Jeden dom, a w nim trzy lub cztery pokolenia. "Cisza pustego mieszkania mnie przytłaczała"
Zdjęcie: Rodzina wielopokoleniowa Jeremiasza Bremera
Jeremiasz krótko po studiach sporo się przeprowadzał, krążył między kilkoma dużymi miastami, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Nigdzie nie był w stanie osiąść na dłużej. Spokój przyniósł mu dopiero powrót do trzykondygnacyjnego rodzinnego domu w Konstancinie. Tam czuje się bezpiecznie, tam zawsze ktoś szepnie dobre słowo albo akurat będzie miał ochotę pograć w planszówki. Był moment, gdy w jego domu mieszkało 14 osób. Dziadkowie, rodzice, rodzeństwo, wujek z żoną i dziećmi. Oraz dwójka kuzynów, którzy – gdyby nie mama Jeremiasza – trafiliby do domu dziecka. Nie wszyscy mieli czas codziennie spotkać się przy posiłku, ale wspólne niedzielne obiady były rytuałem. Niedawno to się nieco zmieniło, dziadkowie zmarli, część rodzeństwa się wyprowadziła.