Jak Nirvana jedną płytą odmieniła świat muzyki

terazmuzyka.pl 4 godzin temu

Jak zespół Nirvana dokonał przewrotu w muzyce lat 90.? Wystarczyła jedna płyta, która zmieniła wszystko.

Gdyby nie Nirvana, świat nie usłyszałby pewnie o alternatywnych zespołach z Seattle. Założona w 1987 roku grupa nawiązywała do lokalnych wzorców – mieszanki hard rocka i punk rocka, cechował ją jednak wyjątkowy zmysł melodyczny lidera Kurta Cobaina i przekaz, który porwał Generację X.

Po debiutanckiej płycie, Bleach z 1989 roku, w grupie nastąpiła istotna zmiana składu, dołączył świetny perkusista Dave Grohl. I rozpoczęły się przymiarki do nowego materiału: w niezależnym studiu, z nie­zależnym realizatorem Butchem Vigiem. Gdy Sub Pop, lokalna wytwórnia, która wydała Bleach, popadła w kłopoty finansowe, Nirvana trafiła pod skrzydła DGC, oddział Geffen. Oznaczało to większy budżet na sesję, duża firma dawała też możliwość wyboru znanego producenta. Muzycy postawili jednak na Viga. A na miejsce pracy wybrali zasłużone, acz nieco spatynowane studio Sound City w Los Angeles.

Producent starał się, by muzyka zachowała spontaniczność, zaproponował więc nagrywanie podsta­wowych ścieżek przez cały skład i małą liczbę podejść. Nie stronił jednak od studyjnych sztuczek, jak wzmacnianie brzmień perkusji specjalnymi gadżetami czy manipulacje samplerowe. Zachęcał Cobaina do dublowania partii gitar i zarządził zamianę jego wzmacniaczy tranzystorowych na lepsze lampowe. Stawiał również na harmonie wokalne, w których ujawnił swój talent Grohl.

Vig dokonał wstępnego miksu materiału, ale nie został on zaakceptowany (jego wersję opublikowano w reedycji z 2011 roku jako The Devonshire Mixes). Na ratunek został wezwany Andy Wallace. Specjalista ze sceny metalowej podbił niskie tony, wysokie zabrzmiały przejrzyściej, zwiększył separację instru­mentów, pozwalał sobie też na dublowanie już nagranych partii gitar czy poprawki wykonawcze, np. wyrównanie wejść gitary z bębnami. Rezultatem było potężne, klarowne brzmienie, które kryło punkowe podejście do grania i melodyjność muzyki pop.

Album, zatytułowany Nevermind, ukazał się 24 września 1991. Jego popularność rozniecił wydany dwa tygodnie wcześniej pierwszy singel, Smells Like Teen Spirit, oraz towarzyszący mu wideoklip, pokazujący występ grupy zainscenizowany w szkolnej sali gimnastycznej. Tytuł piosenki był przejawem Cobainowe­go poczucia humoru (Teen Spirit to nazwa dezodorantu w sztyfcie, o którym wspomniała mu przyjaciół­ka), ale złapał ducha czasu i jego dzieło stało się pokoleniowym hymnem. To utwór o naszych przyjaciołach. Tych, których mamy teraz. Wciąż czujemy się nastolatkami, bo nie przestrzegamy reguł, które stanowią o doro­słości. Wciąż wygłupiamy się i dobrze bawimy. Jest w tym numerze coś z ducha młodzieżowej rewolucji – przyznał artysta w „Seattle Times”. Kompozycja zwracała uwagę kombinacją akordów, którą sam muzyk przy­równywał do More Than A Feeling Boston i standardu Louie Louie, oraz zmianami dynamiki – spokojna zwrotka, ostry refren, podpatrzonymi u Pixies.

Jako drugi do promocji trafił Come As You Are, op­arty na linii basu przypominającej motyw z piosenki Eighties Killing Joke (brytyjska grupa rozważała pozwanie Nirvany do sądu, ale ostatecznie stanęło na tym, iż Dave Grohl zagrał na jej płycie Killing Joke z 2003). Utwór był kontynuacją kierunku, jaki na debiucie reprezentował melodyjny About A Girl o łagodnym brzmieniu. W wideoklipie wykorzystano motywy podwodne, co korespondowało z okładką albumu, przedstawiającego nagiego niemowlaka płynącego w kierunku jednodolarówki. Po latach bohater zdjęcia, Spencer Eden, wdał się z zespołem w spór prawny.

Trzeci singel z płyty Nevermind zawierał utwór Lit­hium. Tu również punktem wyjścia był motyw basu, a aranżacja została podzielona na spokojny wstęp i ostry refren. W tekście Cobain poruszył temat reli­gii, opisując ją jako środek ratujący człowieka przed desperackimi krokami. Ostatnia piosenka wydana na małej płycie, In Bloom, bazowała na tym samym co w poprzednich przypadkach rozwiązaniu dynamicz­nym, prowadził ją jednak riff gitarowy. Tekst był ironiczną refleksją na temat przypadkowych fanów, którzy irytowali Cobaina już po premierze Bleach. W repertuarze albumu wyróżniała się poza tym Polly, znana z ostrzejszych wersji, tu zagrana na taniej akustycznej gitarze jeszcze podczas wczesnej sesji w studiu Viga. Poruszający tekst opowiadał o ofierze okrutnego gwałtu. Nastrojowy klimat miał też utwór Something In The Way, zaśpiewany ściszo­nym głosem (Kurt leżał na kanapie w reżyserce). Rzecz została wzbogacona brzmieniem wiolon­czeli, na której zagrał Kirk Canning, polecony przez znajome z zespołu L7. Cobain wspominał w tekście nastoletni czas, gdy nie miał stałego miejsca zamieszkania.

Mimo odkrywania dla siebie nowych mu­zycznych pól zespół nie zapomniał na płycie o punkrockowych korzeniach. Najjaskrawszym ich wyrazem był utwór Territorial Pissings – szybki, zaśpiewany agresywnie, a pod koniec wręcz wykrzyczany, z szorstko brzmiącą gitarą. Do tego dochodził tekst wymierzony w postawę macho, którą Cobain gardził. Jeszcze bardziej radykalna rzecz za­mykała album. Jam znany jako Endless, Nameless nie znalazł się w opisie, umieszczono go po kilku minutach ciszy po Something In The Way.

Nowatorska mieszanka muzyczna dała piorunujący ryn­kowy efekt. Z chwilą wprowadzenia Smells Like Teen Spirit do głównej rotacji MTV sprzedawało się po kilkaset tysięcy egzemplarzy albumu tygodniowo, wytwórnia nie nadążała z tłoczeniem egzemplarzy (początkowy nakład zaplano­wano na 46 tysięcy). Pod koniec listopada płyta pokryła się w USA platyną. A w styczniu 1992, kiedy wynik ten został podwojony, trafiła na pierwsze miejsce notowania „Billbo­ardu”, spychając stamtąd Michael Jacksona. Dziś światowa sprzedaż Nevermind przekracza 30 milionów.

Gwiazda Nirvana świeciła krótko. Kurt Cobain miał problem z tak gigantycznym sukcesem (następna płyta była próbą przeciwstawienia się regułom show businessu) i 5 kwietnia 1994 popełnił samobójstwo.

BARTEK KOZICZYŃSKI

Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„Nevermind” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

Idź do oryginalnego materiału