gdy się wyłania z ciemności jak tratwa ratunkowa wśród morza obojętności
to okruch serdeczności płynący z serca co było już lodu bryłą to ciepły dotyk dłoni kogoś dawno nie spotkanego gdy nagle przyjdzie w długo odkładane odwiedziny to skalna półka na drodze taternika którą wyczuła noga w odpowiedniej chwili jak poręcz nad przepaścią światło to lamparozświetlająca mroki błądzącym we wszystkich labiryntach rzeczywistości