Jak sztuka romansowała z okultyzmem. W XIX wieku duchy były progresywne | Dinozaury aury

polityka.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Albertina


Fascynacja tym, co nadprzyrodzone, przyszła w czasach naukowych odkryć. Wystawa w wiedeńskim Leopold Museum opowiada o wielkim romansie sztuki i okultyzmu. Gdy artyści otwierali oczy szeroko, spod ich pędzla wychodziły wszystkie te realistyczne martwe natury, portrety, pejzaże czy rodzajowe sceny. Gdy je przymykali, natychmiast pojawiały się duchy, metafizyka i stany nie z tej ziemi. Wszechobecne chrześcijaństwo z jego aniołami i diabłami, gadającym gorejącym krzakiem czy chodzeniem po wodzie stanowiło niezłe podglebie do artystycznego fantazjowania o rzeczach paranormalnych. Stąd wspaniała parada okultystyczno-duchowych wizji: od Hieronima Boscha po Francisca Goyę.

Wystawa otwarta w wiedeńskim Leopold Museum pozostawia jednak na boku całe to historyczne bogactwo niesamowitości i koncentruje się na jednym tylko momencie, w kontekście związków okultyzmu i sztuki szczególnym – przełomie XIX i XX w. Czas to był dziwny. Z jednej bowiem strony rozwijał się kapitalizm, a wraz z nim postęp techniczny, racjonalizm, materializm, które przecież z jakimikolwiek bytami nadprzyrodzonymi raczej się nie kojarzą. A jednak twórcy wszelkiej maści masowo fascynowali się duchowością i tym, co niezrozumiałe i tajemne. Od Arthura Rimbaud, Charles’a Baudelaire’a, W.B. Yeatsa, poprzez Richarda Wagnera i Claude’a Debussy’ego, aż po Oskara Wilde’a i Augusta Strindberga. Okultyzm zawładnął wyobraźnią twórców epoki.

Czytaj też: Nic się nie dzieje, ale trudno oderwać wzrok

Skąd się owa fascynacja siłami nadprzyrodzonymi wzięła? Po pierwsze, z narastającej pod koniec XIX w. krytyki materializmu społeczeństwa uprzemysłowionego. A naturalną reakcją była ucieczka w sfery będące jego zaprzeczeniem: duchowe, bliskie natury, umykające kontroli rozumu.

Idź do oryginalnego materiału