INGLORIOUS - V (2025)

powermetal-warrior.blogspot.com 1 tydzień temu
l

Nie ma to jak brytyjski hard rock w klimatach Deep purple, voodoo Circle czy uriah heep. Taka muzyka zawsze jest w cenie, zwłaszcza kiedy idzie za tym jakość. Inglorious działa od 2014 i ma na koncie 5 albumów studyjnych i najnowszy zatytułowany "v" ukazał się 6 czerwca nakładem Frontiers Records. To w dalszym ten stary dobry Inglorious, który znam i cenię.

Nic się nie zmieniło i wciąż liderem grupy jest utalentowany Nathan James. Ma charyzmę, odpowiednie wyszkolenie i pasuje idealnie do takiego klasycznego hard rocka. Reszta jest klimatyczna i klasyczna. Band na siłę nie próbuje tworzyć klimat lat 80 i wolą brzmieć bardziej autentycznie i bardziej współcześnie. Dobrze spisuje się Richard Shaw, który stawia na urozmaicenie i klasyczne patenty. Niby nic nowego nie ma tu, a jest euforia z odsłuchu, zwłaszcza iż mało takiego hard rocka w takiej stylizacji.



Piękny bas Collins Parkinsona robi nastrój w otwierającym "Testify". Brzmi to klasycznie i elementy deep purple są tutaj miłym dodatkiem. Mocny i zadziorny utwór. Taki Inglorious to ja uwielbiam. Następny w kolejce jest dynamiczny i przebojowy "eat you Alive" i znów duża dawka hard rocka. Jest też ciężar w "devil inside" , który idzie bardziej w stronę mrocznego heavy metalu." Say what you wanna say" to energiczny killer, który nieco przypomina dokonania deep purple. Mocna rzecz. Nieco toporniejszy i mroczniejszy jest "Stand" i brawa za pomysłowy motyw przewodni. Troszkę za bardzo komercyjny "silent", który niczym specjalnym się nie wyróżnia. Killerem bez wątpienia jest " end of the road", który dużo czerpie z dokonań Dio. Jest pazur i dbałość o detale. Za takie kompozycje kocham Inglorious. Całość zamyka klimatyczne ballada " power of truth", która potrafi poruszyć i podziałać na zmysły.


Inglorious nie zmienił się i idzie swoją ścieżką, która obrał już przy okazji debiutu. Dalej jest hard rock z wpływami deep purple czy voodoo Circle, ale tym razem troszkę zabrakło killerów i bardziej wyrównanego materiału. Udany album, ale nie powala na kolana. Poprzednie płyty były ciekawsze. Trochę szkoda.


Ocena: 7.5/10

Idź do oryginalnego materiału