Jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nie dało się go polajkować? Bestsellerowa autorka książek obala mity o idealnym życiu na Instagramie

glamour.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: fot.: Edward Berthelot/Getty Images


Bestsellerowa autorka książek o samorozwoju mówi wprost: przestań udawać kogoś, kim nie jesteś. W rozmowie z Glamour Brianna West obala mity o pasji, szczęściu i idealnym życiu na Instagramie

GLAMOUR: W swojej książce piszesz coś, co w dzisiejszych czasach brzmi jak herezja – iż prawdziwa magia kryje się w zwyczajności. Wszyscy nam powtarzają: bądź wyjątkowa, wyróżniaj się, zostaw swój ślad. Ty mówisz: stop. Dlaczego?

BRIANNA WIEST: Bo niezależnie od tego, kim się staniesz i co osiągniesz, miara tego, jak głęboko cieszyłeś się życiem, zawsze będzie sprowadzać się do najprostszych momentów. Annie Dillard ujęła to genialnie: „To, jak spędzamy nasze dni, jest tym, jak spędzamy nasze życie. Problem w tym, iż żyjemy dla elevator speech – tej krótkiej autoprezentacji, która ma zrobić wrażenie na innych. Tymczasem prawdziwy sukces to nie coś, co można zobaczyć na Instagramie. To coś, co możesz poczuć, kiedy nikt nie patrzy.

To piękne słowa, ale spójrzmy prawdzie w oczy – większość z nas i tak skończy wieczór, scrollując Instagram i porównując się z innymi. Jak przestać grać tę grę?

Musisz zadać sobie brutalne pytanie: co sprawiłoby, iż czułabym się dobrze, choćby gdyby nikt tego nie widział?

Zapytaj swoją 90-letnią wersję z przyszłości, czego by żałowała, gdybyś tego nie zrobiła. To piękne, gdy inni nas widzą i doceniają, ale gdy staje się to naszym głównym pragnieniem, zwykle chodzi o głębszą pustkę, której nikt inny nie wypełni.

Ok, ale skąd ta obsesja na punkcie bycia kimś? Piszesz, iż „uwielbiamy stwarzać sobie problemy”. Brzmi, jakbyśmy byli masochistami.

W pewnym sensie jesteśmy. Autosabotaż to zachowanie, które zaspokaja jakąś nieuświadomioną potrzebę. Przywiązujemy się do niego jak do toksycznego związku. Czasami to zwykłe przyzwyczajenie – wolimy, jak to ujmuję, „znajome piekło od nieznajomego nieba. Wiemy, jak funkcjonować w chaosie, więc go podświadomie szukamy.

„Przeszkoda jest drogą” – to brzmi jak cytat z kalendarza motywacyjnego. Ale ty mówisz to serio...

Absolutnie serio. Za każdym razem, gdy stajesz przed trudnością, stajesz też przed szansą na wzrost. Ale uwaga – ta szansa nie jest automatyczna. Musisz ją podjąć. jeżeli czujesz, iż przeżywasz breakdown, równie dobrze może to być twój breakthrough w przebraniu. Szukaj sposobów, w jakie życie próbuje cię pchnąć w stronę czegoś większego.

Wspominasz o „małpim umyśle” – tej niekończącej się analizie wszystkiego. Jak się z tego wyrwać?

Ciało jest kluczem. Umysł będzie kręcił się w kółko, dopóki go nie zatrzymasz czymś fizycznym. Idź na spacer, posprzątaj, zatańcz do głupiej piosenki. Cokolwiek, co wyciągnie cię z głowy. Pamiętaj – widzisz rzeczy na poziomie swojego układu nerwowego, nie zawsze takimi, jakimi są naprawdę.

Brutalnie punktujesz obsesję na punkcie wyglądu. Jak mamy docenić swoje ciała za to, co potrafią, a nie tylko za to, jak wyglądają w lustrze?

Znowu wracamy do tego samego – sukces nie jest czymś, co inni widzą, ale czymś, co ty czujesz. Kiedy zaczynasz dążyć do rzeczy naprawdę dla ciebie ważnych, uczysz się doceniać swoje ciało jako narzędzie, które ci to umożliwia. To naczynie na twoje doświadczenia, nie eksponat w muzeum.

Podważasz kult pasji. Wszyscy mówią „podążaj za pasją”, a ty – „nie, podążaj za celem”. Jaka jest różnica?

To coś jak Instagram vs. reality. Pasja to lubienie idei czegoś. Cel to codzienne mierzenie się z rzeczywistością i dalsze działanie, choćby gdy nie jest różowo.

„Każda relacja jest relacją z samym sobą” – to z kolei brzmi jak wymówka dla narcyzów.

Wręcz przeciwnie. Chodzi o to, iż relacja z samą sobą to fundament. Możesz widzieć innych tylko na taką głębię, na jaką znasz siebie. Masz dla nich tyle współczucia, ile dałaś sobie. I ostatecznie – pozwalasz się traktować zgodnie z tym, ile masz dla siebie szacunku. To nie narcyzm, to odpowiedzialność.

W momencie paniki, gdy katastrofizujemy, co możemy zrobić?

Jeśli myśli pojawiają się razem z intensywnym lękiem, nie ufaj im. Kropka. Wróć do bazy: idź na spacer, prześpij się z tym, zadzwoń do przyjaciółki. Zrób cokolwiek, co cię wyreguluje, a potem przemyśl sprawę od nowa. Lęk to kiepski doradca.

Czekamy na „wielkie chwile” i przegapiamy życie. Jakie małe rytuały polecasz?

To nie o konkretne rytuały chodzi, ale o świadomość. Możesz wypić poranną kawę w biegu albo zatrzymać się i pomyśleć: już nigdy nie będę w tym wieku, a żyję w spełnieniu modlitw mojej młodszej wersji siebie. To nastawienie robi różnicę, nie konkretny rytuał.

„Luka między wiedzą a działaniem” – wiemy, co robić, ale tego nie robimy. Jak to przeskoczyć?

Najpierw sprawdź, czy naprawdę chcesz tego, co myślisz, iż chcesz. Może jest głębszy powód, dla którego nie działasz? Może to cel nie jest twój, tylko społeczny? Kiedy masz jasność, reszta to kwestia budowania nawyków. Pamiętaj – wszystko nowe będzie niewygodne, dopóki nie stanie się znajome. Działaj pomimo dyskomfortu.

Na koniec – czym jest ta „żmudna praca nad sobą”, której nikt za nas nie wykona?

To praca wewnętrzna – refleksja, samoświadomość, zobaczenie własnych wzorców i nawyków. To trudne, bo musisz przyznać, iż nie zawsze zachowywałaś się tak, jak byś chciała. Ale kiedy włożysz wysiłek w swój dobrostan emocjonalny – jak w ćwiczenia, początkowo męczące, ale później fantastyczne – otworzysz serce i umysł. Nie chodzi o bycie idealną. Chodzi o bycie kimś, z kogo będziesz dumna.

Idź do oryginalnego materiału