Spontanicznym pomysłom często towarzyszy ekscytacja, przejawiająca się niezdrowym zapałem i chęcią natychmiastowego działania. Sam przeżywałem to wielokrotnie, więc wiem, o czym mówię. W 2019 roku na przykład wpadłem na pomysł nagrywania podcastu. Tak mnie to rozochociło, iż jeszcze tego samego dnia zamówiłem mikrofon za ponad 500 zł. Skończyło się na tym, iż nie nagrałem ani jednego zdania, a mikrofon przeleżał na półce kolejne trzy lata.
Głupio było mi go zwrócić lub sprzedać, bo to by oznaczało przyznanie się do porażki.
Odkurzyłem go niedawno. Tym razem już z gotowym planem działania, z przepracowanymi dylematami i elementarną wiedzą o tym, co konkretnie chcę nagrywać, jak to robić i dlaczego większość obaw, które mnie blokowały, jest bezzasadna.
Podcastowym guru co prawda nie jestem, ale mam nadzieję, iż ten tekst okaże się dla kogoś pomocny i pomoże przebrnąć od fazy pomysłu do realizacji, w tym przypadku do regularnego publikowania odcinków.
Mam pomysł na treść, na formę już nie (albo odwrotnie)
Przepis na dobry podcast można – w największym uproszczeniu – sprowadzić do dwóch składników: formy i treści. Przez treść rozumiem tu dobór tematów lub rozmówców (w przypadku podcastów-wywiadów), który już na papierze będzie w stanie skłonić potencjalnych słuchaczy, żeby dali Wam szansę i odsłuchali choćby minutę odcinka (patrząc na wykresy ze Spotify, to właśnie pierwsza minuta jest kluczowa, bo wtedy najczęściej rozstrzyga się, czy dany użytkownik zechce słuchać dalej, czy zrezygnuje z odsłuchu).
Oczywiście tematyka podcastu jest nierozerwalnie związana z formą, a więc z tym, jak realizujecie dany temat, w jaki sposób rozmawiacie z gośćmi i tak dalej, i tak dalej. Na formę składa się bardzo wiele elementów. Na przykład to, czy preferujecie chodzenie na żywioł i spontaniczne monologi przy minimalnej ingerencji w nagranie podczas postprodukcji, czy raczej opieranie się na skrupulatnie przygotowanych konspektach i skryptach, gdzie każde słowo jest przemyślane, zaplanowane, a miejsca na spontaniczność jest kilka (od razu powiem, iż dla mnie obie strategie są tak samo dobre, o ile w sposób naturalny spinają się z tematyką, ale też osobowością autora lub autorów podcastu).
Formą mogą być również „stałe punkty programu”, a więc kompozycyjne sekcje, które autor niejako „odhacza” w każdym odcinku. Tworzenie takich stałych punktów ma sporo zalet. Raz, iż ułatwia przygotowywanie odcinków, a dwa — może nadać całemu podcastowi wyrazistości i unikalnego charakteru, sprawić, iż będzie się wyróżniać na tle innych.
Czasem stały punkt może być jeden i ograniczać się na przykład do wstępu, w którym prowadzący mówią, co u nich słychać, co się wydarzyło w ich życiu od publikacji poprzedniego odcinka itp. Tak jest na przykład w podcaście Rock i Borys.
Ja sam w Gorzkich Wrzalach mam wiele takich stałych punktów i co ciekawe, większość wytworzyła się samoistnie, wraz z publikacją kolejnych odcinków, co udowodniło mi, iż formuła podcastów jest bardzo otwarta; w każdym momencie można modyfikować, rozwijać i uzupełniać pierwotny pomysł o nowe elementy.
Innymi słowy, nie musicie mieć wszystkiego zaplanowanego na tip-top, żeby zacząć nagrywać. Każdy projekt ma swoją ścieżkę ewolucyjną, której nie da się przewidzieć w stu procentach.
Ale co z dylematem z nagłówka. Jak poradzić sobie z brakiem pomysłu na tematykę podcastu lub na formę. Domyślam się, iż jeżeli czytacie ten tekst, połowę roboty z planowaniem macie już za sobą. Dysponujecie pomysłem jeżeli nie na temat, to na sposób prowadzenia, i jedyne, czego potrzebujecie, to znaleźć dla swojego pomysłu „brakującą połówkę”.
W tym wypadku mogę się powołać wyłącznie na swoje doświadczenie i swój przykład. Jak wspomniałem kilka akapitów wyżej, o własnym podcaście myślałem już od dawna. Kreatywności w zakresie formy nie brakowało mi nigdy. Problem był taki, iż przez długi czas nie wiedziałem, o czym tak naprawdę chcę nagrywać.
Mógłbym rozszerzyć to, co na co dzień robię na Geeksie, a więc mówić o grach, technologii i o tym, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla człowieka. Nie czułem się jednak na tyle pewnie, aby spróbować, poza tym zależało mi na projekcie, który nie będzie kojarzyć się z pracą i pozwoli wyjść „poza branżę”.
Kiedyś zapytałem żony, w czym – według niej – jestem dobry. Odpowiedziała złośliwie, iż w narzekaniu. I kiedy już przestałem się obrażać za te słowa, stwierdziłem, iż w sumie… czemu nie? Może tak podcast, w którym będę narzekać, a to narzekanie stanie się punktem wyjścia do rozmyślań na tematy wszelakie? Czegoś takiego chyba jeszcze nie było w polskiej ofercie podcastów.
Pomysł oparłem na konwencji autoterapii. W pierwszym odcinku powiedziałem, iż terapeuta zalecił mi kreatywne uzewnętrznianie swoich frustracji, np. poprzez pisanie pamiętnika, prowadzenie vloga lub podcastu właśnie. I nie skłamałem.
A przynajmniej nie do końca, bo jest w tym jakieś 75 procent prawdy; jedyna rozbieżność polegała na tym, iż terapeuta myślał bardziej o tworzeniu „do szuflady”, niż o publikowaniu efektów w sieci.
Ostatecznie pomysł „zażarł”. Szybciej i bardziej, niż się spodziewałem. Był choćby moment, kiedy Gorzkie Wrzale znalazły się na 14. miejscu listy najpopularniejszych podcastów w Polsce według Spotify. Nie mogę przy tym nie wspomnieć, jak bardzo pomogła mi w tym promocja na różnych kanałach społecznościowych, ale to akurat jest temat na inny tekst, który – mam nadzieję – niedługo pojawi się na Geeksie.
Gdybym miał wyciągnąć ze swojego przykładu jeden wniosek, który mógłby być radą dla innych, powiedziałbym, iż najważniejsze jest zadbanie o spójność między formą, treścią i autorem. To najprostszy (a zarazem najtrudniejszy) sposób na to, by słuchacze uwierzyli w Waszą autentyczność — niezależnie, czy prowadzicie specjalistyczny podcast o fizyce kwantowej, czy, tak jak ja, uprawiacie lifestylową gadaninę o dupie Maryni.
A może mikrofon do pocastu?
Jako słuchacz wybieram tylko takie podcasty, w których potrafię „uwierzyć” prowadzącemu lub prowadzącym. Autentyczność jest dla mnie najważniejszą cechą twórcy, nie tylko podcastowego, ale każdego innego (być może dlatego łapią mnie odruchy wymiotne za każdym razem, gdy mam okazję oglądać „fajnopolackie” programy śniadaniowe w telewizji). Jako ktoś, kto zawodowo pisze, a po godzinach nagrywa podcasty, traktuję ją jako cel sam w sobie.
W moim przypadku często oznacza to odsłanianie „wnętrzności”; mówienie o emocjach, doświadczeniach, a choćby chorobach. Nie wydaje mi się jednak, żeby to było konieczne. Tak naprawdę wystarczy nie mówić i nie robić nic wbrew sobie, nikogo i niczego nie udawać, a także podejmować zagadnienia, które realnie są w naszym zasięgu.
O czym nagrywać podcast, skoro wszystko już było?
Odpowiedź jest prosta: o czym tylko chcecie.
Widzę sam po sobie, iż podcastów słucham w pierwszej kolejności dla autorów, a dopiero później dla tematyki. Podejrzewam, iż wiele osób ma podobnie. Istnieje sporo kanałów technologicznych, a i tak wciąż pojawiają się i przebijają nowe. Z kryminalnymi jest podobnie, tak samo jak z podcastami-wywiadami.
Jeśli tylko macie pomysł na to, jak się wyróżnić formą, jak wyeksponować swoje atuty, powierzchowna wtórność staje się sprawą drugorzędną.
Modelowy słuchacz podcastu – fajnie mieć, ale rzeczywistość potrafi go zweryfikować
Kojarzycie pojęcie „czytelnika modelowego”? Pisał o nim Umberto Eco. W największym uogólnieniu: chodzi o zbiór pewnych cech i kompetencji, które umożliwiają zrozumienie dzieła zgodnie z intencjami i zamiarami samego autora.
Tworząc dzieło literackie, pisarz „szyfruje” dzięki znaków graficznych cały system znaczeń na wielu poziomach (na głębszych poziomach np.: odniesienia do kultury, popkultury, polityki itp.). Modelowy czytelnik to taki trochę wykreowany „umysłowy bliźniak” autora, a więc ktoś, kto ma wiedzę i umiejętności umożliwiające wyłapanie i odszyfrowanie tych znaczeń.
„Planowanie” czytelnika modelowego, który jest bardziej abstrakcyjnym zbiorem cech niż potencjalnie istniejącym człowiekiem, jest bardzo przydatne. Nie da się tworzyć treści hiperuniwersalnych, więc lepiej po prostu zdefiniować potencjalnego odbiorcę, żebym móc przemawiać jego językiem i odwoływać się do jego wiedzy, doświadczeń i „kulturowego osadzenia w czasie i przestrzeni”.
Przekładając to na język marketingowy – z modelowym odbiorcą jest jak kampanią, która zawsze ma swój target. Podcasty nie są wyjątkiem. Ja sam, jeszcze przed nagraniem pierwszego odcinka, zrobiłem sobie bardzo ogólną charakterystykę słuchaczy, do których chciałbym trafiać za pośrednictwem Gorzkich Wrzali.
Wypisałem sobie ich wiek, wykształcenie, zainteresowania, a choćby poglądy polityczne. I muszę przyznać, iż na początku podcastowej działalności dane dotyczące dominującego wieku wśród moich odbiorców pokrywały się z wiekiem persony, którą sobie stworzyłem w ramach strategii. Większość audytorium mieściła się w przedziale od 28 do 34 lat.
Potem jednak przyszedł okres, kiedy zacząłem promować swój podcast na TikToku. Napływ nowych słuchaczy był ogromny. Jednocześnie okazało się, iż jestem bardziej młodzieżowy, niż zakładałem. W tym momencie 60 procent wszystkich osób słuchających Gorzkie Wrzale ma od 18 do 22 lat, a grupa „targetowo-modelowa” to śmieszne 5,5 procent.
Czy to źle? Wręcz przeciwnie, ta niespodziewana sympatia ze strony młodych ludzi uświadomiła mi wiele rzeczy. Na przykład istnienie międzypokoleniowego pomostu, z którego rzadko się korzysta, bo dużo nośniejsze jest uwypuklanie różnic niż szukanie podobieństw. Tymczasem młodzi ludzie w gruncie rzeczy mają te same problemy, które mam ja i moi rówieśnicy. Różnimy się co najwyżej ekspresją, stosunkiem do nowych technologii i mentalnością.
Fakt jest natomiast taki, iż moja persona, mój modelowy odbiorca, okazał się kimś innym, niż założyłem, iż jest. Podejrzewam, iż gdybym od początku celował w słuchaczy 18–22 i robił to świadomie, efekt byłby znacznie gorszy. prawdopodobnie wtedy wpadłbym w sztandarowy błąd boomerów, a więc próbował być młodzieżowy na siłę. Jak komisja odpowiedzialna za wybór młodzieżowego słowa roku.
Spontaniczny monolog czy skrupulatne trzymanie się scenariusza?
Przede wszystkim – gruntowne przygotowanie. Niezależnie od tego, czy macie na tyle „gadane”, żeby nie polegać na skryptach i realizować temat spontanicznie, czy raczej wolicie przygotować sobie wcześniej każde słowo, fundamentem i tak jest research.
Ja nigdy nie byłem dobrym mówcą. Mój język nie nadąża za myślami i plącze się choćby przy prostych zdaniach. Każde wystąpienie muszę skrupulatnie przygotować. Z podcastami mam podobnie, chociaż odkąd nagrywam, sporo w tym temacie uległo poprawie.
Z odcinka na odcinek coraz częściej pozwalam sobie na spontaniczne i sytuacyjne potoki myśli, choć skrypt przez cały czas jest dla mnie niezwykle istotny. Moja siła tkwi przede wszystkim w słowie pisanym, a podcast stanowi alternatywną formę przekazywania tego słowa. Trudno, żebym rezygnował ze swojego największego atutu w imię pożądanej spontaniczności. Zresztą od początku bardziej niż na spontaniczności zależało mi na precyzji w wyrażaniu myśli, a do tego – stety lub niestety – potrzebuję głębszej refleksji i przełożenia myśli na język.
Tak jak wspomniałem, mimo „skryptowości” mojego podcastu, cały czas pracuję nad tym, żeby mówić lepiej i rzadziej spoglądać w notatki. Jednocześnie nie obwiniam się jakoś szczególnie za swoje niedoskonałości, bo wiem, iż gdybym to robił, nie zacząłbym nagrywać chyba nigdy.
W każdym razie wydaje mi się, iż odpowiedź na pytanie z nagłówka zależy wyłącznie od Was i Waszych predyspozycji (i oczywiście od formy, bo trudno, żeby dobry wywiad przebiegał według nakreślonego z góry scenariusza). o ile czujecie się na siłach, żeby poprowadzić swój monolog z pomocą co najwyżej ogólnego konspektu, droga wolna. Szanuję, podziwiam i zazdroszczę. Nie jest to jednak warunek konieczny.
Swój pierwszy odcinek przeczytałem z kartki niemal w całości. To słychać. Nie lubię do wracać do tego odcinka, bo odczuwam lekkie zażenowanie. Jednocześnie za jego pośrednictwem słyszę postępy, które wykonałem już później dzięki ćwiczeniom. W tym momencie dalej tworzę skrypty, ale już nie trzymam się ich tak kurczowo, szczególnie gdy nasunie mi się na język jakiś sytuacyjny żart, anegdota lub rozwinięcie myśli. Można powiedzieć, iż „pozwalam sobie na więcej”, przy czym nigdy nie dzieje się to kosztem jakości samego przekazu.
Sprawdź także:
- Jak nagrywać podcast? [#1] – czego potrzebujesz, żeby zacząć?