I SAW THE TV GLOW. Po drugiej stronie telewizora [RECENZJA]

film.org.pl 4 miesięcy temu

Twoja zaginiona w tajemniczych okolicznościach kumpela wraca po latach i pierwsze, co mówi, to iż życie, którym żyjesz, nie jest prawdziwe. Co robisz? Jasne, iż nie wierzysz – ma szaleństwo w oczach, próbując ci wmówić, iż nudna i samotna egzystencja na przedmieściach jest tylko smutną przykrywką dla tego, kim naprawdę jesteś, tylko udało ci się o tym zapomnieć. Twoja rodzina, wspomnienia, choćby ciało nie należą do ciebie. Ewidentnie ją odkleiło. A co, jeżeli jakimś dziwnym i niewytłumaczalnym trafem ma jednak rację? Szczególnie iż coraz więcej elementów wokół na to wskazuje.

Film Jane Schoenbrun (wyprodukowany przez Emmę Stone) zaczyna się w latach 90. i opowiada o dwójce wyrzutków, Owenie i Maddy, których połączyła fascynacja serialem telewizyjnym dla nastolatków The Pink Opaque. Kiedy serial zostaje nagle zdjęty z anteny, jedno z nich znika w niewytłumaczalnych okolicznościach, a wszystko wokół staje się coraz mniej realne i stabilne. Czy The Pink Opaque był po prostu serialem? A może Maddy miała rację, mówiąc, iż jest bardziej realny niż otaczający ją świat? Tak w uproszczeniu można opisać fabułę najnowszego filmu od A24 skąpanego w nostalgii lat 90., fluorescencjach i neonach.

Jaskrawy oniryzm, zagubienie między tym, co jest prawdą, a tym, co retro serialem o potworach, może być niezłym punktem wyjściowym dla filmu z odjechaną i zabawną fabułą. Jednak w I Saw the TV Glow czujemy cały czas podskórne wrażenie smutku i bezsilności. Szarość świata przełamują kolory świecące z ekranu. Wraz z wycofaniem ulubionego serialu bohaterów otoczenie zaczyna się rozpadać, jakby ktoś naruszył jego fundamenty. Kolory powoli ulatują z filmu, zostawiając coraz bardziej przygnębiającą paletę. Co więcej, po odejściu Maddy Owen staje się coraz bardziej samotny i zagubiony. Jakby ktoś próbował mu przekazać coś bardzo ważnego przez dźwiękoszczelne ściany.

Jane Schoenbrun udało się w zachwycająco oryginalny sposób przedstawić telewizyjny eskapizm. Wiadomo, każdy ma swoją nostalgię, ale zaryzykuję stwierdzeniem, iż prawie każdy z nas miał w dzieciństwie swój ulubiony serial, którego emisja była świętem, a przed snem wyobrażaliśmy sobie siebie jako bohatera tego wspaniałego świata z ekranu kineskopowego telewizora. Creepy motywy ulepione przez reżyserkę szczególnie spodobają się tym, którzy po lekcjach lubili oglądać na YouTubie takie rzeczy jak Salad Fingers, Krainę Grzybów lub z nostalgią wspominają Gęsią skórkę czy Buffy: Postrach wampirów. Świat serialowego The Pink Opaque nachalnie zaczyna wdzierać się do prawdziwego świata, ale rozróżnienie, co jest serialową fikcją, a co rzeczywistością, nie jest jedynym filmowym wyzwaniem, jaki serwuje nam reżyserka.

Mimo wszystkich pokręconych motywów (I Saw the TV Glow jest zdecydowanie z tej najdziwniejszej półki w bibliotece filmów A24), film Amerykanki jest jak intymne wyznanie i widać, iż reżyserka opowiada na swój sposób o własnych doświadczeniach bycia osobą trans. Pierwsza rzecz, jaka nasuwa się po obejrzeniu jej filmu, to właśnie motyw poszukiwania swojej queerowej tożsamości. Powiem wprost – I Saw the TV Glow jest moim zdaniem jednym z najbardziej oryginalnych filmów o queerowości, jakie ostatnio widziałam. Nie jest kolejnym dramatem o trudach życia osób LGBT+, tylko koduje nawiązania dzięki creepy horrorowej najntisowej opowieści o obsesji na punkcie pewnego serialu o nastolatkach walczących z potworami. How cool is that?

I to jest najbardziej niepowtarzalne w tym filmie – Jane Schoenbrun udało się stworzyć piękną metaforę transpłciowości poprzez tak odjechane motywy, dzięki którym tematyka queer nie jest ani trochę nachalna. Ale to nie znaczy, iż nie łapie za serce. Reżyserka dotyka tematyki dysforii płciowej, strachu przed samym sobą, mechanizmu wyparcia w tak rozdzierająco wiarygodny sposób, iż wydaje się, iż mogła to zrobić wyłącznie osoba, która sama zmagała się z takimi emocjami. Iluzoryczność świata przedstawionego wydaje się jak pętla u szyi, przez którą Owen zaczyna się dusić i my także. Transpłciowość i dysforia nie są nigdy bezpośrednio wspomniane w filmie, ale są wyraźnie obecne pod warstwą świetnie napisanej historii.

Jednak nie jest to jedyna ścieżka odczytania tego filmu. Osoby, które czują, iż tematy queer nie są im na tyle bliskie, by zaangażować się w pełni w opowieść – uspokajam. Opowieść o mieszaniu się świata realnego i telewizyjnego można odczytywać również jako uniwersalną historię o wychodzeniu ze swojej strefy komfortu, o stawaniu się tym, kim chcemy się stać, choć brakuje nam odwagi. O wybieraniu tego, co bezpieczne lub „właściwe”, bez względu na to, jak bardzo zabija to naszego ducha. W końcu o dorosłości i o sile wspomnień, których nośnikiem może być nasz ulubiony serial z młodości. O tym, jak zmieniamy się na przestrzeni lat i jak starzeją się z nami nasze ulubione utwory popkultury, które mogą być równocześnie ucieczką, jak i więzieniem. W końcu jest to portret pokolenia, które przesiąkło w młodości kiczowatymi serialami, a przed ekranem przeżywało swoje pierwsze wzruszenia, przerażenia, a być może także uświadamiało sobie, kim tak naprawdę są. Może polecieć łezka.

I to wszystko ze sobą współgra, tworząc całość, która jest zestawem nowych cech charakteru tej dziwnej wersji ciebie ze szkoły średniej. Gdyby I Saw the TV Glow było plakatem, obkleiłabym sobie nim cały nastoletni pokój. A gdyby było muzyką, słuchałabym go do zdartej płyty. A trzeba w tym miejscu wspomnieć, iż soundtrack (skomponowany przez muzyka Alexa G) jest absolutnie fenomenalny i genialnie dopełnia emo fluorescencyjny nastrój filmu. Słucham w zapętleniu.

Jane Schoenbrun odpowiada na pytanie, co się dzieje, gdy zbyt długo tłumimy w sobie najtrudniejsze emocje, aż w końcu uderzają one z hukiem, wylewając się przez wszystkie otwory ciała i jest za późno, by jakkolwiek zebrać je do kupy. Ale reżyserka ponownie zakrada się przed nasz dom i usilnie wypisuje kredą na chodniku: „Wciąż jest czas”. Bo tak naprawdę – nigdy nie jest za późno. Po obejrzeniu tego filmu sami sobie odpowiedzcie, na co.

Idź do oryginalnego materiału