pomyślałem między nami jest coś poważnego. Pół roku się spotykamy, znamy się. Może spróbujemy żyć razem?

Razem? powtórzyłam.

No tak. Masz trzypokojowe, miejsca dużo. Nie będę ciężarem jeszcze pracuję, na jedzenie i resztę się dorzucę.

Sergiuszu, ale my nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

A po co było mówić wcześniej? Życie samo wszystko podpowiedziało.

Poczułam dezorientację. Nie byłam gotowa na taki obrót spraw.

Sergiuszu, muszę pomyśleć.

A co tu myśleć? Przecież się kochamy.

Kochać i mieszkać razem to różne rzeczy.

Dlaczego różne? W naszym wieku czas się określić.

Określić w czym?

W relacjach. Skoro się spotykamy, to powinniśmy być razem.

Spojrzałam na walizki w przedpokoju. Wychodziło na to, iż Sergiusz już za mnie zadecydował, przywiózł swoje rzeczy i stawiał mnie przed faktem.

A jeżeli się nie zgadzam?

Na co? Na szczęście?

Na to, żeby ktoś przyjeżdżał do mnie z rzeczami, choćby nie pytając o pozwolenie.

Halino, nie gniewaj się. Nie chciałem źle. Po prostu okoliczności tak się ułożyły.

Okoliczności się nie układają. To ludzie je tworzą.

Co masz przez to na myśli?

To, iż najpierw trzeba było ze mną porozmawiać, a potem wozić walizki.

Sergiusz zamilkł, ważąc sytuację.

Dobrze. To porozmawiajmy teraz. Proponuję, żebyśmy zamieszkali razem.

A ja odmawiam.

Dlaczego?

Bo lubię żyć sama. Lubię nasze spotkania, ale mieszkać razem nie chcę.

Ale dlaczego? Przecież do siebie pasujemy.

Pasujemy na randki, spacery, wspólne wyjścia. Ale nie na wspólne życie.

A jaka jest różnica?

W tym, iż codzienność to rutyna. To nawyki, porządek, kompromisy.

No i co z tego? Można się dostosować.

Właśnie o to chodzi nie chcę się dostosowywać. Dobrze mi, jak jest.

Sergiusz wyglądał na przygnębionego.

Halino, a gdybym cię oficjalnie poprosił o rękę?

Po co?

Jak to po co? Żeby wszystko było w porządku.

Sergiuszu, małżeństwo nic nie zmieni. przez cały czas nie chcę mieszkać razem.

Ale jaki w takim razie sens mają nasze relacje?

Ten sam, co zawsze. Spotykamy się, rozmawiamy, spędzamy czas razem.

A co dalej?

Dalej będziemy się spotykać.

Ale to nie jest poważne!

Dlaczego nie? Mnie takie relacje odpowiadają.

A mnie nie. Chcę stabilizacji.

Sergiuszu, jakiej stabilizacji potrzebujesz? spytałam, siadając naprzeciw.

Normalnej. Rodzinnej. Żeby żyć z ukochaną osobą, razem jeść śniadania, planować przyszłość.

A ja nie chcę codziennie jadać śniadań z kimś. Nie chcę dostosowywać się do czyichś planów.

Ale jesteś samotna!

Nie jestem samotna. Mam córki, przyjaciółki, mam ciebie. Samotność a życie w pojedynkę to różne rzeczy.

Nie rozumiem różnicy.

Różnica jest taka, iż teraz wybieram, kiedy i z kim się widuję. A gdybyśmy mieszkali razem, nie miałabym wyboru.

Halino, ale w naszym wieku czas myśleć o tym, kto będzie przy nas na starość.

Myślę. Ale nie musi to być mężczyzna.

A kto w takim razie?

Córki, opiekunka, pomoc społecz

Idź do oryginalnego materiału