Wyspa Berk…
Na surowej wyspie Wikingów smoki i ludzie od pokoleń są zaciekłymi wrogami. Czkawka, grany świetnie przez Masona Thamesa, to sprytny, ale nieśmiały nastolatek i syn wodza plemienia Stoika. Chłopak próbuje dopasować się do otoczenia, być zabijającym smoki Wikingiem, ale wszystkie jego starania kończą się katastrofą, czyniąc go pośmiewiskiem wioski. Kiedy podczas jednej z bitew rani rzadką i potężną Nocną Furię, zamiast ją zabić – uwalnia ją. Smok jest jednak ranny, przez co Czkawka ma okazję stopniowo się do niego zbliżyć i choćby na nim latać, po stworzeniu protezy ogona. Nastolatek potajemnie opiekuje się nazwanym pieszczotliwie Szczerbatkiem, a więź, która się między nimi tworzy, podważa długoletnie uprzedzenia mieszkańców Berk. W tym samym czasie organizowane jest szkolenie dla młodych Wikingów, by nauczyć ich, jak walczyć ze smokami, a najlepszy z adeptów ma otrzymać zaszczyt zabicia swojej pierwszej bestii na arenie przed całą wioską. Poznajemy pozostałych uczniów tego szkolenia: waleczną Astrid, bliźniaki Mieczyka i Szpadkę, pasjonata Śledzika oraz pyskatego Sączysmarka, któremu dodali w filmie warstwę zaniedbania przez tatusia. Gdy wychodzi na jaw, skąd Czkawka ma swoją wiedzę, jego ojciec w zasadzie wyrzeka się go i rusza zaatakować smocze leże. W trakcie ataku na pomoc im rusza młodzież. Czkawka na Szczerbatku pokonuje Królową Smoków i traci nogę. W następstwie tych wydarzeń Berk podważa swoje tradycje. Niegdysiejsi wrogowie stają się sojusznikami i przyjaciółmi.
Kropka w kropkę
Trzeba autorom filmu przyznać, iż dołożyli wszelkich starań, by adaptacja aktorska była jak najbardziej zbliżona do animacji, jak się tylko dało. Można by rzec, iż akcja toczy się w zasadzie scena po scenie identycznie jak oryginał. Czy to dobrze? Zależy dla kogo. Wierni fani pierwowzoru z pewnością się ucieszą, iż mogą przeżyć to samo jeszcze raz i iż wszystko, co kochają, pozostało bez zmian. Dla innych natomiast może to być zarzut braku oryginalności i kreatywności – taki odgrzewany kotlet po wikingowemu. jeżeli chodzi o moją opinię – bawiłam się świetnie. Oryginał jest chyba moją ulubioną animacją wszech czasów, co za tym idzie, bardzo się ucieszyłam, iż twórcy wersji tegorocznej nie zmienili niczego istotnego i dalej mogłam się tak samo dobrze bawić jak za każdym innym razem, gdy oglądam ten film.
A co zmienili? Niektóre postacie – szok – wyglądają trochę inaczej. Astrid nie jest blondynką, bliźniaki nie są prawie identyczni. Ale jakoś nie widziałam w internecie takiej samej reakcji na fakt, iż Śledzik też nie ma blond włosów. I poza tym uważam, iż zmiany, które wprowadzili względem Astrid, są bardzo trafione. Fakt, iż Czkawka pierwszy zaczął latać na smokach, nie odbiera jej zdolności przywódczych czy strategii, które są u niej wyraźne od początku. Dziewczyna dalej jest najlepszą wojowniczką z drużyny i świetną liderką.
Smok jak żywy
Nie jestem ekspertką, jeżeli chodzi o efekty specjalne, ale mi osobiście bardzo podobało się, jak w filmie wyglądały smoki. Nie były zrobione jak z plasteliny, ani tak po prostu wklejone do kadru jak naklejki – tylko stanowiły integralną część filmu. Widać każdy detal i łuskę, wydawały się wręcz prawdziwe. Krajobrazy wyspy Berk zostały odwzorowane z wielką dbałością o detale, łącząc surowe, nordyckie klimaty z malowniczymi pejzażami, co tworzy świetne tło dla historii. Połączenie efektów komputerowych z planami filmowymi sprawia, iż film ogląda się bardzo płynnie i naturalnie, a dynamiczne sceny lotu smoków zapierają dech w piersiach. Całość dopełnia doskonałe wykorzystanie świateł i kolorów, które podkreślają zarówno emocje bohaterów, jak i magiczny charakter świata.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy sieci kin Cinema City.