Jak Klaus Meine pokonał chorobę, a Scorpions podbili Amerykę

terazmuzyka.pl 21 godzin temu

W 1982 roku ukazał się album „Blackout”, który uczynił Scorpions gwiazdą o formacie światowym.

Na początku lat 80. zespół Scorpions z Hanoweru, po kilkunastu latach dzia­łalności miał już status wielkiej gwiazdy hard rocka/heavy metalu w Europie, ale dopiero sposobił się do podboju Ameryki. Jego dwa dwa wcześniejsze albumy, Lovedrive z 1979 i Animal Magnetism z 1980, zostały już za Oceanem zauwa­żone i weszły tam na listy, w czym nie przeszkodzi­ły drobne kontrowersje wokół okładek z seksualny­mi podtekstami. Scorpionsi, z charakterystycznym i charakternym wokalistą Klausem Meine oraz gitarzystami Rudolfem Schenkerem i Matthiasem Jabsem mieli wszelkie papiery, by stanąć do walki o światowy prymat w dziedzinie hard’n’heavy. I w tym właśnie momencie przydarzyło się coś, co dla zespołu było prawdziwą tragedią – głos Klausa odmówił posłuszeństwa. Straciłem wiarę, iż jeszcze kiedykolwiek zaśpiewam. To trwało jakieś pół roku. Pa­miętam, iż poszedłem do Rudolfa i powiedziałem mu: „Musisz znaleźć innego wokalistę, bo ze mnie już nic nie będzie” – wspominał artysta w rozmowie z „Tylko Rockiem”. Diagnoza? Tak zwane guzki śpiewacze i polipy krtani.

Zespół wykazał się wtedy prawdziwie niemiecką determinacją, ani myśląc poddać się przeciwnoś­ciom losu. Nowy materiał ćwiczył z zaprzyjaźnio­nym amerykańskim wokalistą Donem Dokkenem, którego wysokie drugie głosy ostały się w finało­wych miksach nagrań You Give Me All I Need, No One Like You i Dynamite. W tym czasie Meine poddał się operacji i odpoczywał przez długie miesiące. Ale wiedział, iż jest na co czekać, bo Rudolf Schenker, główny kompozytor Scorpions, przygotował mu do zaśpiewania doprawdy wyborne numery.

Po pierwsze tytułowy Blackout, napędzany rakie­towym riffem jak u ówczesnych młodych lwów bry­tyjskiego heavy metalu, Iron Maiden i Saxon. Z nie­zwykle nośną zwrotką, ale nie zawodzi też potężny refren ze skandowanym gromko tytułem. Tekst opowiada o obudzeniu się na kacu po urwanym filmie, choć słowa: Ostatnia rzecz, jaką pamiętam/To, iż przepadłem w głębokiej czarnej dziurze nietrudno zinterpretować jako aluzję do stanu psychiczne­go, w jaki wpędziła Klausa długotrwała głosowa niedyspozycja. Później mamy dwa kolejne riffowce ciężarowce. Can’t Live Without You, z ciekawie przekminioną gitarą prowadzącą Jabsa i jego so­lówką niczym syrena alarmowa, oraz Now!, mocno rock’n’rollowy, w duchu AC/DC, z wirtuozerski­mi zagrywkami Jabsa i zadziornym refrenem. Potem Dynamite, który zaskakuje nisko zagra­nym, rozpędzonym riffem i shredderską so­lówką gitarową. Punkt tym razem dla Hermana Rarebella i jego fajnie kotłującej się perkusji.

Oczywiście nie tra­cimy z oczu Ameryki – proszę bardzo, Arizona, kawał porządnego me­lodyjnego hard rocka, gdzie znów to zwrotka stanowi piosenkowy haczyk. A może mały wypad do Azji? Oto China White w ociężałym, kro­czącym rytmie, sprawiający wrażenie niemieckiej odpowiedzi na Kashmir Zeppelinów.

No i dwa wielkie hity z płyty. No One Like You oparty jest na kontraście nieco spokojniejszych zwrotek, z gitarami o czystym brzmieniu, i eksplodujących re­frenów. Na zbliżonym schemacie powstanie niedługo kolejny megaprzebój, Rock You Like A Hurri­cane… W piosence When The Smoke Is Going Down, jak to w Scorpionsowych balladach, gitarę prowadzącą przejmuje Rudolf. Dym bez wątpienia przyćmie­wa wcześniejszą power balladę z płyty, odrobinę stereotypową You Give Me All I Need. Ta urzeka. Obezwładniają melodyjny bas Franza Buchholza i gitara o czystym, chłodnym, jakby nowofalowym brzmieniu. A łkająca solówka rozpoczynająca się w trze­ciej minucie? Bajka.

Gdy to wszystko usłyszał powracający z rehabilitacji Klaus, nie pozostało mu nic innego niż zaśpiewać najlepiej jak potrafi – ba, najlepiej w życiu! Wystarczy posłuchać Blackout, Now! (it’s gonna be wild, gonna be wi-i-i-ild, na-na-na­-na-now!) czy When The Smoke Is Going Down. Od tej pory mawiano, iż po operacji wokalista Scorpions ma struny głosowe ze stali. Das stimmt!

MACIEJ KOPROWICZ

Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„Blackout” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

Idź do oryginalnego materiału