Holly Humberstone – Paint My Bedroom Black – recenzja płyty

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Najnowszy album Holly Humberstone wielu opisuje jako wyczekiwany debiut płytowy. Ja z ręką na sercu przyznam, iż wcześniej nie miałam przyjemności zetknąć się z twórczością artystki. Jestem jednak w stanie uwierzyć, iż wielu czekało na jej najnowszy krążek. Data premiery wydaje się przy tym dość znacząca, choć niejeden określiłby ją jako ryzykowną. W końcu piątek trzynastego zapisał się w kulturze jako dzień pechowy i pełen nieszczęścia. W przypadku Holly jednak wierzenia bojaźliwych się nie sprawdziły. Paint My Bedroom Black to niezwykle przyjemne i wpadające w ucho dzieło.

Płytę otwiera tytułowy singiel Paint My Bedroom Black, rytmicznymi dźwiękami zapraszając do świata artystki. Jest on nieco mroczny, momentami wyczuwalna jest nuta goryczy przeplatająca się z cieplejszymi uczuciami. Przez to wszystko zaś co jakiś czas przebija się bunt. Holly Humberstone poprzez kolejne piosenki dzieli się swoimi doświadczeniami, co razem z unikatowym brzmieniem sprawia, iż jest to krążek szczególny. Warto wspomnieć, iż wielu porównuje artystkę do Olivii Rodrigo czy Taylor Swift. Uważam jednak, iż to wrażenie może wynikać po prostu z poruszanej tematyki – całą trójkę łączy bowiem śpiewanie o miłości.

Paint My Bedroom Black cechuje zarówno spójność brzmieniowa, jak i różnorodność. Holly Humberstone z pomocą spokojnego, delikatnego wokalu dzieli się kolejnymi wyznaniami, często miłosnymi. Tematyka oraz przewijający się motyw pokoju (Into Your Room, Paint My Bedroom Black) nadają krążkowi intymnego charakteru. Szczególnie jest to wyczuwalne w przypadku utworu Room Service. W nim ponownie jesteśmy niejako zamknięci pośród czterech ścian, by przy dźwiękach gitary snuć plany na wspólne spędzenie czasu z drugą połówką.

Cały ten ogrom uczuć i wrażeń zamyka się w zaledwie 40 minutowym krążku. Przy tym jednak wszystko jest odpowiednio wyważone – zarówno warstwa muzyczna, jak i wokal. Artystka bowiem decyduje się odpuścić wyższe oraz mocniejsze tony, dzięki czemu album zachowuje swój niepowtarzalny klimat, przywodzący na myśl rozmowę – spokojną, co jakiś czas bardziej emocjonalną, ale bez krzyków.

Holly Humberstone wyznała, iż Paint My Bedroom Black jest dla niej niczym migawki i rzeczywiście takie skojarzenie wydaje się odpowiednio określać to wydawnictwo. Dużo jest w nim wspomnień i związanych z nimi przemyśleń, które pozwalają słuchaczowi na odnalezienie w słowach swoich własnych doświadczeń. Co jakiś czas jednak można się też natknąć na bardziej zaskakujące teksty. Jest to spowodowane chociażby tym, iż krążek będzie idealną propozycją dla osób, które właśnie wkraczają w dorosłość. Tym samym nie są w stanie opisać wszystkich swoich uczuć, co może też prowadzić do lekkiej dramaturgii i wyolbrzymień. Singlem, który dobrze to oddaje jest Antichrist. Jeszcze nie spotkałam się z sytuacją, w której jedna z osób w związku zastanawia się, czy jest antychrystem (a więc po prostu gorszą połówką). Nie twierdzę, iż to czyni utwory Humberstone gorszymi, a jedynie skierowanymi do konkretnej grupy odbiorców.

Paint My Bedroom Black to dość interesujące odkrycie tego miesiąca. Single, dzięki swoim rytmicznym oraz przyjemnym brzmieniom, łatwo wpadają w ucho. Proste i łatwo zapadające w pamięć refreny gwałtownie same cisną się na usta. Artystka stworzyła album, z którym wielu odbiorców może się utożsamiać. Wyśpiewywane kolejne frazy mogą pomóc zrozumieć, co w danej chwili odczuwa słuchacz, bądź po prostu dać przestrzeń do przeżywania tych emocji. Jednakże nie każdemu płyta przypadnie do gustu, ponieważ jest ona stworzona dla konkretnego typu odbiorcy. Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to po prostu przyjemny krążek – aż tyle i tylko tyle.


Obrazek wyróżniający: Universal Music Polska // materiały prasowe

Wesprzyj nas klikając w grafikę lub link https://buycoffee.to/popkulturowcy
Idź do oryginalnego materiału