Rozmowa nie była przypadkowa. 15 grudnia to data urodzin Idy Haendel – artystki o światowej renomie, która mimo międzynarodowej kariery nigdy nie zapomniała, skąd pochodzi. – Ida zawsze powtarzała, iż jest z Chełma. I nigdy się tego nie wstydziła – podkreśla reżyserka. Miłość wzajemna – Chełm i Ida Krystyna Jezior poznała Idę Handel w 2010 roku, już po realizacji filmu o Wandzie Wiłkomirskiej. Jak wspomina, od pierwszego spotkania narodziła się między nimi wyjątkowa więź oparta na zaufaniu, wspólnym języku i rozmowach o Polsce. – Kiedy usłyszała, iż rozmawiam z nią po polsku, zgodziła się natychmiast. Wsiadłam w samolot i pojechaliśmy kręcić film – opowiada. Ida Haendel, choć przez większość życia mieszkała poza Polską, zachowała perfekcyjną polszczyznę i ogromny szacunek do języka. Podczas nagrań wielokrotnie przerywała rozmowy, dzwoniąc do siostry do Kanady, by upewnić się, iż używa adekwatnego słowa. – Jej zasób słów był dla mnie zawstydzający. Dbała o każde zdanie – przyznaje reżyserka. Film jako rozmowa i terapia Prace nad dokumentem trwały latami. Powstało ponad 50 godzin nagrań, do których Krystyna Jezior wielokrotnie wracała. Choć kilkakrotnie zamierzała zakończyć realizację, zawsze widziała w oczach Idy smutek. – To była dla niej forma psychoterapii. Mogła mówić po polsku, wracać do wspomnień, które nie sprawiały bólu, tylko dodawały jej energii – mówi. Ostateczny kształt filmu był wynikiem trudnych wyborów montażowych. Reżyserka skupiła się nie na karierze artystycznej, ale na człowieku. – Nie interesowało mnie, gdzie grała i z kim. Interesowało mnie, co myślała i kim była – tłumaczy. Jak zaznaczała, informacje o koncertach i nagrodach można znaleźć w Internecie, ale osobowość i wspomnienia artysty są bezcenne. Ostatnie spotkanie Jednym z najbardziej wzruszających tematów, poruszonych na antenie Radia Bon Ton jest opowieść o ostatnim spotkaniu z Idą Haendel, krótko przed pandemią. Reżyserka poleciała do Miami, gdzie artystka przebywała w szpitalu w ciężkim stanie. – Kiedy puściłam jej fragment filmu, rozpoznała siebie i powiedziała: „O, ale byłam piękna” – wspomina. Następnego dnia ich rozmowa była już spokojniejsza, pełna wzajemnego zrozumienia. – Wiedziałam, iż to ostatni raz. Trzymała mnie za rękę i prosiła: „Wróć” – relacjonuje Jezior. Ikona, o której nie wolno zapomnieć W rozmowie wybrzmiał także żal, iż postać Idy Haendel wciąż pozostaje zbyt mało znana w Polsce. – Czasem choćby muzycy nie wiedzą, kim była Ida Haendel. A ona zawsze mówiła, iż jest Polką – podkreśla reżyserka. Jednocześnie z uznaniem mówi o Chełmie, który pamięta o swojej wybitnej artystce – m.in. poprzez szkołę noszącą jej imię oraz Festiwal Kultury Żydowskiej. Padła też propozycja stworzenia cyklicznego festiwalu imienia Idy Haendel, który mógłby przyciągać do miasta najwybitniejszych muzyków świata. – Dla nich Ida była ikoną. Nigdy nie słyszałam odmowy, gdy prosiłam o rozmowę o niej – dodaje Krystyna Jezior. Czytaj także: