Polskie kino ostatnich lat coraz częściej wymyka się prostym klasyfikacjom gatunkowym. Reżyserki młodszego i starszego pokolenia konsekwentnie udowadniają, iż film może być jednocześnie dramatem psychologicznym, horrorem, musicalem, baśnią czy eksperymentem formalnym – i iż to właśnie w tych hybrydowych połączeniach tkwi jego siła.
Twórczynie takie jak Agnieszka Smoczyńska, Jagoda Szelc, Anna Jadowska, Olga Chajdas czy Agnieszka Holland nie tylko przełamują schematy narracyjne, ale też proponują publiczności zupełnie nowe sposoby odbioru, łącząc doświadczenia zmysłowe, emocjonalne i intelektualne. Na podstawie wybranych filmów z ostatniej dekady przyglądamy się reżyserkom, które w różny sposób redefiniują język polskiego kina, czyniąc je odważnym, świeżym i pełnym nieoczywistych znaczeń.
Agnieszka Smoczyńska – Córki dancingu (2015)

Smoczyńska to w tej chwili jedna z najciekawszych przedstawicielek kina przełamującego gatunkowe schematy – w swoich filmach swobodnie łączy różne style, konwencje i środki wyrazu. W swoim nieprawdopodobnym debiucie fabularnym udowodniła, iż nie boi się ryzyka. Trzeba mieć niemałą odwagę i wyrazistą wizję artystyczną, by w pierwszym filmie zestawić horror, musical, baśń i coming-of-age – a to wszystko w zaledwie 90-minutowym metrażu!
Córki dancingu to opowieść o syrenach, które wynurzają się z Wisły i trafiają do zadymionego papierosami, dekadenckiego baru w realiach schyłkowego PRL-u. Istoty z pogranicza fantazji i grozy funkcjonują tu jako metafory odmienności, pragnienia przynależności oraz odkrywania kobiecej seksualności. Peerelowski dancing to z kolei miejsce zarówno magiczne (z cudowną Kingą Preis śpiewającą covery hitów disco-polo), jak i duszne, w którym baśniowe archetypy muszą zmierzyć się z szarzyzną epoki. Fascynujące, jak Smoczyńska dekonstruuje opowieść o małej syrence; osadza to wszystko w polskim kontekście i przekształca znane tropy kulturowe w opowieść pełną erotyzmu i mrocznego uroku. Może Córki dancingu nie są filmem idealnym, ale z całą pewnością stanowią manifest wyobraźni, odwagi i świeżości – jakości, której potrzebujemy w polskim kinie!
Jakub Nowociński
Jagoda Szelc – Wieża. Jasny dzień (2017)

Fabularny debiut Jagody Szelc opowiada o dwóch skonfliktowanych siostrach, które spotykają się po latach rozłąki. Wieża związana jest z racjonalną Mulą, z kolei Jasny dzień – z jej burzącą porządek siostrą. Pierwsza z nich reprezentuje świat materialny, a druga – świat metafizyczny. Reżyserka łączy naturalistyczną konwencję z surrealistycznymi wstawkami, otwierając widzom drzwi do różnych ścieżek interpretacji. To zarówno film o rodzinnym dramacie i skrywanych tajemnicach, jak i o potrzebie duchowości, zjednoczenia z naturą, funkcjonowaniu we współczesnym świecie, a także… o rodzie czarownic. Psychologiczna obyczajówka subtelnie wkracza w przestrzenie metafizyki, mroku, a momentami choćby horroru.
Wieżę. Jasny dzień przy każdym kolejnym seansie odkrywa się na nowo – dostrzega się kolejne detale, śledzi nowe tropy, przeżywa wszystko jeszcze dogłębniej, odbierając film wszystkimi zmysłami. Jagoda Szelc zdobyła się na niemałą odwagę, debiutując absolutną fuzją gatunkową oraz kinem autorskim w pełnym tego słowa znaczeniu. To przez cały czas jeden z moich ulubionych filmów ostatnich lat – z niecierpliwością czekam na kolejne poczynania twórczyni, która w tej chwili pracuje nad adaptacją Łakomych Małgorzaty Lebdy.
Jakub Nowociński
Jagoda Szelc – Monument (2018)

Charakteryzując polskie kino hybrydowe, nie sposób nie wskazać na znamienny wpływ Jagody Szelc. Po odważnym debiucie pełnometrażowymjakim była Wieża. Jasny dzień, rok później ukazał się równie tajemniczy Monument. Drugi film Jagody Szelc przełamuje klasyczne ramy gatunkowe. Z początku realistyczny dramat przeobraża się w eksperyment formalny, nacechowany grozą oraz symbolizmem. U reżyserki nic nie jest tym, czym się pierwotnie wydaje – niewinna grupa studentów doświadcza rytuału przejścia w atmosferze opresji i niepokoju.
Szelc zwraca uwagę na pracę z ciałem na planie, decyduje się na długie ujęcia z jednoczesnym rozbiciem narracji, co sprawia, iż Monument trudno sklasyfikować czy narzucić określoną linię interpretacyjną. Jagoda Szelc wielokrotnie podkreślała, iż interesuje ją budowanie doświadczenia, tworzenie immersyjnego spektaklu. Konsekwentnie daje temu wyraz w swoich filmach, zajmując czołowe miejsce wśród przedstawicielek polskiego kina hybrydowego.
Anna Czerwińska
Anna Jadowska – Kobieta na dachu (2022)

Mira, sześćdziesięcioletnia położna z Tomaszowa Mazowieckiego, prowadzi pozbawione kolorytu życie. To kobieta, którą mijasz codziennie na ulicy, ale której nie dostrzegasz. W pełni oddana pracy, mężowi i dorosłemu synowi – choć żaden z nich nie zauważa ani nie docenia jej poświęcenia – dodatkowo wpada w spiralę długów, biorąc chwilówki. W pewnym momencie nie wytrzymuje. Wychodzi z domu z kuchennym nożem w torebce i postanawia napaść na bank.
Ten desperacki gest, który w klasycznym dramacie mógłby być punktem kulminacyjnym, a w heist movie efektowną sceną akcji, u Jadowskiej staje się cichym, nieporadnym buntem i inicjacją emocjonalnej przemiany. Choć Mira próbuje wypowiedzieć słowa „to jest napad”, ledwo przechodzą jej przez gardło. Desperacki gest przeradza się w farsę. Anna Jadowska stworzyła prawdopodobnie swój najbardziej udany film, którego siła tkwi w nieoczywistej bohaterce i przewrotnym wykorzystaniu motywu, znanego z zupełnie innego rodzaju kina. W cichą, niedostrzegalną kobietę brawurowo wcieliła się Dorota Pomykała, która słusznie zdobyła za rolę aktorską nagrodę w Gdyni oraz Orła.
Jakub Nowociński
Agnieszka Smoczyńska – Silent Twins (2022)

Szukając odpowiedniej reżyserki do realizacji tego nietypowego projektu, Seigel obejrzała opowieść o syrenach w PRL-owskim klubie i nie miała wątpliwości: właśnie taka wyobraźnia była potrzebna, by oddać klimat historii bliźniaczek June i Jennifer Gibbons. Potrzeba było twórczyni z bogatym imaginarium, by móc opowiedzieć o dziewczętach, które porozumiewały się wyłącznie ze sobą, milcząc wobec świata.
Trudno nie dostrzec podobieństw między obiema historiami. W Córkach dancingu, jak i w Silent Twins, mamy siostry tworzące własny język, odrębny świat, który nie przystaje do norm rzeczywistości i mierzy się z niezrozumieniem otoczenia. Choć w tym drugim przypadku nie znajdziemy baśniowego archetypu, Smoczyńska ponownie przekracza granice gatunkowe – daleko jej do klasycznej biografii czy prostego dramatu psychologicznego. Sięga po środki kina artystycznego i eksperymentalnego, by oddać wewnętrzny świat bohaterek: ich fantazje, lęki, marzenia i imaginację. Fabułę wzbogacają animacje poklatkowe z kukiełkami, stworzone przez Barbarę Rupik na podstawie oryginalnych opowiadań sióstr Gibbons. Efekt? Film wizjonerski, barwny i oniryczny, który tylko zaostrza apetyt na kolejne filmowe poczynania Smoczyńskiej. Choć w tej chwili reżyserka skupia się głównie na pracy teatralnej, wszystko wskazuje na to, iż filmowo również może jeszcze wiele pokazać.
Jakub Nowociński
Olga Chajdas – Imago (2023)

Chajdas nie boi się podejmować ryzyka, niezależnie czy się to opłaca (Nina, 2018), czy nie (Erotica 2022, 2020). Imago nie odstraszyło reżyserki, chociaż przed nią było trudne zadanie: Lena Góra, odtwórczyni głównej roli i jednocześnie autorka scenariusza, wciela się w postać wzorowaną na swojej matce, wokalistce trójmiejskiej sceny alternatywnej – transgresyjne przedsięwzięcie, ale nie dla tej, która reżyseruje. Chajdas w Imago musiała więc jednocześnie poprowadzić Górę poprzez jej własną opowieść i rozliczanie się z matką oraz zachować sobie, jako autorce i twórczyni. I wyszła z tego zadania obronną ręką.
Chajdas wykorzystuje charakterystyczne dla siebie łączenie stylów, chyba najbardziej wyraziste z całej jej filmografii. Sceny realistyczne mieszają się z surrealistycznymi, kino społeczne, miejscami wręcz naturalistyczne, gwałtownie przeistacza się w film muzyczny, wybuchający dynamicznym, teledyskowym montażem. Chajdas na swój unikalny sposób oddaje stany emocjonalne i psychiczne bohaterki oraz pozostawia przestrzeń dla Leny Góry do przeobrażania się w historii swojej matki.
Irena Kołtun
Agnieszka Holland – Franz Kafka (2025)

Franz Kafka Agnieszki Holland to film, który udowadnia, iż reżyserka pozostaje jedną z najbardziej twórczych i odważnych autorek polskiego kina XXI wieku. W wieku 76 lat Holland nie tylko nie zwalnia tempa, ale zaskakuje nową energią i otwartością na hybrydowe formy narracji. Portret Kafki nie jest próbą jego psychologicznego „rozszyfrowania”, ale wejściem w przestrzeń nieustannych pytań i tajemnic.
Film łączy cechy mockumentu i realizmu magicznego, dzięki czemu zyskuje podwójną perspektywę: dokumentalną oraz poetycką w sferze wizualnych metafor. Holland rezygnuje z autorskiej dominacji, oddając głos bliskim pisarza i kolektywnym wyobrażeniom, jakie narosły wokół niego przez lata. W ten sposób powstaje portret zbudowany ze wspomnień i fantazji, który zamiast wyjaśniać, pozwala trwać w fascynującej niejednoznaczności. Franz Kafka wyróżnia się na tle wielu współczesnych polskich produkcji, które często sprowadzają film do nośnika społecznych diagnoz, zapominając o jego estetycznym i artystycznym potencjale. Holland pokazuje, iż kino przez cały czas może być przestrzenią tajemnicy, dociekania i dialogu z widzem, a nie tylko ilustracją jasno zadekretowanych tematów.
Magda Wołowska
Koordynacja: Jakub Nowociński
Korekta: Michalina Nowak, Jakub Nowociński
Tekst powstał w ramach współpracy partnerskiej z Festiwalem Polskich Filmów Fabularnych.