IMAGO – transowa podróż po świecie muzyki, emocji i sztuce

magazynvip.pl 3 dni temu

Zależy mi na tym, aby każdy widz przeżył ten film po swojemu i odnalazł w nim coś osobistego. Najważniejsze jest dla mnie to, by wywołać emocje, które zostaną z odbiorcą po wyjściu z kina – mówi Olga Chajdas, reżyserka i współscenarzystka filmu IMAGO.

Skąd wziął się pomysł na film Imago? Czym się pani inspirowała przystępując do pracy nad tym filmem?

Inspiracją było spotkanie z Leną Górą , główną bohaterką filmu, kiedy zaczęłyśmy opowiadać o swoich mamach, które przez swoje cechy, decyzje zachowania bardzo wpływały na nasze dorosłe życie i próbowałyśmy jako dorosłe kobiety zrozumieć jaka jest siła tej transgenetycznej więzi. Od tych naszych spotkań , od wymiany wspomnień, wrażliwości, opowieści adekwatnie zaczął się ten film. To zaczęło się układać w pewną emocjonalną historię i tak powstał scenariusz do filmu.

W jaki sposób tytuł Imago odzwierciedla treść filmu? Dlaczego taki tytuł filmu ?

To łacińskie określenie ostatecznej idealnej postaci owada, którą osiąga w swoim życiu po wielu transformacjach. Szukając tytułu, myślałam o czym jest dla mnie ten film, o szukaniu swojej „idealnej” formy, o kształtowaniu siebie, o dążeniu i transformacji właśnie. W „Imago” najważniejszy jest dla mnie proces przemiany głównej bohaterki , która sama przechodzi przez takie zmiany. Młoda dziewczyna, artystka, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, zachodzi w ciążę. Chciałam, aby widz nie wiedział, dokąd zmierza ta historia. Działania Eli bywają nielogiczne, poszarpane, emocjonalne. najważniejszy jest jej proces poszukiwania siebie. Film nie od razu miał tytuł Imago, pierwotnie nazwałam go „Stała, niestała” co określa osoby dwubiegunowe ale uznałam, iż będzie się źle tłumaczył, dlatego szukałam tytułu, który jest jednym słowem.

Jak udało się odtworzyć realia przełomu lat 80. i 90.?

Zależało mi, by przestrzeń i czas miały bezpośredni wpływ na opowieść, by były odbiciem stanu bohaterki i jej przeżyć. W filmie, kiedy bohaterka mierzy się z kluczowymi życiowymi decyzjami, kraj przechodzi przez trudną transformację – te dwa procesy wzajemnie się przenikają. Zadbaliśmy o wierność epoce w detalach scenografii i kostiumów, które oddają klimat tamtych lat, jednak bez przesadnego dokumentalizmu. Za scenografię odpowiadała Ania Anosowicz, osoba niezwykle utalentowana i pełna wyczucia, która wnosi ogromną dbałość o szczegóły. Natomiast najważniejszy element przenoszący widza w tamten czas to sposób pracy kamery. W Imago chciałam uchwycić pewną surowość, kontrolowaną niedoskonałość. Kamerę potraktowaliśmy niemal jak kolejnego bohatera, który obserwuje innych z wyjątkowej perspektywy. Dzięki temu obraz wydaje się autentyczny, a widz może poczuć się jakby naprawdę był w tamtej rzeczywistości, odbierając ją przez pryzmat „kontrolowanych pomyłek” kamery.

W filmie znaczącą rolę oprócz obrazu odgrywa dźwięk przez cały film niesie nas głośna postpunkowa muzyka, czy tworząc atmosferę, starała się Pani oddać coś więcej niż to, co widać na ekranie?

Pracując nad dźwiękiem w Holandii, z Janem Schermerem, powtarzaliśmy sobie zasadę kontrolowanych pomyłek, iż dźwięk musi być tak samo subiektywny i w pewnym sensie selektywny jak kamera. To my decydujemy o tej ziarnistości. Chciałam momentami takiego efektu, jakbyśmy przysnęli przy konsoli. Cieszę się, iż się na takie szaleństwo odważyłam. Dużym walorem tego filmu jest fantastyczna muzyka Andrzeja Smolnika, który jest prawdziwym ,odważnym punkowcem. Skomponował muzykę, która ma pazur jest nieoczywista. Z jednej strony jest odzwierciedleniem tamtych czasów a z drugiej strony ma jego prawdziwy współczesny sznyt i to tworzy niepowtarzalną atmosferę w filmie. Dlatego nazywam „Imago” postpunkowym dramatem psychologicznym.

Jakie emocje lub refleksje chciała Pani wywołać u widzów poprzez tę historię?

Każde, im bardziej skrajne tym lepsze. Im więcej wywoła ten film dyskusji , tym lepiej. Celem jest, by Imago prowokowało do rozmów i refleksji, by ludzie wracali do domu i czuli potrzebę skontaktowania się z bliskimi, z własną matką. Opowiadam w tym filmie o więzi matki i córki o relacjach silnych, często pełnych bólu i manipulacji, ale również niesamowitej bliskości. Uczucia te tworzą skomplikowaną mozaikę i na pewno każdy z widzów przetransformuje to na własne życie. Myślę, iż portret bohaterki, który stworzyliśmy pozwala na cały wachlarz emocji .

Jakie jest główne przesłanie, które chciała pani przekazać przez ten film ?

Nie chcę narzucać nikomu żadnego przeslania, bo zależy mi na tym, aby każdy widz przeżył ten film po swojemu i odnalazł w nim coś osobistego. Najważniejsze jest dla mnie to, by wywołać emocje, które zostaną z odbiorcą po wyjściu z kina. Słowa, którymi charakteryzuję ten film to jest wolność i wybór. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo ograniczamy się sami, nie pozwalając sobie na autentyczną wolność. Tylko my możemy zdecydować o swojej transformacji i drodze – nieważne, czy wypełnia ją hałas, medytacja, bunt, czy introspekcja. To, co chciałam pokazać, to wartość walki o siebie i słuchania własnego głosu, bo ten głos naprawdę ma moc. Nie chodzi o epokę, klimat polityczny czy nasze pochodzenie. Ważne jest, by pielęgnować w sobie indywidualność i siłę, nie poddając się narzuconym schematom. To jest dla mnie prawdziwy punk – odwaga, by wyjść poza wydeptane ścieżki i być w pełni sobą.

Jak publiczność reaguje na Imago? Pokazy filmu odbyły się już na licznych festiwalach filmowych ? Czy któreś reakcje widzów były dla Pani szczególnie zaskakujące?

Jestem świeżo po pokazie” Imago” w Poznaniu, moim rodzinnym mieście. Po filmie odbyła piękna długa dyskusja, która trwała półtorej godziny i było w tym dużo emocji. Bardzo mnie to cieszy, bo to rezonuje i na poziomie emocjonalnym i wrażeniowym.

Zapraszam Państwa bardzo do oglądania filmu Imago, w kinach od 8 listopada. Jest to transowa podróż po świecie muzyki, emocji i sztuce.

rozmawiała Dorota Tuńska

Idź do oryginalnego materiału