Nazywano go Geniuszem serca – dosłownie i w przenośni. Ona była jego cichą opoką, żoną człowieka, który jeszcze za życia stał się legendą. Ich historia nie zaczęła się od fajerwerków. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale uczucie, które rosło z każdym dniem i przetrwało pół wieku. Prawdziwa, wierna, niezachwiana… aż do ostatniego tchu. Śmierć ich rozdzieliła, ale nie złamała więzi, która ich łączyła. Niestety dziś media obiegła informacja o śmierci Anny Wajszczuk-Religi, żony profesora Zbigniewa Religi.
Zbigniew i Anna Religa: tak zaczęła się ich historia. Nie od razu zaiskrzyło...
Ich drogi przecięły się na medycynie – młodzi, ambitni, pełni pasji. Zbigniew Religa i Anna Wajszczuk nie zakochali się od pierwszego wejrzenia. Wszystko rodziło się powoli, z czasu spędzanego razem, z rozmów, wspólnych planów, codzienności. „Jak to studenci spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Do pewnego momentu w dużej grupie, a potem coraz bardziej we dwoje. Na dobre poznaliśmy się adekwatnie na drugim roku studiów, a od trzeciego, jak to się wtedy mówiło, zaczęliśmy ze sobą chodzić, choć jeszcze oddzielnie wyjeżdżaliśmy na wakacje” – wspominała po latach Anna Wajszczuk-Religa w rozmowie z Faktem. To był początek wielkiej miłości, która – choć z pozoru zwyczajna – przetrwała pół wieku.
Choć oboje wybrali medycynę, ich drogi zawodowe od początku biegły nieco inaczej. Ona zakochana w teorii, on – w praktyce i pracy ze studentami. „Mówił, iż jestem zdolniejsza, bo nigdy nie miałam problemów z zaliczaniem egzaminów czy kolokwiów, a kilka czasu spędzałam na uczelni” – wspominała Anna Wajszczuk-Religa w rozmowie z Agnieszką Nabrdalik w książce Dzisiaj rozmawiamy o Pani.
Związek rozwijał się powoli, bez presji. Ślub? Nie zaprzątali sobie tym głowy. Do czasu... Kiedy Anna wyjechała na staż do Francji, oboje boleśnie odczuli brak swojej obecności. Listy, telefony – to było za mało. Po powrocie nie potrzebowali już więcej znaków – postanowili się pobrać. Ona zdecydowała, iż pozostanie przy dwóch nazwiskach: „tak zdecydowałam podczas podpisywania aktu ślubu. Wcześniej nigdy ze Zbyszkiem o tym nie rozmawialiśmy”, zdradziła w jednym z wywiadów. Na obrączkach wygrawerowali datę ślubu: 20 października 1963 roku, ale wspólne życie zaczęli... osobno.

Anna i Zbigniew Religa: miłość na odległość, która przetrwała wszystko
Od początku ich wspólnego życia byli w ciągłych rozjazdach. Ona – w jednym miejscu, on – w drugim. Rzadko razem, ale zawsze blisko sercem. Mimo trudności udało im się stworzyć rodzinę. W 1963 roku na świat przyszła ich córka Małgosia, a cztery lata później – syn Grzegorz. Anna była jego cichą opoką, wsparciem w chwilach, gdy świat walił się na głowę. Choć przez większość życia byli bardziej osobno niż razem, ich więź była silniejsza niż dystans. „O naszej rozłące w dużej mierze decydowały niezależne od nas sytuacje” – mówiła z nostalgią.
Zbigniew Religa nigdy nie potrafił postawić siebie ponad pacjentów. Ich dobro było dla niego świętością. Gdy rozpoczął pracę w Zabrzu, Anna często do niego dojeżdżała. „Mąż nie opowiadał za dużo, najważniejsze było dla niego, iż ktoś jest obok. Że jest herbata, pościelone łóżko, ktoś mówi: "Połóż się". Mógł spokojnie zasnąć” – wspominała w rozmowie z gazeta.pl.
Ten czas w Zabrzu był dla nich próbą – wyczerpującą, bolesną. Anna nie kryła, iż to był najtrudniejszy okres ich wspólnego życia. „Były momenty krytyczne, gdy mąż kompletnie się załamywał. W klinice widzieli, iż jak coś się z nim dzieje, to trzeba mnie wezwać i następnego dnia będzie spokój. Psychologicznie to było proste: przyjeżdżała bliska osoba, której można wyjawić wszystkie swoje żale, pretensje, problemy, nie odgrywając tego mocnego. To błyskawicznie rozładowywało całą sytuację” – mówiła Agnieszce Nabrdalik.
Tylko przy niej mógł być sobą. „Inaczej mógł być pijany, mógł być wściekły – ale mimo wszystko musiał być silny i musiał decydować. Przy mnie mógł powiedzieć wszystko” – wyznała z czułością.
Choć życie zawodowe pochłaniało ich niemal całkowicie, znajdowali przestrzeń na wspólne chwile. Kochali podróże. „Staraliśmy się zwiedzać. A później były już dwa miejsca, gdzie jeździliśmy wyłącznie po to, żeby odpoczywać. Pomijam działkę nad Bugiem. Pierwsze to Pojezierze Zachodnie w okolicach Drawska – mimo odległości wracaliśmy tam kilka razy w roku. Drugim była Afryka. Zaczęło się od Wysp Zielonego Przylądka, potem Zimbabwe, Afryka Południowa, Mauritius” – opowiadała z błyskiem w oku w rozmowie z Faktem.

Choć na sali operacyjnej czuł się jak ryba w wodzie, w pewnym momencie postanowił przenieść swoje zaangażowanie na zupełnie inny grunt. Zbigniew Religa wkroczył w świat polityki – nie dla kariery, ale z misją. Chciał zmieniać system, który znał od podszewki. Marzył o nowoczesnej, skutecznej i empatycznej służbie zdrowia. „Wiedział na pewno, jak służba zdrowia nie powinna wyglądać. Gdy został ministrem, było przygotowanych kilka ustaw, które miały zmienić służbę zdrowia. Czas ministrowania był jednak bardzo krótki, bo to były niepełne dwa lata […]. Ponieważ nie posiadał silnego zaplecza partyjnego, uważałam, iż nie będzie miał większych szans na przeprowadzenie wielu rzeczy. Ale kibicowałam mu w tym sensie, iż widziałam jego zaangażowanie. Wierzyłam, iż przy takim jego zdecydowaniu może coś z tego wyjść”, wyjawiła żona Religi Faktowi.
Zbigniew Religa — choroba
Wszystko zaczęło się niepozornie – rok 2003 i pierwsze niepokojące objawy. Początkowo lekarze podejrzewali nowotwór nerki lub pęcherza. Diagnoza okazała się jednak znacznie poważniejsza – rak płuc. „Stwierdził, iż nie będzie się oszczędzał, nie będzie się zastanawiał, co mu wolno, a czego nie, bo i tak ma nie więcej niż pięć, siedem lat życia. Okazało się, iż trafił w mniejszą liczbę” – wspominała Anna Wajszczuk-Religa. W końcu pojawiła się diagnoza — rak płuc.
Choroba postępowała gwałtownie – przerzuty do nadnerczy, później do mózgu. A jednak nie zatracili się w bólu. Odbyli podróż sentymentalną – Rodos, potem Stany Zjednoczone: Atlantic City, Detroit. Ale stan Zbigniewa zaczął się gwałtownie pogarszać. Po powrocie do Warszawy przeszedł poważną operację – usunięto mu nerkę i część wątroby. W styczniu pojawił się jeszcze na komisji sejmowej, ale w marcu był już cieniem siebie. Wiedział, iż to koniec.
„Zbyszek powiedział: »Zobaczysz, jak mnie zabraknie, to będzie ci bardzo ciężko«”. Myślę, iż zdawał sobie sprawę, iż jest dla mnie wielkim wsparciem, pod wieloma względami — psychicznym, finansowym, iż jego pozycja w środowisku lekarzy i polityków też nam pomagała. W szafce nocnej w jego pokoju znaleźliśmy testament z jednym zdaniem: „wszystkie rzeczy zapisuję żonie”, wyznała Agnieszce Nabrdalik.
Po jego śmierci Anna Religa nie ukrywała bólu. „Brak osoby jest odczuwalny cały czas. Mimo upływu lat wciąż łapię się na tym, iż chcę zadzwonić do męża, coś mu powiedzieć. Sama obecność jest najważniejsza. Tęsknię i za wspólnym wyjazdem, i za wspólnym mieszkaniem. Za wszystkim” – za wspólnymi wyjazdami, rozmowami, mieszkaniem.
Zostały jej wspomnienia i… Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii – największe dzieło życia jej męża. W 2014 roku na ekrany kin trafił film Bogowie w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Tomasz Kot wcielił się w postać profesora Religi. Dla Anny było to bolesne, ale i ważne przeżycie. „Dopiero po obejrzeniu Bogów zdałam sobie sprawę z tego, iż mój mąż jest legendą. Pewnie autorzy filmu myślą inaczej, ale według mnie jego sukcesy to przede wszystkim zasługa osobowości Zbyszka – jego ambicji, uporu, ciężkiej pracy i charyzmy”
Zobacz również: Mało kto wiedział, jak wygląda. Córka aktorskiej pary debiutuje na salonach. Zjawiskowa piękność. Ma 14 lat
Nie żyje Anna Wajszczuk-Religa
Dzisiaj media obiegła informacja o śmierci dr n. med. Anny Wajszczuk-Religi. Okazuje się, iż ukochana wybitnego profesora odeszła 23 czerwca w wieku 85 lat. Smutne wieści przekazało Stowarzyszenie Transplantacji Serca im. prof. Zbigniewa Religi.
"Z głębokim smutkiem dowiedzieliśmy się, iż dziś, w wieku 85 lat, zmarła Pani dr Anna Wajszczuk - Religa, żona prof. Zbigniewa Religi. Członkowie Stowarzyszenia Transplantacji Serca składają najszczersze wyrazy współczucia rodzinie, bliskim oraz przyjaciołom Pani Doktor. Informacje o terminie uroczystości pogrzebowych zostaną podane przez rodzinę w późniejszym czasie", czytamy w mediach społecznościowych.
