Hydraulik dusz – recenzja komiksu. Co za jedna, wielka brednia

popkulturowcy.pl 4 dni temu

Hydraulik dusz jest kolejnym komiksem zaliczającym się do linii wydawniczej DC Horror. Za to jest pierwszym komiksem, którego wstydziłem się czytać w autobusie…

Poznajcie Edgara Wigginsa: okrytego niesławą byłego kleryka, w tej chwili pracownika stacji benzynowej. Wprawdzie jego marzenia o kapłaństwie legły w gruzach, jednak Edgar nie ustaje w próbach ratowania dusz otaczających go ludzi. Pewnego dnia, podczas prezentacji prowadzonej przez tajemniczą grupę zwaną Hydraulikami Dusz, styka się z przepychaczem ducha – maszyną umożliwiającą wypędzanie demonów. Wiedziony desperackim pragnieniem, by wykorzystać to boskie urządzenie do ocalenia duszy jednego ze swoich najbliższych przyjaciół, Edgar – zbyt biedny, by pozwolić sobie na zakup planów – nie ma innego wyjścia, jak tylko wykraść je i samodzielnie zbudować ze złomu własną koślawą wersję przepychacza. Kiedy jednak uruchamia maszynę, sytuacja wymyka się spod kontroli.

– opis wydawcy

Na samym wstępie zaznaczę, iż tak do końca, to nie wiem, jak podejść do recenzji Hydraulika dusz. Nie przypomina niczego, co wcześniej miałem okazję czytać. Nie można śmiało powiedzieć, iż jest horrorem, bo to trochę jak opisać Ludzką stonogę jako horror. Horrorem jak najbardziej jest, ale nie na tej płaszczyźnie straszności co inne, za to w innym słowa tego znaczeniu. Co prawda straszny nie jest, ale porównanie do Ludzkiej stonogi nie jest przypadkowe. Hydraulik jest przeraźliwie obrzydliwy, wulgarny i na każdym kroku można wskazać fragmenty, które mogą być uznawane za religijnie obraźliwe. Do tego stopnia, iż jest pierwszym komiksem, którego autentycznie wstydziłem się otwierać w autobusie, gdzie zwykle mam czas na lekturę. Czyli jest super.

Zobacz także: Wojownicze Żółwie Ninja: Ostatni Ronin – recenzja komiksu. Jeden za wszystkich…

Jestem osobą, która ma dystans do wszystkiego, stąd Hydraulik dusz nie uderzył mnie na tyle, żebym był zbulwersowany lekturą. Za to potrafię sobie wyobrazić, iż ten tytuł nie jest dla wszystkich. Jest baaardzo kontrowersyjny i większości osób może nie przypaść do gustu, jednak bez wątpienia – zapada w pamięć. Ja bawiłem się świetnie. Jest połączeniem gore, satyry i sporej dawki wymiocin. Nie bez powodu jest oznaczony jako tylko dla dorosłych. Pod płaszczykiem wulgaryzmów, wątków fantastycznych i tych wszystkich obrzydliwości jesteśmy w stanie wyciągnąć lekcję. Do tego taką, która jest w każdym okresie historycznym aktualna.

kadr z komiksu

Fabularnie Hydraulik dusz nie ofiaruje wiele wymagającemu czytelnikowi, jednak naszpikowany jest ciągłą akcją, która nie zatrzymuje się choćby na moment. Komiks sam w sobie ma parę ciekawych spostrzeżeń i komentarzy na temat ślepej wiary czy wyznawców i osób stojących na czele hierarchii w danej religii. Potrafię wyobrazić sobie, iż znajdą się też i tacy, których sam komiks przytłoczy powtarzalną, przesadną wulgarnością i kontrowersją. Na dłuższą metę ten format może męczyć. Stąd moja rada jest taka, żeby nieco dawkować ten komiks. Wchłonięcie go naraz może odbić się czkawką lub czymś więcej…

Zobacz także: Obecność. Ukochana – recenzja komiksu. Filmowy prequel

Podczas lektury złapałem się na tym, iż kompletnie nie wiedziałem, w jakim kierunku zmierza ta historia. Bardzo rzadko to się zdarza, gdy czytam współczesne komiksy. Za warstwę fabularną odpowiadali Marcus Parks i Henry Zebrowski. Panowie razem z Edem Larsonem prowadzą podcast The Last Podcast on the Left. Odcinki, których jest już ponad 1000, poruszają tematy seryjnych morderców, sekt, teorii spiskowych, obserwacji UFO, duchów, kryptyd, okultyzmu i odczytów creepypast przesłanych przez fanów. Stąd ten duet idealnie nadaje się do tak odjechanych i naszpikowanych wątkami religijnymi historii. Udało im się zmiksować to wszystko i zawrzeć w jednym komiksie. Są demony, fanatycy i egzorcyzmy, a trup ściele się gęsto.

kadr z komiksu

Duetowi scenarzystów udało się wykreować atrakcyjną postać, która idealnie pasuje do tej historii. Edgar Wiggins jest zagubionym dzieciakiem, ale rozumiemy dlaczego. Łatwego życia chłopak nie miał: wyśmiewany na każdym kroku, bez wsparcia rodziców, sam się wychowywał, autorytetu poszukiwał w telewizji (cudowny Dźudo-Ksiądz). Edgar był skazany na to, co przyniesie mu los, a przyniósł mu niezłą jazdę bez trzymanki. Świat wykreowany jest karykaturalny i podkręcony, ile się da, jednak nie odbiega aż tak daleko od naszego. Rządzą nim silne autorytety, a dzieciaki wręcz fanatycznie ufają celebrytom wykreowanym przez telewizję i Internet.

Zobacz także: Void Rivals – recenzja komiksu. Gdzie ja to widziałem…?

W mojej poprzedniej recenzji (Loki. Agent Asgardu) nadmieniłem, iż w jednym czasie czytałem oba te komiksy. Lokiemu zarzuciłem, iż rysunki kompletnie nie zapadły mi w pamięć, za to w przypadku Hydraulika są cudowne. O ile można tak powiedzieć, bo poziom obrzydliwości nieraz wykracza poza skalę dobrego smaku. Wizualnie jednak Hydraulik dusz stoi niesamowicie wysoko. Za te wspaniałości odpowiedzialni byli John McCrea (seria Hitman) i PJ Holden (Terminator/Robocop: Kill Human). Ich styl w punkt łączy się z odjazdową fabułą. Rysunki są szczegółowe, a projekty postaci czy elementy scenografii powalają. Na wspomnienie zasługuje piękna zbroja ojca Vasilly’ego (obrazek niżej) czy furgonetka, którą poruszają się nasi główni bohaterowie (obrazek wyżej).

kadr z komiksu

Hydraulik dusz jest całkowicie odjechanym i obrzydliwym komiksem, skierowanym tylko do osób dorosłych. Pod warstwą humoru i tych wszystkich obrzydliwości kryją się celne komentarze na temat fanatyzmu w szeregach religijnych. Rysunki stoją na wysokim poziomie, wręcz nie odstępują na krok pokręconej fabuły. Ze swojej strony polecam go choćby jako eksperyment, by dowiedzieć się, gdzie stoi wasza granica dobrego smaku. Jednak nie mówcie, iż nie ostrzegałem.

Źródło grafiki głównej: okładka komiksu, Egmont Polska

Idź do oryginalnego materiału