Kiss był jednym z najgorętszych zespołów koncertowych świata. Sam pomógł ukształtować własną legendę za sprawą jednej płyty.
You wanted the best, you got the best! Ta zapowiedź zwiastuje od dekad nie tyle koncert co spektakl z masą efektów niczym z cyrku czy kina grozy, ale przede wszystkim ze znakomitym, melodyjnym hard rockiem. A w rolach głównych muzycy o wyglądzie i zachowaniu komiksowych superbohaterów. Panie i Panowie – oto jedna z rockowych legend i zarazem grup pionierskich pod względem scenicznego show. Najgorętszy Zespół Świata! Tak Paweł Brzykcy pisał we wstępie do „terazrockowej” wkładki o nowojorskim zespole Kiss. Światowy sukces przyniósł mu właśnie album koncertowy, Alive! z 1975, na którym udało się uchwycić całą energię, całe szaleństwo, całą dramaturgię jego spektaklu (a który powstał po trzech studyjnych: Kiss, Hotter Than Hell i Dressed To Kill).
W tamtych czasach nagranie płyty koncertowej nie było zbyt mądrym posunięciem – opowiadał w wywiadzie dla „Tylko Rocka” Gene Simmons, jeden z dwóch liderów i głównych wokalistów (obok Paula Stanleya), a także basista Kiss. Dla nas jednak nie ulegało wątpliwości, iż powinniśmy to zrobić, ponieważ Kiss był zawsze zespołem koncertowym. Podczas pracy w studiu brakowało nam cierpliwości, co pewnie było błędem. To natomiast, w czym jesteśmy najlepsi, to granie na żywo.
To Neil Bogart, właściciel wytwórni Casablanca, zniechęcony słabymi wynikami sprzedaży pierwszych płyt Kiss, wpadł na pomysł albumu na żywo, skoro spektakl zespołu już wtedy był magnesem dla publiczności, a poza tym koszt nagrania występów jest o wiele niższy niż koszt sesji w studiu. Zarejestrowano cztery koncerty: 16 maja 1975 w Detroit w Michigan, 21 czerwca w Cleveland w Ohio, 20 lipca w Davenport w Iowa i 23 lipca w Wildwood w New Jersey. O zmiksowanie nagrań poproszono Eddiego Kramera, który z kolei namówił muzyków na dokonanie korekt. W sierpniu grupa poprawiła więc w Electric Lady Studios w Nowym Jorku niektóre partie wokalne i gitarowe, ale część usterek wykonawczych, jak fałsze w linii basu w C’mon And Love Me, świadomie zostawiła, aby całość nie utraciła cech wiarygodnego zapisu występu.
Gene Simmons w cytowanym już wywiadzie dla „Teraz Rocka” trochę co prawda narzekał: Zapewne udało nam się wtedy utrwalić doświadczenie grania na żywo w takim stopniu, w jakim nagranie może uchwycić to, czym jest koncert. Trzeba jednak dodać, że nie bardzo da się przeżyć to, czym jest występ Kiss, jeżeli się na nim nie jest, jeżeli się go nie ogląda. Na płycie można zapisać tylko muzykę. To tak, jakbyś słyszał tylko głos pięknej kobiety, ale tracił całą resztę…
A jednak sama muzyka się obroniła. Są albumy, po wysłuchaniu których studyjne pierwowzory zawartych na nich utworów wydają się mniej energiczne, po prostu słabsze – kontynuował Paweł Brzykcy w naszej wkładce. „Alive!”, wydany już we wrześniu 1975, właśnie do takich należy. To zagrane z większym wykopem sztandarowe utwory z najwcześniejszego okresu kariery grupy, jak „Deuce”, „Black Diamond”, „Got To Choose”, „C’mon And Love Me”, „Let Me Go Rock’n’Roll” i „Rock And Roll All Nite”. „Strutter” czy „Parasite” to po prostu killery – w tym drugim metal spotyka taki groove, iż klękajcie narody! Gdzie trzeba, zespół folguje sobie i rozbudowuje studyjne wersje, wystarczy posłuchać „She” z nadliczbowymi partiami gitarzysty Ace’a Frehleya czy „100.000 Years” z solówką perkusisty Petera Crissa – pięknie zmodulowano tu brzmienie bębnów flangerem, a Paul Stanley prowadzi na tym tle konferansjerkę, wzorowo wchodząc w interakcję z fanami…
Album, który rozszedł się na świecie w ponad 9 milionach egzemplarzy, do dziś ma opinię jednego z najbardziej ekscytujących wydawnictw na żywo w historii rocka, a na inspirację nim powołuje się wielu muzyków, w tym członkowie Anthrax czy Soundgarden. Dał początek długiej fascynującej karierze Kiss, która trwała do 2023 i zaowocowała wieloma świetnymi płytami, jak Destroyer (1976), Creatures Of The Night (1982), Revenge (1992) i Sonic Boom (2009) czy kolejne odsłony Alive (1977, 1993 i 2003 – z orkiestrą symfoniczną i 2006).
WIESŁAW WEISS
„100 Płyt Wszech Czasów. Wydanie Specjalne” w sklepach!
„Alive” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym „Wydaniu Specjalnym”.
„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.
Pismo można przez cały czas zamówić z naszego sklepu internetowego:
„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!
