Ho, ho, horror. Czego boimy się w Boże Narodzenie?

filmweb.pl 12 godzin temu
Zdjęcie: plakat


Jako czas filmów familijnych i komedii romantycznych Boże Narodzenie ma dla nas twarz Macaulaya Culkina, Andrew Lincolna i Cameron Diaz. Kevin łapie się za głowę, gdy odkrywa, iż został sam w domu. Mark staje w drzwiach Juliet (Keira Knightley), aby w oryginalny sposób wyznać jej, iż to właśnie miłość. Amanda świętuje, popijając wino i oglądając w łóżku telewizję. choćby jeżeli gremliny rozrabiają, a Grinch deklaruje, iż Świąt nie będzie, ostatecznie wszystko kończy się happy endem. Ale twórcy horrorów nie odpuszczają. W ich rękach tradycyjne elementy okołoświątecznej ikonografii – jak Mikołaje, pierniczki i bałwanki – zmieniają się w żądne krwi bestie. Niech cichą noc wypełnią mrożące krew w żyłach krzyki!

"Grinch: Świąt nie będzie" (2000), reż. Ron Howard

W tym roku Mikołaj zostawi pod choinką śmierć

Każdy z nas zna przynajmniej jednego kolegę lub koleżankę, którzy na widok Mikołaja reagowali jeżeli nie krzykiem, to przynajmniej płaczem. Billy (Danny Wagner) z "Cichej nocy, śmierci nocy" – podopieczny prowadzonego przez zakonnice domu dziecka – idzie o krok dalej. Gdy matka przełożona (Lilyan Chauvin) zmusza go, by usiadł na kolanach ubranego w czerwony kostium przybysza, chłopak powala go lewym sierpowym i ucieka.

Źródłem tego niegodnego zachowania jest trauma sprzed kilku lat. Zaufanie, którym jak większość dzieci darzy Mikołaja Billy, najpierw podkopuje dziadek (Will Hare). Cierpiący na demencję senior zapoznaje chłopca z dyscyplinującą funkcją rezydenta Bieguna Północnego: wystarczy jedno, choćby najbłahsze przewinienie, aby na młodego człowieka czekały pod choinką nie wymarzone prezenty, ale sroga kara. Pech chce, iż zaledwie kilka godzin później rodzice chłopaka padają ofiarą przestępcy używającego charakterystycznego czerwonego kostiumu i sztucznej brody jako kamuflażu. Choć Billy’emu udaje się ukryć, widok gwałconej matki i zabitego ojca odciska na jego psychice piętno. W połączeniu z wpajanym przez zakonnicę przekonaniem o konieczności i nieuchronności, a także słuszności kary owocuje ono przeświadczeniem, iż Mikołaj to raczej kat niż dobroczyńca. Gdy po latach dorosły już bohater (Robert Brian Wilson) zostaje zmuszony, by się za niego przebrać, jego przekonania manifestują się w brutalny sposób, zmieniając cichą noc w śmierci noc.

"Wizyta świętego Mikołaja" (1990), reż. René Manzor

Reżyser Charles E. Sellier jr dużo miejsca poświęca przemianie Billy’ego w mordercę. Choć chłopak nie był prekursorem, staje się bardziej znaczący niż czyhający na świeżo upieczoną wdowę (Joan Collins) szaleniec z "Opowieści z krypty" (1972) oraz roznoszący świąteczne zło Harry (Brandon Maggart). "Cicha noc, śmierci noc" rozpoczęła pochód zabójczych Mikołajów. Wśród kontynuatorów dzieła bohatera z produkcji z 1984 roku znaleźli się nie tylko psychopatyczni mordercy ("Wizyta świętego Mikołaja", 1989; "O'Hellige Jul!", 2013; "The Nights Before Christmas", 2019), ale też nieprzejednane demony ("Rare Export: Opowieść wigilijna", 2010; "Święty", 2010), a choćby zaprogramowana na zabijanie wojskowa maszyna ("Ścięta noc", 2022).

Świąteczny nastrój udziela się choćby klaunowi Artowi (David Howard Thornton), bohaterowi cyklu "Terrifier" (2016-). Postrach widzów o słabych żołądkach, który niczym czarodziej gore potrafi zamienić atrakcyjną dziewczynę w kupę krwawych ochłapów, tradycyjnie działa w Halloween. Wychodząc na ulice w "pożyczonym" od Mikołaja (Daniel Roebuck) kostiumie i czapce z pomponem, nie tylko kontynuuje dzieło Billy’ego, ale też wraca do korzeni slashera.

Boże Narodzenie straszniejsze niż Halloween?

Zanim John Carpenter postanowił postraszyć nas Halloween, Bob Clark pokazał nam grozę Bożego Narodzenia. "Czarne Święta" – film z tego samego roku co "Teksańska masakra piłą mechaniczną" Tobiego Hoopera (1974) – cieszą się statusem jednego z protoplastów nurtu. Jak przystało na slasher, pretekstowa fabuła służy pokazaniu kolejnych morderstw. Osadzenie akcji w wyjątkowym czasie, jakim jest Boże Narodzenie, pozwoliło podkreślić mroczny, nihilistyczny wydźwięk dzieła.

"Terrifier 3" (2024), reż. Damien Leone

Twórcy horrorów lubią patrzeć na Święta wyłącznie w kategoriach dekoracji. W ich ujęciu tradycyjny czas przebaczenia i radosnej konsumpcji funkcjonuje jako przeciwwaga dla opowieści o osobistych demonach i atrofii więzi rodzinnych. Choć nie stronią od estetyki gore – gałki oczne i flaki świetnie sprawdzają się jako ozdoby choinkowe ("Krwawe święta", 2006; "Terrifier 3", 2024) – równie chętnie straszą sytuacją życiową bohaterów: złamanych wydarzeniami z przeszłości, nieumiejących porozumieć się z najbliższymi, żyjących z poczuciem porażki. To ludzie – często bardzo młodzi – dla których Święta bezpowrotnie utraciły magię, przez co ich celebracja zmienia się w torturę.

Specjalistą w tej dziedzinie jest rzecz jasna klaun Art. Sprawca czynów tak odrażających i brutalnych, iż niektórzy kinomani tracili godność i spożyty podczas seansu popcorn, postanawia zepsuć Boże Narodzenie. Robi to w najlepszym (a adekwatnie najgorszym) stylu Billy’ego i jego imiennika (Albert J. Dunk) z "Czarnych Świąt". W przebraniu Mikołaja niesie worek krwawych niespodzianek. Znajdzie się coś dla pogrążonej we śnie rodziny i dzieciaków czekających na Mikołaja w supermarkecie, znajdzie się coś dla rezydentek i rezydentów akademika – mniej pruderyjnych niż grana przez Olivię Hussey Jess oraz jej koleżanki. Gwóźdź programu zostawia oczywiście dla Sienny (Lauren LaVera) – final girl, która po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego próbuje przekonać najbliższych, iż nie zwariowała i grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo.

Z równie poważnymi problemami mierzy się Max (Emjay Anthony) z "Krampusa. Ducha Świąt" – chłopak na tyle duży, by nie mieć złudzeń co do Mikołaja, ale kurczowo trzymający się wiary w jego istnienie. Pozornie niczego mu nie brakuje (przynajmniej jeżeli chodzi o rzeczy, których wartość można przeliczyć na pieniądze). Młody bohater marzy, by rodzice (Adam Scott i Toni Collette) znów się do siebie zbliżyli, a starsza siostra (Stefania LaVie Owen), ostatnio bardziej zainteresowana randkami, znów spędzała z nim czas. Czara goryczy przelewa się, gdy znienawidzone kuzynki (Queenie Samuel i Lolo Owen), goszczące w jego domu na Święta, przechwytują zaadresowany na Biegun Północny list i rozpoczynają festiwal szyderstw. Dając upust swojej złości, rozgoryczony Max nie wie, iż przywołuje złego Ducha Świąt.

"Krampus. Duch Świąt" (2015), reż. Michael Dougherty

Twórcy produkcji z 2015 roku przedstawiają rodzinne Boże Narodzenie jako niekończący się koszmar. Zamiast zjednoczenia przy wspólnym stole jest napędzana przez zawiść wzajemna wrogość, a tłumione przez lata urazy znajdują ujście w kąśliwych komentarzach. Starcie z wywodzącym się z germańskiego folkloru Anty-Mikołajem Krampusem – który nie daje i nagradza, ale odbiera i karze – motywuje wprawdzie do puszczenia dawnych uraz w niepamięć, ale mleko już się rozlało. Mimo iż "Krampus. Duch Świąt" to adekwatnie film familijny, czerpiący po równo z konwencji horroru i fantasy, jego gorzki, pesymistyczny wydźwięk i pozorny happy end czynią go jednym z najbardziej przejmujących portretów Bożego Narodzenia w kinie grozy.

Narodzi się nam Zbawiciel?

W nastroju do świętowania nie jest też Sarah (Alysson Paradis) z "Najścia" – młoda fotografka spodziewająca się dziecka. Reżyserzy Alexandre Bustillo i Julien Maury nie mają dla niej litości: euforia z narodzin potomka najpierw przekreślają, zabijając w wypadku jej męża. Później, w przeddzień zaplanowanego na Boże Narodzenie porodu, wysyłają do niej tajemniczą dręczycielkę (Béatrice Dalle), która zmienia cichą noc w krwawą rzeź.

Bezpardonowy atak na ciężarną kobietę to dużo choćby jak na słynących z upodobania do przekraczania granic i operowania estetyką szoku francuskich ekstremistów. Osadzając akcję w Wigilię, reżyserski duet zawiesza fundamentalne dla Świąt zasady miłości bliźniego i przebaczenia, czym uwypukla nihilistyczny charakter tytułowego najścia. Narodziny dziecka, będące dla bohaterki symbolicznym nowym początkiem – odzyskaniem cząstki zmarłego męża, a może choćby zbawieniem od wyrzutów sumienia – stają pod znakiem zapytania. Groza wynika z mistrzowskiego wykorzystania konwencji home invasion: dzięki maksymalnemu stężeniu przemocy na metr kwadratowy zaakcentowany zostaje klaustrofobiczny charakter przestrzeni. Jedno jest pewne: Boże Narodzenie nigdy wcześniej ani nigdy później (nawet w słynącym z hardkorowej przemocy "Terrifierze 3") nie było tak brutalne.

"Najście" (2007), reż. Alexandre Bustillo, Julien Maury

Po mniej radykalne środki sięga ojciec Ángel Beriartua (Álex Angulo), z "Dnia bestii". Wnikliwa analiza Apokalipsy św. Jana doprowadza go do wniosku, iż 25 grudnia 1995 roku na świat przyjdzie Antychryst. Nie chcąc dopuścić, aby Boże Narodzenie stało się dniem bestii, rusza na ulice Madrytu w poszukiwaniu złego dzieciątka. Choć Álex de la Iglesia doprawia swoją opowieść czarnym humorem – chcąc zwrócić na siebie uwagę Szatana, poczciwy bohater postanawia zmienić się w grzesznika – kontekst społeczny, w jakim ją umieszcza, nie napawa optymizmem. Przez miasto przetacza się bowiem fala bestialskich ataków wymierzonych w najsłabszych – osoby najuboższe, po których stronie stanąłby Jezus.

Tak cyniczne sprzeniewierzenie się naukom Chrystusa z pewnością cieszy diabła bardziej niż hołdy składane przez heavymetalowe zespoły. Szukając wśród nich wskazówek dotyczących miejsca narodzin Antychrysta (niestety Apokalipsa św. Jana ogranicza się wyłącznie do daty), Ángel nie zauważa najważniejszego: w pozbawionym moralnego kompasu świecie przybycie piekielnego namiestnika to adekwatnie tylko formalność.

Świąteczna groza przybiera różne oblicza. Wydaje się jednak, iż ani uzbrojony w siekierę Mikołaj, ani rogaty Krampus nie budzą takiej trwogi jak stanowiące tło ich wizyt historie o samotności i niemożności porozumienia z drugim człowiekiem (nieuchronnie prowadzące bohaterów do frustracji, depresji i braku nadziei). Od "Czarnych Świąt" po "Terrifiera 3", od familijnego "Krampusa" po ultra brutalne "Najście" – bożonarodzeniowe horrory pomagają nam zmierzyć się z lękami towarzyszącymi temu wyjątkowemu czasowi. jeżeli potrzebujecie więc odtrutki na cukierkowe klasyki, w których cuda są powszechniejsze niż w Nowym Testamencie, wiecie już czego szukać. Krótko mówiąc: wesołych Świąt.


Więcej artykułów znajdziecie w dziale "Publicystyka" TUTAJ.
Idź do oryginalnego materiału