Jak wydać książkę z wydawnictwem? Premiera to dopiero początek walki!

archigame.pl 1 rok temu

Jak z pewnością wiecie, wydałem książkę, a następne są już w obróbce i czekają na zielone światło. Zdobycie wydawcy nie jest łatwe, a sam proces wydawniczy nie jest prosty. W tej notce podzielę się swoją drogą od pomysłu na książkę do premiery ze sprawdzonym wydawnictwem.

Długą drogę przebyłem od momentu, gdy pewnego wieczora wymyśliłem Anię i jej przygody, aż do premiery drugiego wydania w 2023 roku. Jeżeli to czytasz, z pewnością jesteś w trakcie pisania pierwszej powieści bądź już ją napisałeś/aś i nie możesz znaleźć wydawnictwa, które zechciałoby ją wydać. Może moja historia cię zainspiruje do dalszych działań.

Znalezienie wydawcy nie jest łatwe

Od razu zaznaczę, iż nie będę używał nazw wydawnictw, z którymi prowadziłem rozmowy. To, iż mi coś nie pasowało, nie oznacza, iż tobie też nie będzie, więc szafowanie konkretnymi wydawnictwami nie ma sensu. Z nazwy wymieniać będę jedynie obecne wydawnictwo, ponieważ to nie jest tajemnica;)

Ale po kolei. Podczas pisania i późniejszego starania się o wydanie debiutu, popełniłem parę błędów, których proponuję tobie nie popełniać. Oczywiście, najlepiej uczyć się na swoich błędach, ale jeszcze lepiej uczyć się na błędach innych.

Początki nie są proste

Oto moja droga do debiutu z cenionym wydawnictwem! Gdy już napisałem swoją powieść i po przejrzeniu jej wyciąłem połowę zbędnych treści, przeszperałem internet w poszukiwaniu wydawnictwa. Jest ich naprawdę dużo, niektóre są mocno wyspecjalizowane, dlatego, też te, które nie pasowały do idei mojej książki, od razu odrzuciłem.

W moim przypadku wyleciały np. wszystkie bardziej konserwatywne wydawnictwa oraz te katolickie (jest ich naprawdę sporo!). Uznałem, iż nie ma sensu na nie tracić czasu, skoro moja powieść jest lekko zabarwiona uczuciami między bohaterami oraz delikatnym erotyzmem.

Współpraca z małym wydawcą

Rozesłałem powieść zgodnie ze specyfikacjami, a te potrafiły się różnić w zależności od wydawcy. I czekałem na odzew. Na początku odezwały się wydawnictwa self-publishingowe, czyli takie, które wydadzą waszą powieść, ale w zamian będą oczekiwać od was zapłaty. Oczywiście, taka opcja też się może udać, zwłaszcza iż wiele z nich ma spore doświadczenie w branży, ale wówczas nie było mnie stać na ponoszenie takich kosztów.

Dwie pierwsze projekty okładki, pierwszego wydania

W końcu odezwało się do mnie jedno małe wydawnictwo proponujące wydanie ebooka! Sama firma nie miała może jakieś specjalnej renomy, ale nie próbowało mnie naciągnąć na koszty. Gdy się zgodziłem na współpracę, reszta poszła bardzo szybko. Pobieżna korekta i skład, gotowe i wydane.

Ten pośpiech miał swoją cenę. Projekty okładki bardzo mi się nie podobały, a mówimy o czasach przed midjourney. Ostatecznie zdecydowałem się na pomoc znajomego rysownika, który zgodził się narysować coś dla mnie. Skończyło się na tym, iż za okładkę zapłaciłem z własnej kieszeni.

Pierwsze wydanie, pierwszy wydawca, niesamowita okładka, za którą jednak musiałem zapłacić samodzielnie / fot. Łukasz Piotrowski

Pośpiech miał też inną wadę. Brak korekty. Książka w zasadzie została złożona. I tyle. Dlatego też, gdy rozesłałem ją do influencerów i dziennikarzy w celu recenzji wielu z nich pisało, iż książka z grubsza może być, ale bardzo ciężko się ją czyta. Bardzo mnie to przybiło. Z drugiej strony. Była to bardzo uczciwa umowa, a moja książka została wydana bez kosztów z mojej strony.

Skłamałbym, iż jednak nie było sukcesów! Było parę recenzji bardzo pozytywnych, parę zadowolonych czytelników, a sama książka była przez pewien czas dostępna w sprzedaży w pierwszej w Polsce kawiarni w klimatach Harrego Pottera!

Współpraca z większym wydawcą

Mniej więcej po roku od debiutu, czułem, iż nic więcej już nie osiągnę z pierwszą książką, więc poprosiłem o rozwiązanie umowy. Było mi przykro, ale co poradzić? Całość tantiem po uzgodnieniu z wydawcą przekazałem dla innego autora tego wydawnictwa pochodzącego z Ukrainy (wówczas trwały pierwsze miesiące wojny).

Zacząłem wówczas pisać zupełnie inną książkę, ale kolega z pracy (Roberto mistrzu!) podpowiedział, iż może warto by było przerobić moją powieść na audiobook. Uznałem to za interesujący pomysł i zacząłem szukać w internecie sposobu, jak można tego tanio dokonać.

W pewnym momencie trafiłem na ogłoszenie, iż na jednej z grup zrzeszających autorów będzie spotkanie informacyjne online z większym wydawcą. Spróbowałem i wziąłem w nim udział. Pod koniec spotkania każdy dostał kontakt i mógł przesłać swoje propozycje wydawnicze.

Wysłałem pomysł na nową książkę i po jakichś dwóch tygodniach otrzymałem informację, iż wydawca ze mną porozmawia. Rozmowa nie przebiegła po mojej myśli. Przedstawiciele wydawnictwa jednak nie podzielili mojego entuzjazmu dotyczącego nowej książki. Ale zapytali na koniec, czy mam jeszcze jakieś inne pomysły. Nie mając nic do stracenia, opowiedziałem im o mojej pierwszej powieści.

Premiera debiutu to dopiero początek…

Spodobało im się. To właśnie w ten sposób udało mi się ostatecznie wydać audiobook i ebook. Virtualo (EmpikGO) zadbało o redakcję, korektę oraz nowy skład. Całość przeczytała wspaniała aktorka o niesamowitym głosie Julka Borkowska. Cały proces trwał jednak zdecydowanie dłużej niż przy poprzednim wydaniu. Z pierwowzoru wypadło 100 stron niemal. Książka jednak nabrała blasku, czyta się ją dużo lepiej, a nowa okładka jest naprawdę piękna!

Początek miałem naprawdę niezły! W pierwszym miesiącu sprzedaży mój audiobook był na 8 miejscu w kategorii fantasy na Empiku. To świetny wynik! Patrząc między jakie tytuły, jakich autorów wpadłem!

Przede mną teraz walka o zainteresowanie Was czytelników oraz mediów oraz influencerów. Nie jest to proste. Debiutantem jest się tylko raz, ale nie jest to prosty pierwszy raz. „Ania, klechdy i wielomrok” przez cały czas walczy o zainteresowanie czytelników i słuchaczy, a ja już napisałem kolejne części

Jeżeli podobają ci się treści, które przygotowuję, to możesz mnie wesprzeć jako autora stawiając kawkę

Idź do oryginalnego materiału